mobile
REKLAMA

Kino i zagłada

Hanna Krall i Paula Sawicka analizowały proces poszukiwania odpowiedniej formy audiowizualnej do zobrazowania Holokaustu, wspominając niezwykle zasłużonych w tej dziedzinie Andrzeja Wajdę i Marka Edelmana.

Adam Kutryba
Kino i zagłada

To co miało być kameralną rozmową dwóch wybitnych kobiet, okazało się tak atrakcyjne, że ściągnęło do Żydowskiego Instytutu Historycznego około 50-ciu słuchaczy. Hannę Krall i Paulę Sawicką łączy jedna znajomość, która w pewnym sensie zdefiniowała ich losy. Obie bowiem na pewnym etapie swojego życia poznały Marka Edelmana. Krall oczywiście spisała jego wspomnienia z powstania w getcie w „Zdążyć przed Panem Bogiem”. Sawicka natomiast była jego przyjaciółką. Edelman spędził nawet w mieszkaniu działaczki społecznej ostatnie dwa lata życia. Obie panie powiązane zostały dodatkowo z Andrzejem Wajdą przez jego przyjaźń właśnie z Markiem Edelmanem. Wajda jako twórca szczególnie zainteresowany historią Polski i doświadczeniem II wojny światowej znalazł z Edelmanem wyjątkową nić porozumienia. W ten sposób środowisko literackie i społeczne po raz kolejny nieodzownie połączyło się z filmowym i dało Krall oraz Sawickiej możliwość wnikliwego spojrzenia na kino zagłady.

Autorka „Białej Marii” czy „Król kier znów na wylocie” podczas spotkania podkreślała ewolucję jaką przeszedł Andrzej Wajda jako filmowiec, ale też jako człowiek. Jego poglądy na portretowanie dramatów połowy XX wieku z biegiem lat ulegały przemianom. W „Samsonie” z 1961 roku można doszukiwać się różnych ozdób formalnych czy językowych. Przykładowo główny bohater wychodzi z getta, udaje się na aryjską stronę i przebywa w niej z widoczną Gwiazdą Dawida na plecach, co byłoby w rzeczywistości niemożliwe. Poza tym w scenie mającej miejsce w piwnicy, Samson zdejmuje z siebie wszystkie ubrania, jasno odnosząc się do symbolu biblijnego, choć w kwestii fabularnej nie ma to żadnego uzasadnienia. W końcu w filmie praktycznie nie używa się języka potocznego.

Krall mówiła, że romantyzm Wajdy przerzucał się u niego na budowanie narracji mitycznej. Jednak reżyser dojrzewał i stopniowo dochodził do wniosku, że zagłada nie znosi ozdób czy ornamentów. Im był starszy, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że zagładę trzeba pokazywać „po coś”. Nie jedynie dla wywołania szoku, lecz np. ku przestrodze. Zmianę tego podejścia widać w ostatnich filmach Wajdy w tym znajdującym się obecnie w postprodukcji „I była miłość w getcie”, którego fragmenty pokazano podczas spotkania. To o tyle ciekawy projekt, że stanowi pewne zwieńczenie zarówno dla Edelmana, jak i Wajdy. Edelman, który przez lata nie chciał powracać do wstrząsających doświadczeń wojennych, opowiedział Pauli Sawickiej nie o upodleniu i zdegradowaniu człowieka, lecz o miłości w trudnych czasach. Rozmowa została wydana w formie książki i przeniesiona na ekran w formie łączącej esej dokumentalny  z Edelmanem w roli głównej i sceny fabularne, obrazujące jego historie, nakręcone przez Wajdę bez przesadzonych upiększeń.

Hanna Krall i Paula Sawicka przez dwie godziny dzieliły się z audytorium dygresjami, anegdotami i wiedzą, które mimo upływu lat nadal są niezwykle aktualne i warte omówienia.

Adam Kutryba

KOMENTARZE

aktualności

REKLAMA
więcej z działu aktualności
REKLAMA

sport

więcej z działu sport

kultura i rozrywka

więcej z działu kultura i rozrywka

Drogi i Komunikacja

więcej z działu Drogi i Komunikacja

Kryminalne

więcej z działu Kryminalne

KONKURSY

więcej z działu KONKURSY

Sponsorowane

więcej z działu Sponsorowane

Biznes

więcej z działu Biznes

kulinaria

więcej z działu kulinaria

Zdrowie i Uroda

więcej z działu Zdrowie i Uroda