mobile

Czy Ratusz pomoże kupcom z Marywilskiej?

Po niespełna dwóch tygodniach od protestu pod Ratuszem, o którym informowaliśmy w internetowym wydaniu, wracamy do sprawy Centrum Handlowego Marywilska. 2 lutego bardzo liczna reprezentacja kupców, demonstrowała swoje niezadowolenie, rozżalenie i konieczność zmian, apelując o spotkanie z Prezydentem Rafałem Trzaskowskim. „Precz z wyzyskiem i mobbingiem!”, „Koniec zastraszania!”, „Tak dla pracy, nie dla haraczy!”, to tylko część z wykrzykiwanych wtedy haseł. A jak jest dziś?

Katarzyna Kałaska
Czy Ratusz pomoże kupcom z Marywilskiej?

Wybraliśmy się na Marywilską 44, aby zobaczyć, jakie panują nastroje. Czy klimat nieco się poprawił, czy jest nadzieja na zmianę, i wreszcie, czy są już jakieś konkrety (kupcy mają za sobą spotkanie z wiceprezydentem Tomaszem Bratkiem).

Pierwsze co rzuca się w oczy, to obecność ulotek i plakatów informujących o proteście. Dominują one głównie w przestrzeni, gdzie boksy prowadzą najemcy wietnamscy.

Ulotki zawierają sześć postulatów, gdzie znajdujemy zarówno apel o szacunek i uczciwość, jak i o obniżkę czynszu o 25%. Ponadto o zwrot tzw. wpłat wpisowych i o obniżenie kosztów cesji umowy. Dalej jest transparentność w naliczaniu opłat, a także zmiany w zapisie warunków umowy (w tym zasad jej rozwiązania).

Mimo licznych plakatów i symboli strajku, nie jest łatwo namówić kogoś do rozmowy. Strach, niepewność, obawa, że to nie media, a ktoś „podesłany przez zarząd”, paraliżuje naszych potencjalnych rozmówców.

Jedna z Pań stwierdziła, że o ile kiedyś przychodziła do pracy z chęcią, o tyle teraz nie ma ani chęci, ani motywacji.

Ludzie się boją, bo tutaj jest tak dziwnie.

Według innej rozmówczyni zrobiły się „dwa obozy”. Są osoby, które od 22 stycznia uczestniczą w proteście, bądź wręcz przystąpiły do Stowarzyszenia „Prawdziwa Marywilska”, i te, które z racji obaw, bądź dobrych relacji z Prezeską, nie uczestniczą w strajku. Po kilku nieudanych próbach, udaje nam się „namierzyć” osobę, która odpowie na pytania. Wymaga to chwili cierpliwości, telefonów, podprowadzenia do właściwego boksu.

Jak się okazuje, jest to też punkt, gdzie najemcy chcący zakończyć „współpracę” z Marywilską, mogą się wpisać na listę chętnych do odejścia. Mogą też pobrać druk wzywający spółkę do zapłaty. Chodzi o wpłaty pobierane tytułem „prawa do korzystania z wynajmowanego lokalu”. Jak kwituje to nasza rozmówczyni:

Składamy pisma z żądaniem zwrotu niesłusznie pobranych opłat wpisowych, rezerwacyjnych, z terminem trzech dni. Jeżeli to się nie stanie, to będziemy sobie rościć prawa do niepłacenia faktur.

Jak podaje, co 5 lat dokonywana jest tzw. wpłata rezerwacyjna. Jej wysokość zależy od usytuowania boksu, ale i od innych czynników, co do których nie ma ponoć jasności.

Ja mam wysokość nieco ponad 6 tys. zł dlatego, że jestem w beznadziejnym miejscu pobocznym. Natomiast pasaż główny to 68 tys. Tak, tak, a jakieś miejsca przelotowe, narożne, to chyba z 34 tys.

Ta opłata, o której mowa, nie stanowi samodzielnego prawa do dysponowania przez najemcę lokalem na jakichkolwiek innych zasadach. Czyli ja wykupuje sobie tylko i wyłącznie prawo do podpisania umowy.

Mogę zwinąć biznes. Mogę, oddać im lokal i do końca umowy, czyli przez najbliższe 3 lata, bo umowa jest na 5, będą mi faktury przesyłać do domu. Jedynym sposobem na wyjście stąd jest znalezienie kogoś, kto będzie chciał przejąć ten lokal na zasadzie cesji. Za cesję pobierane są opłaty, od 6 do 9 tys. zł.

Opłaty miesięczne za korzystanie z boksu, również okazują się być nietransparentnie naliczane. W alejce pobocznej może to być 5 tys., a w lepszej lokalizacji ponoć połowa tego, o ile osoba ma dobre relacje z zarządem

Nie ma jasnych, przejrzystych zasad. Rozumiem, że np. do 300 metrów jest taka opłata za metr, od 30 do 100 m. pow. taka. Jest to jasno sprecyzowane. Tutaj tak nie ma.

Z dodatkowymi problemami mierzą się cudzoziemscy kupcy. Jak słyszeliśmy już podczas protestu, odmawiana jest im możliwość korzystania z usług tłumacza przy zawieraniu umowy. Co więcej, za jej sporządzenie mają ponoć płacić dodatkowo 100 zł. Jak podkreśla Nasza rozmówczyni, są niezwykle pracowici, bardzo solidarni (co widzieliśmy na proteście). Pierwsi otwierają boksy, ostatni z pracy wychodzą. Nierzadko towarzyszą im dzieci, które jak mówi Nasza informatorka, „tu się wychowują”.

Podczas rozmowy pojawia się też inny, niebagatelny wątek. Ziemia na której stoi Centrum ma ogromną wartość. Spółka będzie miała prawo pierwokupu, a wokół powstają nowe osiedla.

A zatem, co dalej?

Liczymy na Prezydenta Warszawy, że tutaj nam pomoże wyjść jakoś bezkolizyjnie z tych umów. Ratusz Nam obiecał w ciągu 2 tyg., potem w mediach słyszeliśmy że do 4 tyg. spotkanie powinno się odbyć. Minęło 2,5 tyg., więc z Naszej strony jeszcze raz delegacja będzie jechała do Ratusza. Jeśli się nie powiedzie, na luty planowany jest kolejny protest, ale do skutku, z rozłożeniem namiotów pod Ratuszem. Mamy nadzieję, ze do tego nie dojdzie, że Pan Prezydent dotrzyma słowa i nie zlekceważy Nas.

fot. Katarzyna Kałaska

KOMENTARZE

aktualności

więcej z działu aktualności

sport

więcej z działu sport

kultura i rozrywka

więcej z działu kultura i rozrywka

Drogi i Komunikacja

więcej z działu Drogi i Komunikacja

Kryminalne

więcej z działu Kryminalne

KONKURSY

więcej z działu KONKURSY

Sponsorowane

więcej z działu Sponsorowane

Biznes

więcej z działu Biznes

kulinaria

więcej z działu kulinaria

Zdrowie i Uroda

więcej z działu Zdrowie i Uroda