mobile
REKLAMA

Dobry burmistrz to samorządowiec-gospodarz

Z Grzegorzem Pietruczukiem, wiceburmistrzem Bielan, przewodniczącym stowarzyszenia „Razem dla Bielan”, o różnicy między politykiem a samorządowcem, inspiracjach i sporcie na Bielanach rozmawiał Robert Dzięgielewski.

Redakcja
TAGI
Dobry burmistrz to samorządowiec-gospodarz

- Kim chciałeś być kiedy miałeś 12 lat?

- Kiedy miałem 12 lat marzyłem o dostaniu się do Szkoły Orląt i o zostaniu pilotem.

- Co poszło nie tak?

- Niestety mam za słaby wzrok, a to dyskwalifikuje kandydatów na pilotów. Nadal lubię latać samolotami, ale niestety pozostaje mi rola pasażera.

- Są takie zawody, w których jest łatwo określić, czy ktoś jest dobry czy zły. Wiadomo, kto jest dobrym szewcem, malarzem, mechanikiem, a jak rozpoznać dobrego polityka?

- Polityka jest trudno ocenić. Ja powiem szczerze, że jak patrzę na polską politykę, to staram się trzymać od troszkę z boku. Dlatego, że przez ostatnie lata bardziej kojarzy się ona z obrażaniem ludzi, niedopowiedzeniami, czy wręcz kłamstwami. Z tego powodu ja się trzymam jak najdalej od polityki.

- A dobry burmistrz?

- Dobry burmistrz to jest samorządowiec-gospodarz. To jest osoba, która przede wszystkim dba o interes mieszkańców, poprzez realizację ich potrzeb. Ale to nie wszystko - dobry burmistrz także kreuje i zmienia swoje otoczenie, czyli realizuje cele, które ma zapisane w programie wyborczym, z którym idzie do wyborów. Jeśli mieszkańcy decydują się powierzyć mu władzę, to wtedy realizuje na terenie miasta, dzielnicy, czy gminy. Osobiście uważam, że w Polsce samorząd jest najbardziej udaną częścią systemu.

- Czy to nie jest tak, że osamotniony burmistrz, bez zaplecza politycznego w Radzie Dzielnicy, nie za wiele może?

- Ja bym nieco inaczej postawił tę sprawę. Uważam, że najlepiej dla Bielan, ale i oczywiście pozostałych dzielnic Warszawy, byłoby, gdybyśmy mogli burmistrza wybierać w bezpośrednich wyborach. To właśnie taka osoba powinna reprezentować mieszkańców i odpowiadać przed nimi, a nie przed partią polityczną, czy jakimiś wyższymi władzami. Za tym idą kolejne aspekty. Powinniśmy mieć własny budżet, uchwalany lokalnie w dzielnicy. Dzięki temu radni poczuli by się upodmiotowieni. A nie zapominajmy, że to właśnie oni doskonale wiedzą, czego potrzebują mieszkańcy i wskazując konkretne cele trafiają w potrzeby mieszkańców, których przecież są najbliżej nich. I trzecia rzecz – rozszerzenie kompetencji urzędowych dzielnic. Tylko decentralizacja tego procesu zagwarantuje, że mieszkańcy będą czuli, że w swoim urzędzie dzielnicy naprawdę mogą załatwić wszystko, czego potrzebują. Dla przykładu, Bielany, które oficjalnie liczą 135 tysięcy mieszkańców (a nieoficjalnie – 175 tys.), to de facto całkiem spore miasto. Niemniej jednak w wielu przypadkach nie mamy ustawowych kompetencji, aby załatwiać sprawy naszych mieszkańców. Możemy jedynie przesłać ich sprawy do biur Urzędu Miasta i prosić kolegów tam pracujących, aby szybko się nimi zajęli.

- Dobrym przykładem kompletnie nietrafionego podziału kompetencji jest casus seniorskich klubów sportowych. Jako osoba odpowiedzialna w dzielnicy za sport znasz temat „od poszewki”.

- Dokładnie tak. To jest przykład, który pokazuje, że bardziej niezależna gmina może dofinansowywać seniorski klub sportowy. My realizujemy zadania sportowe dla dzieci i młodzieży i nieskromnie powiem, że wychodzi nam to naprawdę doskonale. Wyniki na Bielanach są takie, że jesteśmy w czołówce klubów młodzieżowych. G8 jest pierwszy na 1200 sklasyfikowanych. To jest absolutny lider! Mamy też świetny i utytułowany AZS AWF. Na prawdę przykładów mógłbym wymieniać dużo, a co najlepsze – nasze kluby młodzieżowe fantastycznie się rozwijają, mają super zaplecze i ludzi z pasją, którzy każdego dnia budują przyszłość bielańskiego, ale i polskiego sportu. Z drugiej strony mamy z kolei przykład Hutnika, któremu bardzo chcemy pomóc. Gdyby Hutnik mieścił się przykładowo w pobliskich Łomiankach, to burmistrz mógłby mu pomagać i dofinansowywać klub, stwarzać po prostu warunki do rozwoju, choćby dawać bezpłatnie obiekty do użytkowania. My jako dzielnica nie mamy do tego prawa i sport seniorski w Warszawie nie jest dofinansowany de facto nawet przez Urząd Miasta. Jest po prostu zupełnie pominięty. W starciu na nakłady na sport seniorski np. Nowego Dworu z Warszawą, Warszawa przegrywa, a przypomnę, że jesteśmy największym miastem w Polsce, z blisko 16 miliardowym budżetem.

- Przeglądając informacje prasowe zauważyłem, że nie pojawiasz się jako bohater kontrowersji, raczej angażujesz się w inicjatywy oddolne, albo występujesz jako komentator.

- To nie jest do końca prawda, bo kontrowersje zawsze są. Nie wszystkie decyzje są popularne, ale rola jaką przyjąłem opiera się na potrzebie tłumaczenia wszystkich moich decyzji. Dlatego nie unikam kontaktu z ludźmi, nawet jak decyzja jest trudna, bo takie też się zdarzają. Czasem coś się nie uda, coś nie idzie. Należy powiedzieć prawdę – dlaczego coś się nie udaje. 95% ludzi to zrozumie i powie: „Ok., to jest życie. Takie rzeczy się zdarzają”, a jeśli się nie tłumaczy, to pojawiają się nieporozumienia, która najczęściej się jeszcze nawarstwiają. Dlatego jestem maksymalnie otwarty, aczkolwiek to kosztuje mnie ogromną ilość czasu. To nie jest praca od 8 do 16, tylko od 7 do 22, czasem 23. Jak człowiek zostaje samorządowcem, to powinien się godzić na taki rozkład swojego czasu i swojego życia.

- Z czego musisz zazwyczaj najbardziej się tłumaczyć?

- Przede wszystkim z opóźnień przy najróżniejszego rodzaju projektach, chociażby w budżecie partycypacyjnym. Tego, że musimy przejść przez całą procedurę przetargową. Staram się rozpisać mieszkańcom, jak wygląda przeprowadzenie inwestycji, wtedy widać jak na dłoni, że ewentualne opóźnienia nie wynikają złej woli. Jeśli jest do zrealizowania kilkadziesiąt małych inwestycji, to przy każdej przechodzimy tę samą procedurę. Musimy przejść tworzenie programu funkcjonalno-użytkowego, wszystkie możliwe etapy podpisywania dokumentacji przetargowej, potem rozstrzygnąć przetarg. Czasami się udaje przetarg rozstrzygnąć, czasami nie. Firmy dają zawyżone kosztorysy i dzielnica nie może w takim wypadku przetargu rozstrzygnąć. Zdarza się, że firmy się wycofują z przetargu, a mieszkańcy oczekują szybkiej realizacji. I ja to rozumiem! Powiem szczerze, te opóźnienia wpływają na dużą ilość wymienianych informacji. Ostatnio, w przeddzień podpisania umowy, wycofał się wykonawca jednego z placów zabaw. I teraz mamy problem, bo chcieliśmy wykonać go w tym roku, a musimy rozpisać nowy przetarg i już wiadomo, że do końca roku plac zabaw nie powstanie. Procedura przetargowa potrwa 3 miesiące, a potem jeszcze trzeba ten plac wybudować.

- W jaki sposób odbywa się podział kompetencji w Zarządzie Dzielnicy?

- Podziału dokonuje Zarząd poprzez uchwałę, jest to poprzedzone rozmowami, kto za jakie dziedziny chciałby odpowiadać. Ponieważ jest to moja 3 kadencja w Zarządzie, to de facto jest bardzo niewiele wydziałów których nie nadzorowałem. Poznałem wszystkie wydziały merytoryczne poza oświatą i to jest ogromna wiedza niezbędna, aby sprawnie interweniować w wielu sprawach.

- Skoro Twoje kompetencje z każdą kadencją rosną, jaki w takim razie będzie twój następny krok?

- O tym zadecydują wyborcy w wyborach w 2018 roku. Będziemy startować z komitetu lokalnego, który będziemy budować w oparciu o Stowarzyszenie Razem dla Bielan, którego jestem Przewodniczącym. Jest to stowarzyszenie, które skupia ok. 100 osób z Bielan. Naszym celem jest przede wszystkim działanie na rzecz naszej małej ojczyzny, a nie jest robienie polityki.

- Ostatnio w bielańskich parkach pojawiły się zadaszone ławki z przewijakami dla dzieci, skąd pomysł na takie rozwiązanie?

- Inspiracja przyszła od mojej siostry, która ma dwóch synów i kiedy zobaczyła takie ławki od razu zapytała, dlaczego nie ma podobnych na Bielanach. Potem jeden z radnych złożył interpelację w tej sprawie. Udało nam się zaoszczędzić pieniądze i pod koniec września postawiliśmy cztery ławki w tzw. „spacerowych” punktach dzielnicy. Zobaczymy jak zostaną przyjęte. Jeśli pomysł się sprawdzi, będziemy chcieli dostawić je przy kilkunastu placach zabaw, żeby mamy z małymi dziećmi mogły usiąść w cieniu i nakarmić maluszki i spokojnie je przewinąć. Taka mała architektura bardzo się mieszkańcom Bielan podoba.

- Z naszej rozmowy wynika, że dobry samorządowiec słucha głosu mieszkańców.

- To jest podstawa. Naszym celem jest selekcja dobrych pomysłów, znalezienie na nie pieniędzy i ich realizacja . Dbanie oto, aby były wykonane zgodnie z procedurami. Wiele rzeczy się udaje w ten sposób przeprowadzać, ale nie ma co ukrywać, że jest jeszcze dużo do zrobienia. Ważne jednak, że Bielany cały czas zmieniają się na lepsze, jest tu coraz wygodniej, lepiej i po prostu ładniej.

KOMENTARZE

aktualności

więcej z działu aktualności

sport

więcej z działu sport

kultura i rozrywka

więcej z działu kultura i rozrywka

Drogi i Komunikacja

więcej z działu Drogi i Komunikacja

Kryminalne

więcej z działu Kryminalne

KONKURSY

więcej z działu KONKURSY

Sponsorowane

więcej z działu Sponsorowane

Biznes

więcej z działu Biznes

kulinaria

więcej z działu kulinaria

Zdrowie i Uroda

więcej z działu Zdrowie i Uroda