7 lipca 2020 roku  na Placu Zamkowym w Warszawie od godziny 10:30 do 14:00 odbyła się pikieta branży scenotechnicznej zorganizowana przez Polską Izbę Techniki Estradowej PITE. O aktualnej sytuacji w branży estradowej rozmawialiśmy z Piotrem Zajkiewiczem -  z jednym z organizatorów pikiety.

O co dokładnie walczycie, jakie są postulaty przedstawiane przez państwa na tym proteście?

Branża, którą reprezentujemy została zamrożona w marcu z powodu pandemii koronawirusa i do dzisiaj nie może działać. Zostały odwołane wszystkie imprezy, koncerty, festiwale, imprezy o charakterze artystycznym i kulturalnym. Zostaliśmy sami z naszymi pracownikami, z naszym sprzętem, wiele osób zostało po prostu samych, osób które pracowały dla różnych podmiotów gospodarczych świadcząc usługi, czy to technicy czy realizatorzy czy specjaliści innych dziedzin. Mamy zerowy przychód, co za tym idzie zerowy dochód od marca. Mamy puste konta, jesteśmy wydrenowani całkowicie, a konieczność spłacania naszych zobowiązań pozostała. Musimy płacić czynsze, ZUS od lipca. Musimy również płacić kredyty, leasingi za sprzęt, który jest bardzo drogi. Jest to bardzo specjalistyczny sprzęt, którego ceny są porównywalne ze sprzętem medycznym. Często w gazetach pojawiają się informacje, że do szpitala kupiono jakiś rezonans czy tomograf. Nie mówi się natomiast o tym, że lokalna firma kupiła system mikrofonów bezprzewodowych za pięćset tysięcy złotych czy system nagłośnieniowy za półtora miliona złotych, a to są tego typu rzędu wielkości kwotowe. Potrzebujemy w tym momencie pomocy. Jesteśmy bez przychodów, jesteśmy pozostawieni z dużymi kosztami, jesteśmy na granicy upadku, a firmy jednoosobowe, których w tej branży jest ¾ z zobowiązaniami są w zasadzie o krok od tragedii, takiej prawdziwej tragedii, kiedy zostanie zlikwidowana cała firma wraz z całym dorobkiem właściciela, czyli jego domem i z czymkolwiek jeszcze miał. Te rodziny trafią na bruk i ludzie zostaną bez firmy, a z wyrokiem na całe życie.

Rozumiem. Jakie widzi Pan alternatywy dla branży scenicznej? Gdzie branża może się odnaleźć kiedy nie ma tak naprawdę możliwości tworzenia koncertów, różnych imprez? Jak odnajdujecie się w tej sytuacji?

Nie boimy się żadnej pracy, natomiast nie ma specjalnej alternatywy, ponieważ są to bardzo specjalistyczne usługi jakie świadczymy. Sprzęt który posiadamy nie nadaje się do tego żeby go użyć w domu czy projektory do multimediów, które mogłyby praktycznie wypalić obraz na ścianie, czy lampy które mogłyby ogrzać mieszkanie, czy głośniki, które nie zmieszczą się do winy wręcz. Nie jesteśmy w stanie z tym zrobić nic innego. Musimy skupić się na imprezach. Oczywiście wiele osób zabrało się za inną pracę, czy to układanie płytek, czy wyjechało za granicę, natomiast to jest możliwe tylko w sytuacji osób, które nie miały obciążeń finansowych. Wszystkie firmy które mają obciążenia w postaci kredytów, leasingów, magazynów, ludzi muszą zarabiać, oczywiście na tym na czym mogą zarabiać. Trudno mając mnóstwo głośników i lamp jechać gasić pożar czy budować wieżowiec czy wycinać drzewo w puszczy. To oczywiście jest niemożliwe. To co możemy zrobić to właśnie imprezy. Nie mamy alternatywy.

Powiedzieliście, że Polska Izba Techniki Estradowej nie jest w żaden sposób nastawiona politycznie i stronniczo, ale czy uważacie że programy socjalne typu 500+ czy trzynasta emerytura powinny być na czas pandemii zawieszone, żeby wspomóc takie branże jak właśnie branża sceniczna czy inne branże, takie jak branża hotelarska czy turystyczna, które są w tym momencie poszkodowane?

Te tematy nie są absolutnie tematem Izby, nie poruszamy ich i absolutnie nie zabieramy zdania. Izba zajmuje się scenotechniką, członkami i innymi osobami z branży. Tematy społeczne są absolutnie nam obce.

Jak bardzo branża sceniczna ucierpi w czasie tej pandemii jeśli pomoc nie zostanie przyznana, czy prowadzenie koncertów i innych wydarzeń będzie mocno zagrożone?

Jest to skala niewyobrażalna do tej pory. W zasadzie nie wiem czy w ciągu ostatnich 31 lat wydarzyła się klęska na tym poziomie. Duża część firm zostanie zamknięta i to z hukiem. Z dużym prawdopodobieństwem pojawią się firmy zagraniczne, które wykupią te firmy za przysłowiową złotówkę. Te firmy działają na innych zasadach, one zmonopolizują rynek i może się tak wydarzyć, że za 2 lata czy nawet za rok zorganizowanie koncertu w Polsce będzie wymagało zatrudnienia zagranicznej firmy na zagranicznych zasadach, więc to będzie wyglądało zupełnie inaczej. Będzie to kłopot i dla organizatorów, zarówno tych prywatnych jak i budżetowych, i dla osób pracujących w branży czy pokrewnych, łącznie z artystami. Więc trudno mi sobie wyobrazić skalę tego kataklizmu, w szczególności ile polskich rodzin zostanie dotkniętych w zasadzie niemalże najtrudniejszym z wyroków ekonomicznych.

Czy uważa Pan, że Polska ma wystarczający budżet żeby pomóc wszystkim branżom, tym szczególnie dotkniętym problemami w trakcie pandemii, czy dla Rządu jest to wykonalne pod względem finansowym? Jak to, dla przykładu, wygląda w innych krajach?

Polski nie stać na to, żeby pozwolić poszczególnym sektorom umrzeć. To jest podstawa. Nasi sąsiedzi i z zachodu i z północy wdrażają programy pomocowe. W Niemczech jest to miliard euro, czyli 4,5 miliarda złotych konkretnie dla tej branży, Wielka Brytania zaproponowała 1,5 miliarda funtów, czyli jeszcze większą kwotę. Są to pieniądze dedykowane dla tej branży.

Czy jeśli nie uzyskacie pomocy po tej pikiecie to czy planujecie jeszcze jakieś dalsze działania?

Na razie czekamy co się wydarzy, chcemy zobaczyć jaka będzie odpowiedź Rządu na nasze postulaty i dopiero wtedy będziemy podejmować decyzje co dalej. Absolutnie nie chcemy musieć zastanawiać się co dalej, chcielibyśmy znaleźć i wypracować rozwiązania pokojowe i działające tu i teraz.

Bardzo dziękuję za wywiad, moim gościem był Piotr Zajkiewicz, organizator pikiety Polskiej Izby Techniki Estradowej i mam nadzieję że Wasza sytuacja się polepszy.