Nie było przełamania złej passy. Koszykarze Legii wciąż nie mogą znaleźć sposobu na pokonanie kolejnego rywala, tym razem w hali Koło górą był Śląsk Wrocław.

Początek meczu należał do wrocławian, którzy szybko objęli prowadzenie i konsekwentnie je powiększali. Po ośmiu minutach gry i celnym rzucie za trzy Jakuba Musiała, Śląsk wygrywał już 27:9. Legioniści zaczęli odrabiać straty za sprawą skutecznych Michała Michalaka i Keanu Pindera, ale mimo tego to goście zwyciężyli w premierowej części meczu. W połowie drugiej kwarty był już remis 33:33. Spotkanie wyrównało się, ale warszawianie nie potrafili przełamać rywala, który ciągle uciekał Legii. Na półmetku pojedynku Śląsk prowadził 49:41.

Po powrocie z szatni obraz gry niewiele się zmienił - po stronie stołecznego zespołu punktowali głównie debiutujący Kahlil Dukes oraz Michał Michalak. Niezłe zawody rozgrywał Keanu Pinder, który dwukrotnie w efektowny sposób kończył swoje akcje wsadem. Wciąż to jednak wrocławianie posiadali kilkupunktową przewagę z którą rozpoczęli decydującą kwartę meczu. Ta część starcia kompletnie Legii nie wyszła. Dość powiedzieć, że przez ponad pięć minut warszawianie nie potrafili zdobyć punktów podczas gdy rywale nie mieli z tym problemów. Oczywiście fakt ten mocno odbił się na wyniku, który był już bardzo korzystny dla gości. Śląsk Wrocław pokonał Legię Warszawa 98:71.

Legia Warszawa - WKS Śląsk Wrocław 71:98 (17:28, 24:21, 23:24, 7:25)

Legia: Michał Michalak 20, Kahlil Dukes 18, Keanu Pinder 14, Milan Milovanović 8, Filip Matczak 4, Dawid Sączewski 3, Jakub Nizioł 3, Przemysław Kuźkow 1, Romaric Belemene 0, Adam Linowski 0, Patryk Nowerski 0, Jakub Sadowski 0.

Śląsk: Aleksander Dziewa 21, Mathieu Wojciechowski 12, Michael Humphery 12, Danny Gibson 11, DeVoe Joseph 11, Michał Gabiński 9, Kamil Łączyński 7, Jakub Musiał 5, Torin Dorn 3, Andrew Chrabaszcz 3, Norbert Kulon 3, Tomasz Żeleźniak 0.