Potrawy Wawy, czyli kulinarna rubryka Jędrzeja Marka Cichockiego. Odcinek drugi: buraczki po warszawsku
Mój dziadek zwykł mawiać: znaleźć skwarkę w buraczkach to tak samo, jak 50 złotych na ulicy. Dziadek, rocznik 1934, chłopak z Woli. Przed wojną, w jej trakcie i po niej buraki stanowiły główną część diety rodziny dziadka – rosły wraz z innymi warzywami w ogrodzie jego rodzinnego domu, mniej więcej na terenie dzisiejszego miejsca przygotowywanego pod stację metra Chrzanów
Buraki w połączeniu z innymi równie powszechnymi składnikami, niektórymi również własnej przydomowej uprawy, razem odpowiednio przyrządzonymi, stawały się wyjątkowo sycącą potrawą. Nawet jeżeli nam się nie poszczęści i na czerwonym bruku nie trafimy na buraczkową walutę i jej odpowiednik 50 złotych, czyli skwarkę, warto spróbować tego przepisu.
Składniki (na cztery porcje, jako dodatek do obiadu):
- Trzy buraki
- Cztery łyżeczki chrzanu
- Połówka cytryny
- Jedno jabłko
- Szczypta soli i pieprzu
- Dwa plasterki słoniny
- Łyżka mąki pszennej
Przepis:
Buraki wpierw trzeba umyć, następnie zalać w garnku zimną wodą i uzbroić się w cierpliwość. Musimy gotować je przez godzinę. Gdy ta już minie, obieramy je i ścieramy na tarce. Tak samo robimy z jabłkiem, które również wcześniej pozbawiamy skórki. Kroimy słoninę na drobne części. Przygotowujemy patelnię, na którą wrzucamy mięso i czekamy, aż wytopi się tłuszcz. Wsypujemy mąkę, smażymy, aż nabierze złocistego koloru. Dodajemy starte buraki i jabłko, a po chwili pozostałe składniki: chrzan, sól i pieprz. Wyciskamy sok z cytryny. Zalecam zadbać o symbiozę siły mięśni w ręce ze swoimi upodobaniami kwaśnych smaków. Wszystko mieszamy i smażymy około 3-4 minuty. Tak przygotowane buraczki będę idealnie pasować, jako dodatek do obiadu. Smacznego!
foto.Jędrzej Cichocki