Lider Polonii nie straszny
W środę (2.05) na stadionie przy ulicy Konwiktorskiej doszło do hitowego starcia w III lidze. Czwarta w tabeli Polonia mierzyła się z liderem, Lechią Tomaszów Mazowiecki. Dzień wcześniej swój mecz z Ursusem przegrał Widzew, w efekcie czego Lechia potrzebowała choćby punktu, żeby odskoczyć łodzianom.
Mecz zapowiadał się pasjonująco i taki też był. Trener Czarnych Koszul, Krzysztof Chrobak, po raz kolejny zmuszony był ustalać skład w myśl przysłowia "tak krawiec kraje jak mu materii staje." Jego drużyna od kilku tygodni jest przetrzebiona kontuzjami oraz pauzami za kartki, jednak ci, którzy wyszli na murawę, zagrali bez kompleksów.
Początek spotkania należał do Lechii, goście ze sporym animuszem starali się narzucić gospodarzom swój styl gry i mieli przewagę w posiadaniu piłki, co przeciwnikom Polonii zdarza się bardzo rzadko. Po upływie kilkunastu minut mecz coraz bardziej się wyrównywał i Polonia zaczęła dochodzić do głosu. Pierwsze poważne zagrożenie stworzyła w 20 minucie po rzucie wolnym i od razu przyniosło to efekt w postaci bramki. Po sprytnym kombinacyjnym rozegraniu wynik otworzył Krystian Pieczara.
Ten gol jeszcze podbudował Polonię, która z każdą minutą zyskiwała większą kontrolę nad tym meczem. Podkreślić trzeba świetny występ całej polonijnej defensywy, która poprzednie dwa mecze miała fatalne, straciła w nich pięć bramek. Jednak w środę przeciwko najskuteczniejszej drużynie ligi zagrała bezbłędnie i dusiła niemal wszystkie akcje gości w zarodku. Przed przerwą Polonia mogła podwyższyć wynik, jednak nie wykorzystała swoich okazji, natomiast Lechia zakończyła pierwszą część meczu bez celnego strzału.
Na drugą połowę goście wyszli z zamiarem odwrócenia losów meczu. Zmobilizowali się w szatni i zaczęli drugą część podobnie jak pierwszą, od energicznych prób ataków. Polonia z kolei znów wyczekała swój moment i w 49 minucie zadała Lechii cios, po którym goście już się nie podnieśli. Długie podanie z własnej połowy na wolne pole posłał Bochenek, tam do piłki dopadł Mateusz Małek i ruszył na bramkę. Już w polu karnym położył obrońcę zwodem na zamach i zaskoczył bramkarza precyzyjnym strzałem w krótki róg. Było 2:0.
Po tej bramce z Lechii zupełnie zeszło powietrze, Polonia natomiast grała już na pełnym spokoju, jednak nadal z koncentracją. Już do końca meczu Czarne Koszule nie dały gościom szansy na nawiązanie kontaktu i wynik już nie uległ zmianie. Lechia, która w tym sezonie zdobyła najwięcej goli w lidze, a w poprzednim meczu rozbiła Pelikana 5:0, w meczu na K6 oddała tylko jeden celny strzał. Ten mecz może być przełamaniem dla Polonii, która ostatnio w obronie grała bardzo przeciętnie.
Szymon Przedpełski
Foto: kspolonia.pl