mobile
REKLAMA

Czas dla kotów

Koty chodzą swoimi ścieżkami – takie zdanie można usłyszeć od każdego, kto z kotami nie miał do czynienia. O kocich ścieżkach słyszałem też od ludzi, którzy w domu mają koty. Osobiście uważam, że zależy to od …. kota. Znam takie, które tak były przywiązane do swoich ludzi, że chodziły za nimi krok w krok. Gdy usłyszałem, że są ludzie, którzy swój czas poświęcają innym kotom, postanowiłem się temu przyjrzeć.

Czas dla kotów

O Azylu u Hani fundacji JOKOT słyszałem już jakiś czas temu. Napisałem nawet artykuł o tej niezwykłej kobiecie (już sobie wyobrażam, jak zżyma się na to słowo – uważa, że nie robi nic wyjątkowego) i jej kotach. Pewnego razu przeczytałem, że do Azylu przychodzą ludzie, żeby …. bawić się z kotami. Poprosiłem panią Hanię, żeby mnie z nimi skontaktowała. Czas kotom z Azylu u Hani poświęcają między innymi Dagmara Ostrzeniewska i Magda Jarosz.

Pani Dagmara w domu ma dwa koty. Jeden adoptowany z kociego Azylu. Tak poznała się z panią Hanią. Po śmierci jednego z dwóch mieszkających z nią kotów szukała w Internecie i znalazła ogłoszenie o adopcji zamieszczone przez Azyl.

- Historia jednego z moich kotów, też jest ciekawa. Pewnego dnia poszłam na koncert zespołu metalowego. Przed rozpoczęciem koncertu wyszłam na chwilę na zewnątrz, żeby się przewietrzyć i w krzakach znalazłam kotka. Wzięłam go. Na koncercie już nie zostałam. Kotka nazwałam imieniem kapeli – Marduk.

Przynajmniej raz w tygodniu, po pracy przyjeżdża na warszawskie Bielany, gdzie mieści się koci Azyl i zajmuje się  kotami. Jak się bawi z nimi? Rzuca piłeczki, macha „wędką” - kawałkiem patyka, przywiązanym do niego sznurkiem, na końcu, którego są pióra, kawałki rzemyków lub zabawka.

- Czy któryś kot przychodzi do pani jako pierwszy? – pytam.
- Tak, to Anakin, ale on lubi ludzi i pierwszy zawsze do każdego biegnie – odpowiada. I dodaje:  – Bawię się też z Napoleonkiem, to najsłodszy kociak w Azylu. Inne koty, z którymi się bawi to Mobil i Bielanek. Są też takie koty, które trzeba „na siłę” wciągać do zabawy.
- Gdy przychodzę do pani Hani jeszcze jeden kotek jest przeze mnie „wytulany” – to Sawa.

Pytam, dlaczego to robi? Dlaczego poświęca swój czas innym kotom?
- Od 16 roku życia miałam koty, zawsze się nimi otaczałam. Lubię koty, ale nie mogę mieć więcej – odpowiada. Do Azylu przyprowadza też swoich przyjaciół. – Kontakt kotów z człowiekiem jest dla nich dobry, w ten sposób socjalizują się.

Z kolei Magda Jarosz na fundację JOKOT i Azyl u Hani trafiła za pośrednictwem swojej koleżanki z pracy. Razem organizowały różnego rodzaju akcje pomocy dla fundacji. Pani Magda w domu ma pięć kotów. Trzy, jak określiła były planowane. Dwa adoptowała z Azylu u Hani.

- To rodzeństwo. Zdecydowałam się, ponieważ kotka była nieufna wobec ludzi, a takie mają mniejsze szanse na adopcję. Każdy chce kota, który nie boi się i przytula do człowieka.

Pani Magda do Azylu stara się przyjeżdżać 2- 3 razy w miesiącu. To najczęściej są soboty albo niedziele.

- Ma pani jakiegoś ulubionego kota? – pytam.
- Wszystkie bardzo lubię, ale jednego szczególnie – odpowiada. – To Napoleon. Biały, z burymi łatami kocur. To przemiły kot, „przytulaśny”, otwarty na ludzi i cierpliwy – taki kotek „misiu” – śmieje się pani Magda.

Podobnie jak pani Dagmarze, zadaję pytanie  – dlaczego?

- Poświęcenie swojego czasu zwierzętom daje bardzo dużą satysfakcję – słyszę w odpowiedzi. - Mój czas, to jest coś, co mogę im dać bezinteresownie. Te koty mają swoje smutne historie. Koty u Hani odwzajemniają się, za uwagę, jaką im się poświęca – bawią się, mruczą, przytulają. Bardzo często jestem u Hani pół dnia, więcej niż planowałam, ale słuchanie o nich, rozmowa z ich opiekunką, obserwowanie jak bawią się lub jedzą sprawia, że czas szybko mija. Mam stały kontakt z Hanią i żyję historiami azylowych kociaków – dodaje.

Do Azylu, z wizytami pierwsze przyszły Dagmara i Magda. – To one przecierały szlaki – mówi Hania, opiekunka kotów w Azylu. – Na początku koty zachowywały się nieufnie wobec nowych osób w domu. Do tej pory tylko ja i mąż zajmowaliśmy się nimi. Z każdą kolejną wizytą jest coraz lepiej. Teraz odwiedziny kojarzą się kotom z zabawą, z czymś przyjemnym. Na przykład Anakin, każdej nowej osobie wchodzi na kolana i chce być brany na ręce – dodaje.

Oczywiście są jeszcze koty wystraszone, potrafią ukryć się w drugim pokoju, w swoich kryjówkach. Do takich kotów jeszcze niedawno należały: Monza, Merano i Modena – teraz czekają na zabawę. Nawet, jeżeli koty nie chowają się, potrafią z dystansu obserwować inne, pochłonięte zabawą. W końcu decydują się dołączyć.

- Dzisiaj do zabawy z Agnieszką po raz pierwszy dołączył czarno - biały Siemensik – cieszy się Hania.
- Czy koty mają jakąś swoją ulubioną zabawę? – pytam.
- Najfajniejsza jest zabawa z „wędką”. Czasami na dwie ręce. A w każdej „wędka”. Chciałoby się mieć więcej rąk – mówi Hania. Gdy jedne koty się zmęczą i kładą na podłodze odpoczywając, do zabawy gotowe są dołączyć kolejne.

Andrzej Sitko

KOMENTARZE

aktualności

więcej z działu aktualności

sport

więcej z działu sport

kultura i rozrywka

więcej z działu kultura i rozrywka

Drogi i Komunikacja

więcej z działu Drogi i Komunikacja

Kryminalne

więcej z działu Kryminalne

KONKURSY

więcej z działu KONKURSY

Sponsorowane

więcej z działu Sponsorowane

Biznes

więcej z działu Biznes

kulinaria

więcej z działu kulinaria

Zdrowie i Uroda

więcej z działu Zdrowie i Uroda