mobile
REKLAMA

„Muszą istnieć ludzie, którzy będą zajmować się kulturą, inaczej wszyscy będziemy świrami”

Rozmowa z Maciejem Miecznikowskim - śpiewakiem operowym, który wcielił się w rolę legendarnego Adasia Miauczyńskiego.

Redakcja
TAGI
„Muszą istnieć ludzie, którzy będą zajmować się kulturą, inaczej wszyscy będziemy świrami”

Tragikomedia autorstwa Marka Koterskiego - zekranizowana w 2002 roku - stała się dziełem kultowym. Trudno wyobrazić sobie tę historię w innym od filmowego wydaniu, jednak reżyserzy teatralni kilkukrotnie porywali się na jej sceniczną interpretację. Zrobili to Piotr Ratajczak w Teatrze Współczesnym w Szczecinie i Tomasz Man w gdyńskim Teatrze Miejskim. Oba spektakle były jednak inscenizacjami dramatycznymi. Marcin Kołaczkowski, warszawski aktor i reżyser, dyrektor „Sztukoteki”, postanowił zrealizować ten utwór używając narzędzi... opery i musicalu. Premiera Spektaklu odbędzie się 7. lipca w Teatrze Kamienica.

Informator Stolicy: Panie Macieju, przyjmując rolę Adasia Miauczyńskiego mierzy się pan z ikoną. Ikoną znaną nie tylko z Dnia Świra, ale również z Wszyscy jesteśmy Chrystusami, Nic śmiesznego i Domu wariatów. W jaki sposób podszedł Pan do kreowania tej roli?

Maciej Miecznikowski: Jeśli się buduje jakąś postać, która została zagrana niegdyś genialnie – a tak było w przypadku Marka Konrada, który zagrał Adasia Miauczyńskiego – jest duże prawdopodobieństwo, że zrobi się to gorzej. Żeby nie skonstruować postać źle, postanowiłem zbudować ją po prostu inaczej. Założyłem, że nie będę oglądać filmów, ale wrócę do tekstu, w nim postaram się znaleźć coś, co mnie poruszy. Dopiero po swoich przemyśleniach na temat Adasia Miauczyńskiego, który jest „w tekście”, zacząłem oglądać filmy i dowiedziałem się, że ulepiłem odmienną od „kanonicznej” postać. Ciężko powiedzieć jaki jest mój Adaś. To z reguły ocenia widz, każdy z resztą inaczej. Odbiorca ma dużo szerszy pogląd na postać, niż twórcy. Boję się, że jeśli powiem jaki jest mój Adaś, zawężę punkt widzenia odbiorcy. Z pewnością jest po prostu pasjonatem literatury, łaknącym spełnienia, które okazuje się być niemożliwe.

IS: Czy forma operetkowa nie dodaje zbytniej lekkości temu bohaterowi i jego historii?

MM: To, że bohater śpiewa, to znaczy, że chce przekazać coś więcej, niż może to zrobić li tylko za pomocą mowy. Jeśli mówi do bohaterki „kocham”, to jest fantastyczne, ale jak zaczyna śpiewać o miłości, to staje się ptakiem, to go uwzniośla. W średniowieczu mówiło się, że przez śpiew uwalniamy się od ciała, które jest naszym więzieniem. Bohater się wyzwala od swojego ciała, przez to, że śpiewa, jego emocje są przez to bardziej widoczne, ale również ciekawsze.

IS: Czy historia Adasia Miauczyńskiego to opowieść o kondycji współczesnego człowieka, czy o kondycji humanisty, artysty?

MM: To opowieść kondycji ludzi pragnących pielęgnować kulturę. Muszą istnieć tacy jak Adaś, którzy będą zajmować się literaturą i sztuką, czymś nie związanym z produkcją. W kapitalizmie wszystko ma przynosić zysk, a to droga donikąd! Mamy zostawić literaturę, sztukę, język polski, chłonąć popkulturę, chodzić tylko na hollywoodzkie superprodukcje, zajmować się produkowaniem i mówić po angielsku? Musimy pielęgnować swój język, kulturę, tradycję. Musimy tworzyć sztukę, zajmować się literaturą, bo to tworzy grunt dla naszej tożsamości, z tego wyrastamy. Nasza kultura świadczy o tym, kim jesteśmy. Zawsze będą ludzie walczący o kulturę i niezrozumiani. Oni będą się frustrować. Dlatego ten tekst jest niesamowicie aktualny. Chyba że nagle staniemy się społeczeństwem, którym rządzą filozofowie, a ministrami będą poeci. Ale do antyku już raczej się nie cofniemy, choć tego bym naszego światu życzył.

IS: Powiedział Pan, że Dzień Świra jest dziś – co zaskakujące – nie tylko wciąż aktualny, ale i współczesny jeszcze bardziej niż piętnaście lat temu, gdy powstawał tekst dramatyczny. Co to oznacza?

MM: Ten spektakl jest na pewno inny niż pierwsza, filmowa wersja adaptacji dramatu. Bohater w naszym spektaklu ma pewną słabość – bardzo lubi tańczyć. Kiedy widzi kogoś, kto tańczy, sam zaczyna pląsać. To sprawia, że jest trochę bardziej „miękki”, delikatniejszy. Gdyby nie to, ciężko byłoby mi polubić tę postać. Adaś Miauczyński jest homofobem, nienawidzi swoich sąsiadów. Jest świrem, bo jest nieszczęśliwy. Gdybyśmy wszyscy realizowali swoje pasje i nie dalibyśmy się ponieść kapitalizmowi, bylibyśmy szczęśliwsi, nie byłoby tylu świrów. Chciałem również zwrócić uwagę na to, że nie tylko Adaś jest świrem w tym spektaklu, ci naokoło też. Swoją postacią chciałem widzom przekazać, że powinniśmy dążyć do stworzenia społeczeństwa, w którym byłoby więcej ludzi spełnionych, przez co nie byłoby tylu świrów. Kiedy Koterski kręcił film, ten system nie był jeszcze takim zagrożeniem, aż tak nas nie pochłaniał. Społeczeństwo korporacyjne jeszcze nie istniało. Teraz, kiedy jesteśmy tak pochłonięci przez systemie potrafimy wracać do siebie, zamykamy się co najwyżej w swoich smartfonach i portalach społecznościowych.

IS: Czego życzyłby Pan czytelnikom „Informatora Stolicy” i widzom Teatru Kamienica?

MM: Życzę, by mogli odnaleźć pasję, lepiej zarabiać, ale nie po to by więcej mieć, ale by więcej czasu poświęcać rodzinie, bliskim i właśnie swoim pasjom.

KOMENTARZE

aktualności

REKLAMA
więcej z działu aktualności
REKLAMA

sport

więcej z działu sport

kultura i rozrywka

więcej z działu kultura i rozrywka

Drogi i Komunikacja

więcej z działu Drogi i Komunikacja

Kryminalne

więcej z działu Kryminalne

KONKURSY

więcej z działu KONKURSY

Sponsorowane

więcej z działu Sponsorowane

Biznes

więcej z działu Biznes

kulinaria

więcej z działu kulinaria

Zdrowie i Uroda

więcej z działu Zdrowie i Uroda