Całe moje życie to jest teatr
Rozmawiamy z Gołdą Tencer, wybitną aktorką, dyrektorką Teatru Żydowskiego, założycielką Fundacji Shalom i twórczynią Festiwalu Kultury Żydowskiej Warszawa Singera.
Teatr Żydowski obchodzi jubileusz 70 lat istnienia. Jakie wydarzenia, spektakle, imprezy towarzyszą temu wydarzeniu, na co warto się wybrać?
Parę dni temu odbyła się premiera Akademii Pana Kleksa w reżyserii Michała Buszewicza. Chcę podziękować aktorom, reżyserowi, technikom, całej produkcji, powstało naprawdę wspaniałe przedstawienie dla dzieci w przedziale wiekowym od 10+ do dorosłych. Zapraszam gorąco na ten spektakl.
Za parę dni odbędzie się jeszcze jedna premiera: Circus Kafka w reżyserii Michała Walczaka, zwariowany, wspaniały spektakl grany w namiocie przy ul. Senatorskiej. Zaczynamy teraz grać spektakle, których nie mogliśmy zagrać przez cały rok. Niedawno odbyła się też premiera zaległej sztuki Noc Walpurgi w reżyserii Agaty Biziuk. Mogę tylko powiedzieć, że są to wspaniałe przedstawienia, mamy świetne recenzje i – przede wszystkim – reakcje publiczności, które wskazują, że warto grać.
Kilka dni temu odebraliśmy nagrodę za sztukę Nie ma w reżyserii Agnieszki Lipiec-Wróblewskiej, zdobyliśmy pierwszą nagrodę za sztukę graną on-line. W roku jubileuszu 70-lecia zrobiliśmy 60 różnych przedstawień, czytań performatywnych powieści, poezji – wszystko w sieci. Jak mówią moi współpracownicy zajmujący się promocją, oglądało nas łącznie prawie 6 milionów ludzi. To bardzo dużo, ale najlepiej oczywiście grać dla widza, który siedzi przed nami.
A co za chwilę?Wielki festiwal Singera, na który wszystkich zapraszam. Będą na nim grane najnowsze sztuki Teatru Żydowskiego, będzie również wielu świetnych wykonawców spoza naszego teatru, z Polski i zagranicy.
Jest Rok Lema, w stulecie urodzin, i u nas premierę na tę okazję będzie przygotowywał Krzysztof Popiołek.
Oprócz Lema mamy jeszcze Jentl – sztukę opartą na tekście Izaaka Baszewisa Singera i Lei Napolin, reżyserować będzie ją Robert Talarczyk. Do roli Jentl na casting zgłosiło się 340 osób. To coś niebywałego, ogromna liczba. Casting jest już na III etapie i myślę, że uda nam się wyłonić osobę, która zagra w naszym teatrze.
A jakie są plany na nieco dalszą przyszłość? Jakie pomysły na spektakle dopiero się rodzą i co zobaczymy na deskach Teatru Żydowskiego za jakiś czas?
We wrześniu zostanie powołana nowa scena w Teatrze Żydowskim, nazywa się „Bima”, co w jidysz i hebrajskim znaczy „scena”. Będzie to nocna scena dla młodych dramaturgów, którzy będą reżyserować sztuki o tematyce żydowskiej. Dlaczego nocna? Teatr Żydowski po wyrzuceniu nas z pl. Grzybowskiego tuła się. Na Senatorskiej mamy małą salę na 50 osób. Po zakończeniu normalnych przedstawień, o godzinie 22 będą się zaczynać przedstawienia tych młodych reżyserów. Zainteresowanie jest już bardzo duże, z czego się niezmiernie cieszę. Rozmawiałam z rektorem Akademii Teatralnej Wojciechem Malajkatem, z Mają Kleczewską, dziekan kierunku reżyserii na tej uczelni i myślę, że projekt z powodzeniem ruszy.
Mimo, że nie mamy sceny, mamy ją mieć na Woli, co się trochę przeciąga pomimo tego, ze pani wiceprezydent Aldona Machnowska-Góra i dyrektor Artur Jóźwik mocno o to zabiegają, ale mam nadzieję, że już za dwa lata się tam przeniesiemy. Jest to nam naprawdę bardzo potrzebne.
A jak pandemia wpłynęła na funkcjonowanie teatru. Powiedziała Pani o spektaklach on-line, ale zgodzimy się chyba, że spektakle na odległość to nie jest prawdziwy teatr.
Nie jest. Ale muszę powiedzieć, że zrobiliśmy on-line bardzo dużo. Chciałam, żeby aktorzy byli zajęci i wszyscy aktorzy cały ten czas grali. Teraz wymyśliłam coś innego. Na Facebooku i stronie Teatru Żydowskiego ukazuje się „Kalendarz Gołdy Tencer”. To przybliżanie twórczości ludzi, którzy mają ogromny wkład w kulturę żydowską. Jest tam Mordechaj Gebirtig, Ida Kamińska i wiele innych osób.
Ale potrzebowaliśmy tego powrotu publiczności. Premiera Pana Kleksa była pierwszym spotkaniem z publicznością po ponad roku. Teraz na szczęście dzieje się dużo, mamy wiele zakontraktowanych wyjazdów i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa.
Jak publiczność reaguje na spektakle w języku jidysz?
Muszę powiedzieć, że świetnie. Grana w tym języku „Burza” Szekspira (oczywiście są napisy) na festiwalu szekspirowskim otrzymała nagrodę dziennikarzy, teraz znów jesteśmy zaproszeni na ten festiwal. Proszę pamiętać, że przed wojną 1/3 Warszawy mówiła w jidysz. Chcemy zrobić ukłon w stronę historii tego miasta, tych ludzi i przynajmniej raz w roku zagrać sztukę w języku jidysz.
Czy jest jeden spektakl, który dla Teatru Żydowskiego jest szczególnie ważny i przewija się przez całą jego historię?
Sztuką, która przewija się przez całą historię Teatru Żydowskiego i chodzi za nami całe życie, jest Dybuk. Kiedy zaczęłam tu pracować, zagrałam, najpierw śpiewającego chasyda. Później zagrałam koleżankę Lei. Po latach zagrałam Leę. Następnie, gdy Agnieszka Holland robiła przedstawienie telewizyjne, zagrałam kobietę w latach. A na koniec wróciłam jeszcze, żeby Leę w zaświatach zagrać w przedstawieniu Mai Kleczewskiej. I uważam, że to jest przedstawienie, które z nami cały czas jest.
Czy widzi Pani w Polsce pewną modę na kulturę żydowską w ostatnich latach? I czy myśli Pani, że Teatr Żydowski się do jej powstania przyczynił?
Parę lat temu mówiło się w ramach dowcipu „co się teraz nosi na rękach? Żydów”. Jest duży powrót do kultury żydowskiej i myślę, że zarówno Teatr Żydowski, jak i Fundacja Shalom mają na to bardzo duży wpływ. Przy okazji rocznicy powstania w getcie warszawskim zaprosiłam do współpracy wszystkie teatry z całej Polski. Odezwało się chyba 39 teatrów. To był świetny, świetny projekt i fantastyczni wykonawcy. Jesteśmy małym teatrem, a ja jestem trochę dyrektorem bez sceny, ale mimo tego dużo się wokół nas dzieje. Mamy wspaniałe Centrum Kultury Jidysz. Odbywa się tam nauka języka jidysz na trzech poziomach, promujemy literaturę jidysz, mamy uniwersytet otwarty, uniwersytet trzeciego wieku, tego jest naprawdę bardzo dużo. Fundacja Shalom za chwilę będzie organizować 19. seminarium międzynarodowe języka jidysz. W zeszłym roku na zajęcia on-line zgłosiło się prawie 100 osób, w tej chwili mamy już 80 zgłoszeń. Jeśli ktoś jeszcze ma ochotę zapisać się na taki kurs, to serdecznie zapraszamy. W ciągu 3 tygodni można się nauczyć podstaw języka jidysz lub podszlifować jego znajomość.
Czym jeszcze wyróżnia się Teatr Żydowski?
Jesteśmy takimi samymi aktorami jak wszyscy. Gramy też w innych teatrach i filmach. Ja zawsze twierdzę, że nasz teatr ma duszę. Każdy, kto jest w naszym teatrze, mówi zawsze, że to „taki rodzinny teatr”. I to prawda. Aktorzy, którzy przychodzą do nas po studiach teatralnych, już tu zostają. Zostają na całe życie. Gdy ja przychodziłam do teatru Żydowskiego miałam 20 lat i okazało się, że całe moje życie to jest teatr.
Czego zatem życzy Pani Teatrowi Żydowskiemu na następne 70 lat istnienia?
Przede wszystkim swojej sceny, swojego domu. Bo zostaliśmy pozbawieni domu. Grzybowska była takim domem nie tylko dla nas, tam się przychodziło od rana do nocy, były dwie małe sceny, był klub „Mamełe” i to był taki przystanek, do którego się wpadało, żeby porozmawiać, spotkać ludzi i tego przede wszystkim potrzebujemy.
Fot. Marta Kuśmierz/Teatr Żydowski