mobile
REKLAMA

Dziki wygrały derby stolicy

Legia Warszawa musiała uznać wyższość Dzików w derbowym starciu na Bemowie. Choć Zieloni Kanonierzy po przerwie potrafili wypracować sobie solidne prowadzenie, końcówka należała do rywali, którzy lepiej wykorzystali swoje okazje i triumfowali 84:79.

Marcin Kalicki
Dziki wygrały derby stolicy

Derby rozpoczęły się od udanej akcji Wojciecha Tomaszewskiego, który po przechwycie otworzył wynik, ale Dziki szybko odpowiedziały serią trafień. Najpierw trafił Bennett Vander Plas, chwilę później dorzucił punkty Rivaldo Soares, a kolejne oczka dołożył Odinakachim Oguama. Seria 8:0 wyprowadziła gości na sześciopunktowe prowadzenie i zmusiła trenera Heiko Rannulę do wzięcia szybkiego czasu. Krótka przerwa przyniosła poprawę – Tomaszewski ponownie znalazł drogę do kosza, a swoje pierwsze punkty w meczu dołożył Shane Hunter. Dzięki temu Legia zbliżyła się na dwa oczka, lecz Dziki znów szybko odskoczyły. Dwie proste straty gospodarzy pozwoliły rywalom wykorzystać kontry i odzyskać sześciopunktową przewagę. Końcówka kwarty należała do gości. Legia miała problem ze skutecznością, a Dziki krok po kroku powiększały prowadzenie. Ostatnie punkty tej odsłony zdobył były legionista Grzegorz Kamiński, ustalając wynik pierwszej kwarty na 20:12 dla Dzików.

Początek drugiej kwarty przyniósł wreszcie lepszą grę legionistów. Po celnym rzucie za trzy Michała Kolendy przewaga Dzików stopniała do zaledwie jednego punkt, co skłoniło trenera gości, Marco Legovicha, do natychmiastowej reakcji i wzięcia czasu. Po wznowieniu gry oba zespoły odpowiadały sobie praktycznie akcja za akcję i na pięć minut przed przerwą nadal minimalnie prowadziły Dziki – 31:30. Chwilę później jednak Legia popełniła dwa kosztowne błędy, które bezlitośnie wykorzystał świetnie dysponowany tego dnia Bennett Vander Plas. Najpierw pewnie trafił dwa rzuty osobiste, a następnie dołożył trójkę, powiększając przewagę gości do sześciu punktów. Przy wyniku 30:36 o czas poprosił trener Heiko Rannula. Niestety tuż po przerwie Dziki kontynuowały dobrą serię – tym razem dwukrotnie zza łuku trafił Landrius Horton, powiększając przewagę gości do dziewięciu punktów. Legioniści jednak szybko odpowiedzieli i po trójce Ojārsa Siliņša zdołali zmniejszyć stratę do dwóch punktów. Były to ostatnie punkty w pierwszej połowie, która zakończyła się wynikiem 42:40 dla Dzików.

Po przerwie obie drużyny wróciły na parkiet z nastawieniem na ofensywę. Początek trzeciej odsłony to wymiana ciosów i wysoka skuteczność po obu stronach, co sprawiło, że wynik oscylował wokół remisu. Po trzech minutach zaciętej walki na tablicy widniał wynik 48:48. Dopiero strata Dzików przerwała ten rytm, a Michał Kolenda wykorzystał okazję, trafiając za trzy. Legia zbudowała pięciopunktową przewagę 55:50, co zmusiło trenera gości do wzięcia czasu. Po przerwie Dziki na moment doprowadziły do wyrównania, ale legioniści szybko odzyskali kontrolę. Najpierw trafił z dystansu Maksymilian Wilczek, a chwilę później jego rzut powtórzył Race Thompson, powiększając prowadzenie Legii do sześciu punktów – 61:55. Końcówka kwarty również należała do gospodarzy. Kolejną trójkę dołożył Michał Kolenda, podkreślając świetną ofensywną dyspozycję Legii w tej części meczu. Dziki odpowiedziały jedynie trafieniem Tahlika Chaveza. Przed decydującą odsłoną Legia prowadziła 68:61.

Ostatnia kwarta zaczęła się fatalnie dla Legii. Gospodarze w ciągu zaledwie dwóch minut stracili całą wypracowaną przewagę, a po kolejnych punktach zdobytych przez Grzegorza Kamińskiego Dziki objęły jednopunktowe prowadzenie 69:68. Heiko Rannula natychmiast poprosił o czas. Krótka przerwa przyniosła efekt. Ben Shungu pewnie wykorzystał dwa rzuty osobiste, a po chwili, po stracie Dzików, Ojārs Siliņš zakończył kontrę celnym rzutem. Na cztery minuty przed końcem Legia prowadziła trzema punktami. Spotkanie było jednak niezwykle wyrównane i żadna z drużyn nie potrafiła odskoczyć. Po jednym celnym osobistym Shungu, na minutę przed końcem meczu mieliśmy remis 78:78. Kluczowa okazała się kolejna akcja – Jordan Horton trafił za trzy, wyprowadzając Dziki na prowadzenie 81:79. W odpowiedzi Legia miała szansę wyrównać, ale rzut Race’a Thompsona nie znalazł drogi do kosza. Na dwanaście sekund przed końcem faulowany został ponownie Horton, po czym trener Rannula poprosił o czas. Zawodnik Dzików wykorzystał jeden rzut osobisty. Niestety, w kolejnej akcji legioniści popełnili stratę, którą zakończył efektownym wsadem Bennett Vander Plas, przypieczętowując zwycięstwo Dzików w derbowym starciu

Legia Warszawa – Dziki Warszawa 79:84 (12:20, 28:22, 28:19, 11:23)

Składy:

Legia: Benjamin Shungu, Ojārs Siliņš, Race Thompson, Michał Kolenda, Wojciech Tomaszewski, Shane Hunter, Maksymilian Wilczek, Carl Ponsar, Błażej Czapla, Dawid Niedziałkowski –.

Dziki: Bennett Vander Plas, Landrius Horton, Dontay Caruthers, Grzegorz Kamiński, Łukasz Frąckiewicz, Odinakachim Oguama, Rivaldo Soares, Tahlik Chavez, Krzysztof Kempa, Michał Aleksandrowicz, Grzegorz Grochowski –.

/Marcin Kalicki/

Źródło/Fot. Legia Warszawa Sekcja Koszykówki

KOMENTARZE

aktualności

więcej z działu aktualności

sport

więcej z działu sport

kultura i rozrywka

więcej z działu kultura i rozrywka

Drogi i Komunikacja

więcej z działu Drogi i Komunikacja

Kryminalne

więcej z działu Kryminalne

KONKURSY

więcej z działu KONKURSY

Sponsorowane

więcej z działu Sponsorowane

Biznes

więcej z działu Biznes

kulinaria

więcej z działu kulinaria

Zdrowie i Uroda

więcej z działu Zdrowie i Uroda