Przez pomyłkę wjechał na dziedziniec Komendy Stołecznej Policji. Jak się okazało 45-latek posiadał dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów, był kompletnie pijany, a pasażer auta miał przy sobie miał znaczną ilość narkotyków. Jakby tego było mało wcześniej spowodował kolizję z miejsca, której uciekł

Można powiedzieć, że przy tej sprawie policja nie musiała się mocno napracować. Sprawca sam wpadł w jej ręce. Chociaż wydarzyło się to przez przypadek. Na tzw. „koronę” przed Komendę Stołeczną Policji podjechał srebrny Nissan, który wzbudził zainteresowanie policjanta, bo nie miał włączonych świateł.

Kierowca przy próbie interwencji funkcjonariusza zaczął uciekać. - Zachowując czujność, funkcjonariusz szybko dobiegł do drzwi kierowcy, otworzył je i wyciągnął klucze ze stacyjki, uniemożliwiając mu dalszą jazdę. 45-letni Polak został obezwładniony i zatrzymany. Okazało się, że był nietrzeźwy i miał we krwi prawie 3 promile alkoholu – informuje sierż szt. Paweł Chmura. Jakby tego było mało kierowca miał dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów, a wcześniej tego samego dnia spowodował kolizję, z miejsca której uciekł. 45-latek pod KSP wjechał zupełnie omyłkowo.

Ponadto w pojeździe przebywał również 24-letni pasażer, który miał przy sobie znaczną ilość narkotyków.

- Mężczyzna dostał zarzuty złamania sądowego zakazu prowadzenia pojazdów oraz kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości w warunkach recydywy. Za każde z tych przestępstw grozi mu kara pozbawienia wolności do pięciu lat – wyjaśnia sierż. szt. Paweł Chmura.

fot. policja