mobile
REKLAMA

Inwestycyjne skażenia na Woli

Budowa drugiej linii metra na Woli ściąga do dzielnicy liczne inwestycje. Z jednej strony to dobrze. Z drugiej jednak nie brak negatywnych konsekwencji.

TAGI
Inwestycyjne skażenia na Woli

fot.Aneta Skubida

Najbardziej jaskrawym przykładem jest inwestycja Ronson Development na ulicy Skierniewickiej. Budowa realizowana przez dewelopera spowodowała radykalne zwiększenie zanieczyszczenia powietrza w okolicy m.in. rakotwórczym benzenem, przez co mieszkańcy zaczęli obawiać się o swoje zdrowie i życie. Sprawa znalazła się w prokuraturze. Ciężko jednak dostrzec na horyzoncie rozwiązanie problemu.

Inwestycja realizowana jest w miejscu dawnej fabryki Warszawskich Zakładów Fotochemicznych FOTON. Podczas realizacji przedsięwzięcia okazało się, że wody gruntowe zatrute były benzenem, który zaczął wydobywać się na powierzchnię. Sanepid i Wojewódzka Inspekcja Ochrony Środowiska stwierdzają zagorożenie zagrożenie, które zostało udowodnione po przeprowadzeniu szeregu badań. Przykładowo, analizy przeprowadzone przez sanepid pod koniec lutego br. wskazują na to, że normy benzenu zostały przekroczone aż 19–krotnie. To najbardziej rażący przykład, jednak nie jest to jedyna szkodliwa substancja, której dopuszczalne stężenie przekroczono. Podobne wyniki przyniosły badania Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, które przeprowadzone zostały w drugiej połowie maja br. Przekroczenie norm, sformułowanych w rozporządzeniu Ministra Środowiska zostało określone jako znaczne. Jednocześnie WIOŚ w swoim piśmie stwierdził, że pod rozwagę należy wziąć kwestię, czy otrzymane wyniki nie stanowią zagrożenia dla zdrowia i życia mieszkańców okolicznych terenów oraz robotników wykonujących prace budowlane. W lipcu WIOŚ ponownie przeprowadził pomiary. Przyniosły one również szokujące rezultaty. Okazało się, że tym razem normy stężenia benzenu przekroczone zostały aż 270-krotnie!

Pojawiają się informacje, że kolejne badania przeprowadzone kilkanaście dni temu w siedzibie Sądu przy Skierniewickiej 21, których pełne wyniki nie są jeszcze znane, potwierdzają, że problem wciąż istnieje. To dotąd najważniejsze dowody w omawianej sprawie. Warto jednak dodać, że Wojewódzka Inspekcja Ochrony Środowiska badał jedynie instalację filtrującą powietrze nie zaś samo powietrze, które znajdowało się w okolicy studzienek, w związku z czym obraz zagrożeń może być niepełny. Z drugiej strony sanepid mimo zgłoszeń mieszkańców i właścicieli okolicznych lokali usługowych często odmawiał dokonania pomiarów. Zagrożone zdrowie, a nawet życie Ogromnym problemem, jak wspomniano wcześniej, są potencjalne negatywne konsekwencje zdrowotne przebywania w strefie nadmiernych stężeń.

– To wszystko nie jest obojętne dla zdrowia. Jak dotąd mieszkańcy mieli objawy takie jak: bóle i zawroty głowy, problemy z oddychaniem, odczyny skórne/wysypki, łzawienie oczu. Otrzymałam sporo zgłoszeń dotyczących tych objawów od mieszkańców okolic – powiedziała Aneta Skubida, radna, która pozwoliła sprawie ujrzeć światło dzienne. - Poprosiłam mieszkańców, aby zrobili sobie badania pod kątem obecności fenolu w organizmie. Jest on świadectwem narażenia na benzen, ale dość szybko znika. Niestety, skutki nara-żenia na tą substancje już nie znikają tak szybko. Substancja ta niesie ze sobą bardzo wiele poważnych zagrożeń. Przykładowo atakuje ona szpik kostny, co znacząco zwiększa prawdopodobieństwo zachorowania na białaczkę – dodała.

Interwencje radnej spowodowały, że inwestor – deweloper Ronson Development otrzymał nakaz budowy instalacji, której zadaniem było oczyszczanie zatrutej wody przed zrzuceniem jej do kanalizacji. Niestety, w ciągu ponad pół roku z tego obowiązku się nie wywiązał. Jak dotąd udało się jedynie zbudować nie zawsze sprawnie działający filtr powietrza. Mimo, to deweloper nie był niepokojony przez miejskich urzędników

Całą sytuację pogarsza fakt, że do dziś nie ustalono ani skąd, ani dokąd przepływa skażona woda. Oznacza to, że istnieje bardzo duże ryzyko, że znajdować się będzie ona choćby w miejscu, gdzie planowany jest drugi etap omawianej inwestycji. Zagrożenie zdrowia to najpoważniejsza niedogodność, jednak nie jedyna. Problemem jest bardzo dokuczliwy odór, który uniemożliwia normalne funkcjonowanie. Choć powodujące go zrzuty skażonej wody w świetle podanych przez inwestora informacji zakończyły się ok. 10 sierpnia, to problem znów powró- cił i ponownie zgłaszany jest przez mieszkańców. Pojawia się zatem pytanie o to, czy na pewno opinia publiczna a w szczególności okoliczni mieszkańcy są o wszystkim informowani. W związku ze wspomnianymi problemami poprosiliśmy o komentarz przedstawicieli firmy Ronson Development. – Po konsultacjach z zarzą- dem informuję, że Ronson Development wstrzymuje się od komentarza – SMS o tej treści to jedyne, co otrzymaliśmy od rzeczniczki firmy, Pauliny Deryło. W sferze domysłów pozostaje zatem jedynie, jakie jest stanowisko przedsiębiorstwa w tej sprawie.

Warto jednak zaznaczyć, że omawiany problem nie dotyczy tylko mieszkańców i użytkowników okolicznych lokali. W bardzo bliskiej odległości planowana jest budowa stacji metra, zatem na terenie zagrożonym pojawiać się będzie bardzo wiele osób pochodzących również z innych części Warszawy. Sytuację pogarsza fakt, że realne jest ryzyko, że także na budowie metra przepływa skażona woda przepływa, co jeszcze bardziej zwiększa ryzyko dla podróżnych i osób budujących drugą nitkę. Zagrożenie dotyczy także pobliskiej zajezdni tramwajowej, która ma zostać zlikwidowana i zastąpiona nowym osiedlem mieszkaniowym. Przy okazji na jaw wyszły luki w obowiązującym prawie. Przykładowo nie przewidziano nałożenia na inwestora obowiązku sprawdzania gruntu pod kątem ewentualnych skażeń i ich wpływu na otoczenie. W mieście brak również spisów skażonych terenów, które pozwoliłyby zapobiegać problemom tego typu przy podejmowaniu decyzji o zgodzie na prowadzenie działań inwestycyjnych. Sprawa w prokuraturze - możliwe protesty Wydaje się, że cała sprawa jest rzeczywiście poważna, gdyż zainteresowała się nią Prokuratura Rejonowa Warszawa–Wola. Uznała ona, że zasadne jest podjęcie śledztwa, które obecnie prowadzone jest pod sygnaturą PR Ds 262.2016. Jeśli okaże się, że po stronie inwestora leży wina, jej przedstawicielom może grozić od 3 do 5 lat pozbawienia wolności. O sprawie wiedzą również wojewoda oraz stołeczni posłowie. Je- śli dotychczasowe działania nie przyniosą skutku, niewykluczone są uliczne protesty. Warto również dodać, że problem skażeń na Woli jest dużo szerszy i nie dotyczy jedynie wspomnianej działki. Podobna sytuacja miała miejsce na Obozowej, gdzie odkryto wiele lotnych związków znacząco powyżej dopuszczalnych norm. Skażony grunt po oczyszczeniu uda- ło się jednak wywieźć z terenu budowy. Podobna sytuacja miała miejsce u zbiegu ulic Siedmiogrodzkiej i Rogalińskiej. Niezależnie od tego, po czyjej stronie leży wina za zaistniałą sytuację, jedno wydaje się bezsprzeczne – nie powinna ona mieć miejsca. I to z oczywistych powodów – ludzkie zdrowie i życie są wartościami samymi w sobie, a ich ochrona zawsze powinna pozostawać priorytetem. Rafał Osiński

KOMENTARZE

aktualności

więcej z działu aktualności

sport

więcej z działu sport

kultura i rozrywka

więcej z działu kultura i rozrywka

Drogi i Komunikacja

więcej z działu Drogi i Komunikacja

Kryminalne

więcej z działu Kryminalne

KONKURSY

więcej z działu KONKURSY

Sponsorowane

więcej z działu Sponsorowane

Biznes

więcej z działu Biznes

kulinaria

więcej z działu kulinaria

Zdrowie i Uroda

więcej z działu Zdrowie i Uroda