Ukraiński ambasador w Polsce, Wasilij Bodnar ostro skrytykował zachowanie części obywateli Ukrainy podczas sobotniego koncertu Maxa Korzha na Stadionie Narodowym, podkreślając, że ich działania były niezgodne z polskimi zasadami i szkodzą relacjom polsko-ukraińskim. Incydenty, w tym wniesienie banderowskiej flagi, doprowadziły do interwencji policji i wydania nakazów opuszczenia kraju wobec 63 osób.

Ukraiński ambasador w Polsce, Wasilij Bodnar ostro skrytykował zachowanie części obywateli Ukrainy podczas sobotniego koncertu Maxa Korzha na Stadionie Narodowym. Artysta, znany z krytyki reżimu Aleksandra Łukaszenki, wystąpił w Warszawie w symboliczną rocznicę protestów po sfałszowanych wyborach prezydenckich na Białorusi w 2020 roku. Koncert został zakłócony przez agresywne zachowania części uczestników. Jeden z uczestników paradował z banderowską flagą.

„Po pierwsze nie rozumiem, dlaczego Ukraińcy poszli na występ tego rosyjskojęzycznego rapera.Po drugie nie wiadomo, kto go tutaj wpuścił i dlaczego ta faktyczna rosyjska propaganda jest rozpowszechniania na terytorium Polski" – powiedział dyplomata w nagraniu udostępnionym przez Slawa TV.  Ambasador podkreślił, że wszyscy przebywający w Polsce – w tym cudzoziemcy i dyplomaci – są „gośćmi” i powinni respektować lokalne zasady oraz tradycje. „Uważam, że to bluźnierstwo i brak szacunku wobec Polski. To, jak zachowywały się te osoby powinno zostać odpowiednio wyjaśnione przez organy ścigania. To, co wiemy obecnie to fakt, że zostaną podjęte odpowiednie działania wobec tych, którzy dopuścili się takich niezgodnych z prawem czynów” – dodał.

Dyplomata zwrócił uwagę także na konsekwencje dla stosunków polsko-ukraińskich. „Dla nas, dyplomatów, to ogromny cios. Pracujemy nad zbliżeniem polsko-ukraińskim, nad rozwiązaniem problemów i uregulowaniem kwestii historycznych. Takie działania jedynie wzbudzają negatywną uwagę polskiego społeczeństwa i stwarzają możliwości dla rosyjskiej propagandy. Na pewno nie sprzyjają dobrym relacjom między naszymi krajami, lecz działają na korzyść wroga”.

Dzień przed głównym koncertem, podczas nieformalnego występu Maxa Korzha na warszawskiej Woli, doszło do zakłóceń porządku, pozostawienia śmieci i interwencji policji. W sobotę, tuż przed rozpoczęciem koncertu na Stadionie Narodowym, część uczestników próbowała przedostać się na płytę boiska, wdając się w bójki z ochroną. Dzięki szybkiej interwencji służb i apelowaniu ze sceny artysty udało się uspokoić sytuację. Bramy stadionu zostały czasowo zamknięte, a służby przeprowadziły kontrolę biletów osób przebywających na płycie.

Po zakończeniu koncertu zamieszki przeniosły się na bulwary wiślane, gdzie policja zatrzymała kilkadziesiąt osób. Jak podał wczoraj premier Donald Tusk wobec 63 osób – w tym 57 obywateli Ukrainy i 6 Białorusinów -  wydano nakazy opuszczenia kraju. Osoby te będą musiały opuścić Polskę dobrowolnie lub pod przymusem.

W sprawie wypowiedziała się również rzeczniczka PGE Narodowy Małgorzata Bajer: „Stanowczo i jednoznacznie potępiamy eksponowanie treści propagujących jakikolwiek totalitarny ustrój oraz nawołujące do nienawiści. Nasz obiekt od lat jest miejscem pozytywnej energii, w którym każdy uczestnik wydarzenia powinien czuć się komfortowo i bezpiecznie. Ubolewamy, że podczas koncertu pojawiły się flagi budzące negatywne skojarzenia historyczne”.

Na TikToku pojawiło się nagranie mężczyzny, który twierdzi, że to on wniósł na stadion czerwono-czarną flagę (flagę banderowską) –„Nie chciałem wywoływać negatywnych emocji. Flaga była dla mnie symbolem wsparcia dla Ukraińców i solidarności z żołnierzami. Jeśli ktoś poczuł się urażony, przepraszam” – tłumaczy w nagraniu Dmitrij, Ukrainiec uczestniczący w wydarzeniu.

fot. UMW