mobile

Gram dla ludzi

O twórczości, inspiracji, nowej płycie i zmianie w życiu z Witoldem Janem Mikołajczukiem, znanym jako Witek Muzyk Ulicy rozmawiał Andrzej Sitko

Gram dla ludzi

Tytuły twoich piosenek to „Dla...” … kogoś, na przykład „Dla emigrantów”, „Dla dzieci” itd. Dla kogo piszesz, dla kogo śpiewasz?

Mój pseudonim artystyczny to Witek Muzyk Ulicy. Płyta, która mam nadzieję, niebawem się ukaże będzie miała tytuł „Gram dla ludzi”. Stąd te pomysły na tytuły: „dla”, „dla”, dla” - „Dla dzieci”, „Dla zakochanych”, „Dla zniewolonych”, „Dla słoików”, „Dla emigrantów” i tak dalej.....Po prostu chcę pokazać, że jest w Polsce artysta, który nawiązuje do dobrych czasów polskiej muzyki –  do lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, trochę jeszcze lat osiemdziesiątych [ubiegłego wieku. Przyp. Redakcji]. Chcę pokazać, że jest  jeszcze duch prawdziwego artyzmu w Polsce. Nie potrzebuję tych wszystkich programów, które są pseudopromocyjne. One promują tylko jurorów i stacje telewizyjne a w przerwach na kawę są reklamy jakiś tam – farmaceutycznych, z reguły rzeczy. Pokazuję, że można oddolnie, czyli od podstaw. Kiedyś Bogusław Kaczyński powiedział, że te wszystkie programy krzywdzą młodych, potencjonalnych artystów ponieważ na „dzień dobry” młodzi ludzie dostają wszystko na co nie zasługują. Dostają światła, mikrofony. Dostają jurorów, dostają publikę, kamery, stylistów, fryzjerów. Oni na to nie zasługują. Kaczyński powiedział, że prawdziwy artysta tak jak Maria Callas, Ada Sari czy chociażby kiedyś nasz Kiepura musieli spędzac czas w byle jakich miejscach, bez publiki i pracować na publiczność. Ja w tej chwili to robię. Pracuję na publiczność, pracuje na markę i na rozpoznawalność tego co gram. Tworzę swój styl. Na mojej płycie będzie około piętnastu numerów i one nawiazują do wielu nurtów. Pojawią się tam motywy blues, reggae, będzie dużo rock n'rolla, będzie trochę folku, troche liryki, poezji śpiewanej.

Gdzie szukasz inspiracji do tekstów? Na przykład na „tekstowo.pl” przeczytałem, że piosenka „Dla frankowiczów” jest zainspirowana twoimi przeżyciami.

Tak, tak. Przecież pewnie nie jestem odosobnionym przypadkiem w Polsce. Wziąłem kredyt we frankach, gdy frank był po 2 złote, teraz prawie 4. Miała być rata 1800 wyszła trzy „koła”. Więc prawie dwa razy więcej. Wszystkie moje utwory powstały z osobistego doświadczenia. Nie są pisane na zamówienie. Mogę śmiało powiedzieć, że to życie napisało te teksty. Ja po prostu przelałem je na papier.
 
Teraz spotykamy się w metrze, ale wiem, że w styczniu grałeś w klubokawiarnii La' Bor. Gdzie jeszcze można cię spotkać?

12 marca grałem w Domu Kultury na Smolnej, w centrum, koło ronda de Gaulle’a. Później, w kwietniu w Domu Kultury w Lesznowoli – zaproszono mnie tam. Teraz mamy już profesjonalnego managera, mówię „my” ponieważ moją inspiracją wyjścia na ulicę była skrzypaczka Dominika Bienias. Młoda, bardzo utalentowana skrzypaczka. Dzięki niej tak naprawdę zacząłem grać. Ośmieliłem się. Zacząłem myśleć, ża tak mogę żyć i zrozumiałem, że jest to moja droga. Docelowo, tak jak wspomniałem mamy zaplanowane o wiele większe występy. Nasza piosenka będzie zgłoszona do Opola na Debiuty, ta piosenka, która będzie na singlu. To jest „Dla niej” utwór „Ogród zmysłów”, „Gwiezdny mrok”. Interesują nas duże koncerty.

Napisałeś piosenkę „Dla słoików” i „Dla mnie”. To są piosenki o dwóch różnych światach. Który świat jest ci bliższy? Ten z piosenki „Dla mnie” czy ten „Dla słoików”?

Utożsamiam się z każdym z tych utworów, ponieważ, to wszystko przeżyłem. To o czym śpiewam, to nie jest wydumane gdzieś tam - z kosmosu, to nie są historie kogoś, to są moje historie. To jest mój swiat. Nie mogę odciąć się od tego co było, bo prawdopodobnie, to co było zbudowało mnie takiego jakim obecnie jestem. Cóż, to są moje dwa światy. Jeden był – drugi jest (śmiech).

Nie żałujesz tej zamiany?

Nie skąd (śmiech)

Uchylisz rąbka tejemnicy, jak to się stało, że w pewnym momencie przestał cię interesować cash i nie chcesz mieć jak napisałeś w piosence „fury – najlepiej white”?

Tak (śmiech) o.k. all right. Tam jest kawa  Starbucksa wciaga jak hasz. Wiesz co? Cash mnie interesuje ale zarobiony w inny sposób i zarobiony pasją. Co się stało? Po prostu nabrałem wstrętu, nie potrafiłem już sprzedawać. Zawsze pracowałem w handlu. Prowadziłem kilka swoich firm, potem świadczyłem też usługi outsourcingowe
dla innych firm, dużych korporacji. Po prostu na myśl o stworzeniu maila pod tytułem „panie Stasiu mam dla pana ofertę” albo umówienie się na spotkanie zbierało mi się na wymioty. Nie interesowała mnie już służbowa komóra i fura. Miałem do tego wielką awersję, wypaliłem się. Zresztą nigdy nie czułem się jak ryba w wodzie będąc w handlu. Ja po prostu zawsze byłem uprzejmy, a inni podciągali to pod to, że mam umiejętności do handlu. Ja po prostu lubię ludzi. Rozumiesz? (śmiech). Po prostu lubię ludzi i tyle (śmiech). Sama finalizacja kontraktu zawsze mnie peszyła, takie podchody na zasadzie „panie Zbyszku, może podpiszmy”, czy „podpiszmy, na jakich warunkach”. To mnie zawsze krępowało. Jakaby nie była otoczka tego, to zawsze jest to dla mnie formą akwizycji. Dlatego teraz cieszę się bo daję z siebie to wszystko co jest we mnie najlepsze. Od małego bawiłem się słowem - chociaż na wsi, na Podlasiu, w małej wiosce Kołczyn, pomiędzy Białą Podlaską a Terespolem, gdzie się wychowałem, ciężko w latach dziewięćdziesiątych, kiedy nie ma Internetu, telefonów, prawie nikt nie ma samochodu powiedzieć, że będziesz poetą, muzykiem. Masz być rolnikiem, kierowcą busa. Rozumiesz? Dlatego bardzo wiele lat spedziłem na poszukiwaniu własnej drogi życia. Tak jak w Alchemiku. Prawie cały świat chłopak zwiedził, aż w końcu wrócił do miejsca z którego wyszedł, bo tam w ogrodzie miał skarb, którego szukał. Tak samo ja. Zawsze miałem muzykę, zawsze umiałem grać. Tylko musiało minąć 14 lat, tyle właśnie mija w czerwcu, kiedy jestem w Warszawie. Nie jest też wcale powiedziane, że gdybym zaczął 14 lat temu pisać piosenki i śpiewać, to by to tak dobrze wyglądało. Uważam, że teraz wygląda to dojrzale, dobrze. Mam pewną dojrzałość, doświadczenia niesione życiem. A jako młody chłopak nie mógłbym chyba sklecić mądrych słów o życiu bo „cóż wiemy o miłości mając”, jak to kiedyś śpiewali „szesnaście lat”.

Wspomniałeś, że płyta już niedługo się ukaże. Możesz coś więcej powiedzieć? Kiedy można jej się spodziewać?

Wczoraj udało nam się w końcu wypuścić singiel ze studia. On jest już zamkniety, dograny w całości. Teraz została kwestia managersko – promocyjna. Ja się tym nie zajmuję. Chodzi o to, żeby manager dotarł do jak największej rzeszy z tym singlem, pokazując mnie i Dominikę jako artystów ulicy. Będziemy robili dokument, będziemy robili videoklip. Chcemy, żeby Onet był naszym patronem medialnym. Więc jeżeli ten pierwszy utwór się spodoba, a myślę, że tak – to płyta ukaże się za pół roku, za siedem miesięcy.

Bardzo zależy mi na tym, żeby na polską scenię muzyczną na nowo wróciły czasy gdzie są przemyślane piosenki, dobre melodie, gdzie ludzie utożsamiają się z nimi, gdzie często muzyka ich zmienia, zmienia ich spojrzenie na świat, na ludzi. Chciałbym nawiązać do czasu, kiedy wychowywałem się w oparach dobrej muzyki. Lubię Krzysztofa Klenczona, zespół Skaldów, Krzysia Krawczyka. Marzy mi się, żeby na nowo był taki prawdziwy artysta na scenie, który nie potrzebuje gołych dup wokół niego, świateł, dymu – tylko po prostu on.

A kto cie inspiruje z artystów?

Najbardziej Freddy Mercury. Uwielbiam też ich gitarę i styl. Lubię też Marka Knopflera z Dire Straits.
 
Jesteśmy przy wejściu do Metra Wilanowska. Lubisz grać w takich miejscach?

Tak. Gram tylko w takich miejscach. Gram w podziemiach metra Centrum, metra Politechnika, ostatnio na Placu Wilsona i najczęściej tutaj. Mogę powiedzieć nieskromnie, że stałem się trochę ikoną tego miejsca. Jestem już rozpoznawalny. Nie zawsze muszę grać, żeby ktoś mi wpłacił pieniądze. Mówi, że wczoraj, czy przedwczoraj mu się podobało. Tu są moi przyjaciele. Poznałem lokalnych kloszardów, drobnych pijaczków, ale też światłych ludzi. Niektórzy z nich są wyjątkowi i wyjątkowo inteligentni. Niektórzy się staczają. Szkoda, że tak jest. To smutny widok, ale oni chociaż są prawdziwi. Wiesz? Nikogo nie udają. Wiekszość ludzi, którzy mnie tutaj mijają, kogoś udaje. Ludzie nie są sobą, a ci są. Nie mają kompleksów.

Dziękuję za rozmowę.
 

KOMENTARZE

aktualności

więcej z działu aktualności

sport

więcej z działu sport

kultura i rozrywka

więcej z działu kultura i rozrywka

Drogi i Komunikacja

więcej z działu Drogi i Komunikacja

Kryminalne

więcej z działu Kryminalne

KONKURSY

więcej z działu KONKURSY

Sponsorowane

więcej z działu Sponsorowane

Biznes

więcej z działu Biznes

kulinaria

więcej z działu kulinaria

Zdrowie i Uroda

więcej z działu Zdrowie i Uroda