Kulinarne gusta naszych przodków - potrawy w przedwojennej restauracji w Warszawie.
Zupa rakowa, duszony kapłon, majonez z sandacza, zając w śmietanie czy filet z kuropatwy. Dziś już raczej nie uraczymy w restauracji tych potraw, którymi zajadali się nasi dziadowie. Co jadali mieszkańcy przedwojennej Warszawy?
Spacerując ulicami Warszawy można odkryć, że przy większości ulic mieści się przynajmniej jeden kebab, pizzeria lub inny fast-food. Dominują kuchnie zagraniczne. Czy zadajemy sobie pytanie, jak wyglądało to kiedyś... na przykład przed wybuchem wojny? Do dziś nie zachowało się zbyt dużo jadłospisów przedwojennych restauracji i barów. Te ocalałe zostały zebrane w książkach, rocznikach statystycznych i innych dotyczących historii i wspomnień z życia w stolicy.
Na podstawie tych źródeł możemy dowiedzieć się, że nad zagraniczne przysmaki przedkładano produkty lokalne. Do najbardziej popularnych potraw należały barszcz, rosół, zsiadłe mleko z kartoflami. Niesłabnącą popularnością cieszyły się także potrawy tj. flaki i bigos - dziś równie popularne. Prawdziwym rarytasem natomiast była zupa rakowa podawana w najwykwintniejszych lokalach.
Bardzo popularne były dania rybne, takie jak: karaś w śmietanie, szczupak smażony, sandacz po polsku, lin lub karp a la Nelson. Warto w tym miejscu dodać, że w tamtych czasach (w porównaniu z dzisiejszymi) ryby były naprawdę tanie. Dania mięsne to przede wszystkim bryzole (polędwica wołowa, wieprzowa lub końska, pokrojona w poprzek, ubita, specjalnie przyprawiona i usmażona), befsztyki, sznycle i zrazy. Te ostatnie były uwielbiane w wersji po nelsońsku. Równie chętnie jadano wszelkiego rodzaju drób i ptactwo. Dziś wszechobecny kurczak i indyk, częściej ustępował miejsca kaczce, gęsi, perliczce, bażantowi, kuropatwie i kapłonowi (tj. wykastrowany i specjalnie utuczony młody kogut - prawdziwy rarytas). Ponadto jedzone były wszelkiej maści podroby jak módżek, ozorek, cynaderek i wspomniane wcześniej flaki.
Modne były także kanapki serwowane w barach jako zakąska do piwa lub wódki. Jednym z takich barów był Bar Sandwich, serwujący oprócz urozmaiconych kanapek także: śledzia po królewsku, karpia po żydowsku lub węgorza w galarecie.
Ile kosztowało stołowanie się “na mieście”?
W drogiej restauracji Victoria za przykładowy obiad: bulion (0,80 zł), bryzol z polędwicy (3,00 zł) i mizerię (1,00) trzeba było zapłacić 4,80 zł. W restauracji Savoy takie danie kosztowało jeszcze więcej. Przykładowo porcja majonezu z homara wynosiła cenę 13,20 zł. Popularne jadłodajnie serwowały obiady dwudaniowe w cenach 0,80 - 1,00 zł i trzydaniowe w cenach 1,00 - 1,20 zł. Flaki kosztowały około 0,50 zł.
Na wykwintne obiady w luksusowych restauracjach mogli pozwolić sobie sędziowie, prokuratorzy, komisarze policji, kapitani Wojska Polskiego i inni, których zarobki pozwalały na bywanie w takich miejscach. Robotnicy i zwykli urzędnicy raczej je omijali, wybierając przystępne cenowo ich kieszeni tanie restauracje, jadłonomie i bary. I tak na przykład -jak podają źródła- urzędnicy po wyjściu z pracy upodobali sobie restaurację Englera, mieszczącą się przy Alejach Jerozolimskich 23. Z kolei taksówkarze, dorożkarze i inni nocni pracownicy stołowali się w otwartym do późnych godzin nocnych Barze Pod Setką.
Niestety wojenne zniszczenia spowodowały zniknięcie ówczesnych restauracji i barów z krajobrazu Warszawy razem z towarzyszącym im klimatem i potrawami. Restauracje, które nadal działają w tych samych miejscach, co w czasie międzywojennym to restauracje mieszczące się w hotelach Bristol, Europejskim i Polonia Palace.
Fot. wikipedia commons