Legia nie pozostawiła złudzeń. Efektowne zwycięstwo Zielonych Kanonierów
Po pierwszym meczu serii ćwierćfinałowej pomiędzy Legią Warszawa a Kingiem Szczecin, który zakończył się triumfem stołecznej ekipy po dogrywce, wszyscy oczekiwali podobnych emocji także w drugim starciu obu zespołów. Tylko do przerwy szczecinianie byli dla Legii równorzędnym przeciwnikiem. Druga połowa zdecydowanie należała do gospodarzy, którzy wygrali 90:67 i w prowadzą 2:0 w rywalizacji toczonej do trzech zwycięstw.
Tak jak w czwartek, tak i tym razem to legioniści lepiej zaczęli mecz, po kilku minutach prowadzili 10:4, ale podopieczni trenera Jesusa Ramireza szybko dogonili rywali dzięki udanym akcjom Mateusza Zębskiego i Tookie’ego Browna. Kolejne punkty dorzucił Maciej Lampe i pierwsza kwarta padła łupem Kinga Szczecin, 20:17. Warszawianie szybko odzyskali prowadzenie - zza łuku przymierzył Dariusz Wyka, a z półdystansu trafił Grzegorz Kulka. Gra wyrównała się choć inicjatywę posiadali gospodarze, King potrafił jednak zdobywać 5-6 punktów z rzędu i wciąż był blisko legionistów. Końcówka pierwszej połowy to sporo niedokładności z obu stron, do szatni zespoły udały się przy stanie 40:36 dla miejscowych.
Po 15 minutach przerwy warszawianie wyszli bardzo zmotywowani i z chęcią zdominowania wydarzeń na boisku. Cel swój szybko osiągnęli - koncertowo grał Jamel Morris, który w ciągu 80 sekund aż trzykrotnie trafił za trzy punkty. To był przełomowy moment meczu, bowiem Legia prowadziła wówczas 49:38 i jak się okazało, przewagi już nie oddała do samego końca meczu. King nie miał odpowiedzi na dynamicznych warszawian, którzy raz po raz nękali defensywę szczecinian. Efektem tego było prowadzenie stołecznej drużyny 64:49.
Czwarta kwarta nie przyniosła nagłego zwrotu akcji – wciąż to zespół trenera Wojciecha Kamińskiego niepodzielnie rządził na boisku. Efektownymi wsadami popisywał się Earl Watson, a z rywalami zatańczył Lester Medford, który także zaliczył bardzo dobry występ. Szczecinianie pogodzeni z porażką nie byli już tak bardzo waleczni jak na początku tego starcia. Legia grała do końca ostatecznie triumfując aż 90:67. Warszawianie prowadzą w serii ćwierćfinałowej 2:0. Zespół, który jako pierwszy zwycięży trzy razy, awansuje do półfinału Energa Basket Ligi.
Mecz nr3 odbędzie się w Szczecinie, 6 kwietnia o godzinie 17:35.
„Zagraliśmy świetne spotkanie z którego jesteśmy zadowoleni. W drugiej połowie uciekliśmy Kingowi na bezpieczny dystans dzięki czemu obyło się dziś bez emocjonującej końcówki. Prowadzimy 2:0, ale doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że rywale rzucą absolutnie wszystkie siły w meczu numer trzy i czeka nas bardzo ciężka przeprawa” – powiedział Grzegorz Kulka.
Legia Warszawa – King Szczecin 90:67 (17:20, 23:16, 24:13, 26:18)
Legia: Jamel Morris 21, Earl Watson 14, Lester Medford 13, Grzegorz Kulka 12, Walerij Lichodiej 12, Jakub Karolak 7, Dariusz Wyka 5, Nickolas Neal 4, Jakub Sadowski 2, Benjamin Didier-Urbaniak 0, Grzegorz Kamiński 0, Adam Linowski 0.
Trener: Wojciech Kamiński, as. Marek Zapałowski
King: Tookie Brown 16, Cleveland Melvin 13, Maciej Lampe 9, Rodney Purvis 8, Jakub Schenk 6, Michael Fakuade 6, Mateusz Zębski 4, Paweł Kikowski 3, Mateusz Bartosz 2, Zach Thomas 0, Wojciech Czerlonko 0.
Trener: Jesus Ramirez, as. Maciej Majcherek