Ciężka praca przynosi efekty na boisku
O początkach kariery zawodniczej, pierwszej trenerce, grze w Polonii Warszawa i wygranej z MKK Siedlce z Anną Kolad, zawodniczką SKK Polonia rozmawiał Andrzej Sitko
Rozmawiając ze sportowcami zawsze zadaję sobie pytanie, co skłoniło zawodnika do wybrania tej a nie innej dyscypliny. Zapytam więc panią: dlaczego koszykówka?
Odpowiedziałabym, że przez przypadek, choć uważam, że w życiu nie ma przypadków. Zawsze uważałam że koszykówka to mało kobiecy i niezbyt widowiskowy sport. Kiedy byłam w szkole podstawowej były prowadzone zajęcia dodatkowe z koszykówki, a że uwielbiam ruch i wszelkiego rodzaju aktywność postanowiłam pójść na trening i zobaczyć jak to wygląda. Później zaangażowali się w to moi rodzice, a w szczególności tata, wiec zaczęłam systematycznie chodzić na treningi i grać mecze. Chyba do końca życia będę pamiętała pierwsze obozy sportowe, turnieje, zawarte na nich przyjaźnie i przygody. Był też okres kiedy trenerzy chcieli przepisać mnie na lekkoatletykę ponieważ nie mam zbytnio warunków do gry w koszykówkę. Ale ja już nie widziałam się w żadnej innej dyscyplinie. Koszykówka stała się dla mnie nauczycielką pokory i wytrwałości. Miliardy błędów i pomyłek, chwile ogromnej euforii ale i wielkiego smutku, wspaniali ludzie z nią związani, więc nie wyobrażam sobie teraz już nic innego.
W sobotę, 28 listopada na Konwiktorskiej rozegrałyście bardzo dobry mecz. Zwycięstwo ponad 50 punktami nad MKK Siedlce robi wrażenie. Przeciwnik był słaby, czy wy jesteście coraz lepsze?
Nigdy nie można powiedzieć, że przeciwnik jest słaby i go zlekceważyć. Siedlce przyjechały młodszym składem, lecz dzielnie podjęły z nami walkę i do ostatniego gwizdka ambitnie walczyły o każdą piłkę. Taka przewaga punktowa wydaje mi się być efektem ciężkich treningów i coraz większego zgrania się zespołu. Po ostatnich porażkach nauczyłyśmy się , że możemy więcej zdziałać razem niż osobno.
Na parkiecie jest pani jedną z najskuteczniejszych zawodniczek. To talent czy ciężka praca?
Zdecydowanie ciężka praca. Jak już wspomniałam nigdy nie miałam warunków do grania w koszykówkę, a sama gra nie przychodziła mi łatwo. To ciężkie treningi i mnóstwo pracy jaką w nie wkładałam, ale także ambicja, doprowadziły do tego że mogę teraz pomagać drużynie wygrywać mecze. Znam wiele osób, które mają duży talent, ale jeszcze więcej, które swoje sukcesy odniosły ciężką pracą. Właśnie tych ludzi bardzo podziwiam i zawsze nas nich się wzorowałam.
Kto był pani pierwszym trenerem i jak pani wspomina z nim współpracę?
Moją pierwszą trenerką była Elena Agafonikowa- Redłowska. Jest to świetna osoba, zarówno jeśli chodzi o treningi, jak i kontakty prywatne. To ona nauczyła mnie stawiać pierwsze kroki na boisku i ona zaszczepiła we mnie miłość do koszykówki. Dlatego chciałam jej za to ogromnie podziękować i powiedzieć, że jestem jej ogromnie za to wdzięczna. To z nią odnosiłam swoje pierwsze zwycięstwa jak i porażki, spędzałam mnóstwo godzin na parkiecie, uczyłam wszystkich elementów tej gry. Naszą współpracę wspominam świetnie i chętnie cofnęłabym się do tych czasów, aby wspólnie rozegrać jeszcze kilka meczów.
Na jakiej pozycji czuje się pani najlepiej? Jako rozgrywająca czy rzucający obrońca?
Zawsze grałam na pozycji rozgrywającej. Dopiero w Polonii zostałam przesunięta na pozycję rzucającego obrońcy dlatego, że występując w rozgrywkach 1ligowych byłam za słaba fizycznie i ciężko było mi się przebić wśród starszych i mocniejszych fizycznie dziewczyn. Rozgrywałam piłkę od małego, lecz to tak wszechstronna pozycja, na której trzeba dużo widzieć, umieć rzucać, minąć jak i kozłować, więc przejście na skrzydło nie było dla mnie wielką zmianą. Ciężko więc powiedzieć gdzie czuję się najlepiej. Aktualnie w meczach robię to, czego wymaga sytuacja i trener.
Występuje pani z numerem 17. Ta liczba ma jakieś znaczenie dla pani, czy jest to czysty przypadek?
Moim numerem od zawsze był numer „8” i to z nim grałam na plecach. Mam do niego ogromny sentyment . Gdy przyszłam do Polonii okazało się, że musimy grać w strojach z poprzedniego sezonu. Numer „8” był niestety dużo za duży rozmiarowo, a najmniejsza była 17-stka, która jak na razie mi w miarę służy. W nowej rundzie mamy dostać nowe stroje, także mimo wszystko z wielką niecierpliwością czekam na swoją „8”.
Co uważa pani za swój dotychczasowy sukces?
Za swój dotychczasowy sukces uważam to, że odważyłam się odwrócić całkowicie swoje życie. Wyprowadzić z rodzinnego miasta, zmienić klub sportowy, zacząć nową uczelnię, zmienić zupełnie otoczenie i środowisko. Mimo, że wiele osób namawiało mnie abym odpuściła i dała spokój, ja uparcie wiedziałam czego chce i nie dałam za wygraną. Choć czasem bywa ciężko, wiem że już tyle poświeciłam, że nie mogę się teraz poddać w drodze do spełnienia własnych marzeń.
Chodziła pani do Szkoły Mistrzostwa Sportowego Marcina Gortata. I była pani jedną z najlepszych. Jak ocenia pani tamten czas?
Dwa lata w Szkole Mistrzostwa Sportowego Marcina Gortata były moimi najlepszymi latami w ciągu dotychczasowej edukacji. Jest to świetna szkoła z wielkimi predyspozycjami na dalszy rozwój. Chodząc do SMS MG miałam okazję mieć styczność z największymi gwiazdami, nie tylko polskiego basketu. Codzienne poranne treningi były uciążliwe, lecz każdy wiedział w jakim celu na nie przychodzi i po każdym treningu na pewno wychodził z nowymi umiejętnościami. Teraz widzę ich efekty. Szkoła Mistrzostwa Spotowego Marcina Gortata to nie tylko genialni trenerzy i nauczyciele lecz również wspaniali ludzie. Poznałam tam mnóstwo świetnych młodych sportowców i zapoczątkowałam wiele prawdziwych przyjaźni, które mam nadzieje przetrwają jak najdłużej.
Swoją karierę sportową zaczynała pani w Łodzi. Czy łatwo było odnaleźć się w warszawskim klubie?
To prawda swoją karierę zaczynałam w Łodzi a moim pierwszym klubem był ŁKS Łódź. Przejście było dość ciężkie bo zmieniając klub zmieniałam zarówno miejsce zamieszkania jak i uczelnię. W SKK Polonia Warszawa w tym momencie również skład zespołu zmienił się radykalnie, więc żadna dziewczyna praktycznie się nie znała, chyba że z boiska. Dziewczyny okazały się być świetnymi zawodniczkami jak i koleżankami, więc każda z nas starała się odnaleźć swoje miejsce w drużynie aby stworzyć fajną całość. Na pewno było trudno przebić się, bo jestem jedną z najmłodszych zawodniczek, ale myślę, że jakoś dałam radę.
Kolejne pytanie, trochę wybiegające w przyszłość, ale jak pani uważa, które miejsce zajmiecie na koniec sezonu?
Ciężko powiedzieć które miejsce zajmiemy ponieważ na poziomie tych rozgrywek składy drużyn bardzo się zmieniają, a przeciwnicy są bardzo różnorodni. Na pewno ciężko nad tym pracujemy aby było to miejsce w czołówce tabeli z perspektywą awansu. A jak będzie czas pokaże.
Czy na łamach naszej gazety chce Pani komuś podziękować?
Na pewno chciałabym podziękować wszystkim moim dotychczasowym trenerom, w szczególności Elenie Agafonikowej- Redłowskiej, Eli Nowak- dzięki której między innymi znalazłam się w SKK Polonia Warszawa i Kasi Dulnik, która poświęca swój czas na dalsze szkolenie moich umiejętności, kibicom SKK Polonia Warszawa, którzy są z nami na każdym meczu i z ręką na sercu mogę powiedzieć, że nie jeden klub wyżej postawiony w tabeli może nam ich zazdrościć oraz rodzicom którzy wspierają mnie zawsze i pomimo wszystko.
Dziękuję za rozmowę.