W sobotę miejsce miał mecz, który zapowiadany był jako mecz sezonu w III lidze. Widzew podejmował w Sercu Łodzi warszawską Polonię. Mecz byłych mistrzów Polski, klubów legendarnych, przeszedł wszelkie oczekiwania jeśli chodzi o atmosferę, organizację i całą otoczkę, jednak trochę rozczarował na boisku.

Spotkanie to dużo większy ciężar gatunkowy miało dla Widzewa, który nie może pozwalać sobie na straty punktów żeby w czerwcu móc świętować awans do drugiej ligi. Polonia marzenia o awansie musi odłożyć na kolejny sezon i dla niej mecz z Widzewem był tylko o prestiż i odwdzięczenie się swoim kibicom za wsparcie przez cały ten trudny sezon. Należy dodać, że fani Czarnych Koszul stawili się w Łodzi w rekordowej, jak na mecz wyjazdowy, liczbie, blisko sześciuset osób, i robili wszystko aby piłkarze czuli ich wsparcie. Gospodarze natomiast wykupili całą pulę wejściówek i zapełnili blisko 18-tysięczny obiekt. Atmosferę piłkarskiego święta było czuć długo przed rozpoczęciem meczu, kibice obu zespołów rozpoczęli doping już podczas rozgrzewki, a wszystko rejestrowały kamery Telewizji Polskiej oraz Widzew TV.

Mecz zaczął się od bardzo ciekawego zdarzenia. Podczas wyjścia piłkarzy z tunelu, na murawie najpierw pojawiali się gospodarze oraz arbiter, natomiast gracze Polonii wyszli dopiero kilkadziesiąt sekund później. Trener Chrobak zapytany o tę sytuację na konferencji prasowej, tłumaczył ją faktem iż Polonia miała problemy z dojazdem i dotarła na mecz pół godziny później niż zaplanował sztab. Szkoleniowiec Polonii dodał, że to również pokrzyżowało mu plan na rozgrzewkę oraz odprawę przed meczem, co owocowało bardzo słabym wejściem w mecz piłkarzy Polonii.

Dużo lepiej rozpoczął Widzew, gospodarze od początku starali się pokazać, że to im bardziej zależy na wygranej i przy nerwowej grze Polonii zdobywali oni przewagę. To na co przez kilka minut się zanosiło, nastąpiło w 15 minucie. Łodzianie objęli prowadzenie za sprawą perfekcyjnego dośrodkowania z rzutu rożnego, i precyzyjnego strzału głową Kacpra Falona.

Od tego momentu Polonia poprawiła swoją grę, nadal jednak strona przeważająca był Widzew. Polonia w pierwszej połowie stworzyła sobie jedną stuprocentową sytuację. Po rozegraniu rzutu rożnego dośrodkował Piotr Maślanka, a z najbliższej odległości do pustej bramki nie trafił Marcin Bochenek, który źle trafił piłkę. Dobić mógł jeszcze Kluska ale i on trafił tylko w boczną siatkę. Do przerwy wynik nie uległ zmianie i można było się zastanawiać, czy trener Chrobak już w przerwie zdecyduje się na pierwsze korekty w składzie.

Tak się jednak nie stało, oba zespoły przystąpiły do drugiej połowy bez zmian. Bez zmian pozostał także obraz gry, nadal przewagę miał Widzew, który tego dnia prezentował wyższą kulturę gry. Polonia nie umiała dłużej utrzymywać się przy piłce i często decydowała się na długie zagrania, z których zazwyczaj nic nie wynikało. Widzew był wyrachowany i czekał na błędy Polonii.

Jeden z nich udało się gospodarzom wykorzystać w 65 minucie. Szybka wymiana piłki w bocznej strefie wyciągnęła do przodu środkowych obrońców Polonii. Wtedy wystarczyło jedno prostopadłe podanie i dwóch widzewiaków pomknęło na bramkę Polonii. Michalski wyłożył futbolówkę Zuziakowi i było 2:0.

Polonia po tym ciosie już nie wróciła do gry. W końcówce przenosiła ciężar gry pod bramkę Widzewa, jednak nie stwarzała klarownych sytuacji. Więcej bramek już nie padło i dzięki zwycięstwu Widzew przybliżył się do awansu.

Po spotkaniu piłkarze i kibice Polonii wzajemnie sobie podziękowali za ten mecz. Wykonali nawet wspólną "rakietę", która jest tradycją po wygranych meczach. Mimo że poloniści nie zaprezentowali się w tym meczu najlepiej to wstydu swoim kibicom na pewno nie przynieśli. Do końca sezonu pozostały trzy mecze, w tym jedno przeciwko rezerwom Legii. W tym spotkaniu piłkarze Polonii będą chcieli wynagrodzić kibicom niepowodzenie w Łodzi.