Zmiana nazwy stacji metra Pole Mokotowskie – za czy przeciw?
Pojawił się pomysł zmiany nazwy stacji metra z „Pole Mokotowskie” na „SGH – Pole Mokotowskie”. Eksperci mówią stanowcze „nie”. Co o tym sądzą mieszkańcy stolicy?
Na początku maja do Rady Warszawy wpłynął wniosek o zmianę nazwy stacji metra, złożony przez byłego rektora Szkoły Głównej Handlowej, a obecnie senatora Platformy Obywatelskiej – Marka Rockiego. Wniosek ten poparli wicepremier Tomasz Siemoniak, minister administracji i cyfryzacji Andrzej Halicki, rzeczniczka rządu i posłanka Małgorzata Kidawa-Błońska, senatorowie Barbara Borys-Damięcka i Aleksander Pociej, posłowie Ligia Krajewska, Dariusz Rosati, Marcin Kierwiński, Łukasz Abgarowicz i Michał Szczerba - część z nich to absolwenci uczelni.
Według osób postulujących za wprowadzeniem zmiany, obecna nazwa jest dość myląca, ponieważ Pole Mokotowskie znajduje się w znacznej odległości od stacji metra. Ponadto dwa wejścia umiejscowione są bezpośrednio przy gmachu uczelni.
Pomysł ten nie został jednak poparty przez radnych miasta. Swój sprzeciw wyrazili także eksperci z miejskiego zespołu nazewnictwa, którzy uważają, że obecna nazwa już się utrwaliła. Do tego dochodzą olbrzymie koszty. Trzy lata temu pojawił się pomysł zmiany nazwy stacji metra „Młociny” na „Huta – Młociny”. Spotkał się on ze wstępną zgodą, jednak gdy zapytano Metro Warszawskie o wycenę takiej modyfikacji, w odpowiedzi padła suma - 1 120 000 zł.
Takie przedsięwzięcie wiązałoby się ze zmianami w całym systemie informacji pasażerskiej. Konieczne byłoby wprowadzenie nowej nazwy na każdym przystanku wszystkich autobusów, które zatrzymują się przy Polu Mokotowskim. Do tego dochodzą również zmiany oznakowania stacji i parkingu P+R. Do kosztów trzeba doliczyć modyfikacje centralnego odcinka II linii metra oraz zmiany w materiałach innych partnerów, wykorzystujących mapy i schematy podziemnej kolejki.
Co o wprowadzeniu nowej nazwy sądzą mieszkańcy stolicy? Zdania są podzielone, jednak większość osób nie popiera tej modyfikacji. „Dodanie do nazwy stacji „SGH” pewnie ułatwiłoby niektórym życie, poprzez szybszą identyfikacją lokalizacji szkoły, jednak nie za taką cenę” - powiedziała 25-letnia Justyna. „Uważam, że jest to zupełnie zbędne – stwierdził pan Hubert, od urodzenia mieszkający w Warszawie. - Wystarczy, że Politechnika i Uniwersytet Warszawski mają swoje stacje, czyżby SGH im zazdrościło?”. „Jak dla mnie – bez sensu. Poza tym nie każdy nawet wie, co to SGH” - wypowiedziała się Ewa, która do stolicy przeprowadziła się kilkanaście lat temu.