mobile
REKLAMA

Spotkanie przy mikrofonie

Poniedziałkowy wieczór na Saskiej Kępie, 26 października upłynął pod znakiem spotkania przy mikrofonie, które poprowadziła dziennikarka RDC Teresa Drozda.

Spotkanie przy mikrofonie

Tematem spotkania w PROMie przy ulicy Belgradzkiej 23 był Podwieczorek przy mikrofonie, audycja z tradycjami, a w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku niezwykle popularna wśród słuchaczy Polskiego Radia. Początki Podwieczorku sięgają lat trzydziestych ubiegłego wieku. Pierwsza audycja została nagrana w Sali malinowej warszawskiego hotelu Bristol 9 lutego 1936 roku. Ostatnia, przedwojenna audycja została puszczona w eter na kilka dni przed wybuchem II Wojny Światowej, 27 sierpnia 1939 roku. Niemiecka okupacja Polski przerwała nadawanie audycji, która od początku swojej historii wzbudziła zainteresowanie radiosłuchaczy.

Po wojnie powrócono do pomysłu audycji. Pierwszy powojenny Podwieczorek przy mikrofonie został nagrany 27 lutego 1958 roku w Warszawie, w kawiarni Europa. Na antenie Polskiego Radia został wyemitowany 1 marca tego samego roku. Pierwszym bohaterem audycji był Andrzej Szczepkowski. W pierwszej audycji pojawiły się też dwie postacie. Pierwsza – kierownika, nazwisko, którego słuchacze poznali później. Starsi fani audycji doskonale pamiętają jak się nazywał. Młodszym radiosłuchaczom warto przypomnieć – Florczak. Drugim bohaterem został Malinowski. Ich dialogi bawiły coraz większą rzeszę słuchaczy. W kolejnych audycjach pojawiła się piosenka sygnałowa „Wieczorem w sobotę”. W Podwieczorku pojawiały się takie gwiazdy polskiej sceny muzycznej jak Irena Santor i Jerzy Połomski. Audycja była też sceną debiutów radiowych takich artystów jak Urszula Dudziak i Anna German. W 1967 roku, w 233 wydaniu swój debiut miała młodziutka studentka warszawskiej Akademii Wychowania Fizycznego – Maryla Rodowicz.

Specjalnością Podwieczorku przy mikrofonie były skecze i monologi. Ale nie stroniono także od wywiadów. Dzięki nagraniom zrealizowanym na potrzeby audycji można usłyszeć głos ludzi tak ważnych dla polskiej kultury jak chociażby Jana Brzechwy, Szymona Kobylińskiego i Małgorzaty Samozwaniec. Mało, kto wie, że z Podwieczorkiem przy mikrofonie współpracował Wojciech Młynarski, który prowadził w nim „Kurier serc”. Warto wymienić też nazwisko Mariana Załuckiego, osoby już zapomnianej. Załucki na nagrania do Podwieczorku przyjeżdżał z Krakowa do Warszawy.

Popularność audycji w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku była ogromna. Rocznie nagrywano ponad 25 audycji, a czas trwania jednej jak na dzisiejsze czasy jest ogromna – półtorej godziny.

Ogromnym atutem poniedziałkowego spotkania, nie tylko dla gości, którzy pamiętają audycję, ale również dla młodych uczestników prezentacji były nagrania przygotowane przez Teresę Drozdę. Dzięki temu, starsi mogli sobie Podwieczorek przy mikrofonie przypomnieć, a młodsi z nim się zapoznać. Z uwagi na ograniczony czas spotkania, nie mogły być prezentowane w całości, niemniej był to cenny dodatek do bardzo interesującego spotkania poprowadzonego przez dziennikarkę RDC.

- Wymyśliłam sobie rodzaj podróży w czasie. I to na dwóch poziomach. Pierwszym jest potrzeba, którą odczuwam od lat, czyli przypominanie z roku na rok coraz bardziej zapomnianych artystów – Aktorów, Autorów i Kompozytorów. Drugim  - przypomnienie dawnego radia, radia, które nie towarzyszyło, ale którego się słuchało, którego audycje wyludniały ulice. Dlatego zajmuję się głównie szeroko rozumianą rozrywką z lat pięćdziesiątych, sześćdziesiątych i początku siedemdziesiątych. A że zajmuję się od lat – nawiązałam dziesiątki kontaktów z artystami, którzy w tamtych programach brali udział oraz z ich spadkobiercami. Od nich zbieram wspomnienia i archiwalia. Uzupełniam je własną kwerendą – a potem mogą powstać takie gawędy, jak ta dzisiejsza. W podobny sposób opowiadam o twórczości Jeremiego Przybory, od którego wszystko się zaczęło, ale też o aktorach – choćby Wiesławie Michnikowskim, Alinie Janowskiej czy Adolfie Dymszy, który będzie bohaterem kolejnego spotkania w PROMIE Kultury. I obiecuję opowiedzieć o kilku mało znanych faktach z jego życia. Zdaję sobie sprawę, że ta forma nie jest jakoś atrakcyjna – nie ma zdjęć, filmików, wykonań na żywo – ale po kilkunastu spotkaniach, jakie odbyłam w całej Polsce widzę też, że się ludziom podoba. Że jest inna, a jednocześnie nie nużąca. Robię te „gawędy”, bo chyba to słowo najtrafniej oddaje ducha tego, co robię, a jednocześnie leciutko trąci myszką, jak te opowieści i nagrania, jakbym robiła audycję radiową. Jestem w końcu radiowcem. Siedzę, gadam, prezentuję jakieś nagrania, coś o nich mówię. Ale jednocześnie tutaj wiem, do kogo mówię, a ci którzy słuchają, mogą od razu, bez pośrednictwa telefonu czy maila, reagować. Co też dziś miało miejsce. A że często na tych spotkaniach pojawiają się ludzie pamiętający tamte czasy – zdarza się, że i ja poszerzam swoją wiedzę na temat zapomnianej nieco rozrywki wczesnego PRL-u. – powiedziała Teresa Drozda.
 
Andrzej Sitko

KOMENTARZE

aktualności

więcej z działu aktualności

sport

więcej z działu sport

kultura i rozrywka

więcej z działu kultura i rozrywka

Drogi i Komunikacja

więcej z działu Drogi i Komunikacja

Kryminalne

więcej z działu Kryminalne

KONKURSY

więcej z działu KONKURSY

Sponsorowane

więcej z działu Sponsorowane

Biznes

więcej z działu Biznes

kulinaria

więcej z działu kulinaria

Zdrowie i Uroda

więcej z działu Zdrowie i Uroda