Miłość do sztucznej inteligencji
Film pełen tajemnic, samotności, szczęścia, bólu rozczarowań... i sztucznej inteligencji w roli postaci drugoplanowej. Czy związek między nią i człowiekiem jest możliwa? Theodore postanowił spróbować... [RECENZJA]
„Ona” to produkcja filmowa w reżyserii i ze scenariuszem Spike’a Jonze’a. Wyprodukowany w USA melodramat z elementami Sci-Fi swoją premierę miał w 2013 roku. Jego sukces odzwierciedlają nie tylko liczne nominacje, ale zdobycie Oscara oraz Złotego Globu w kategorii „najlepszy scenariusz” w 2014 roku.
Film ten już od pierwszych kadrów przyciąga uwagę widza. Theodore (Joaquin Phoenix) to samotny mężczyzna w nowoczesnej metropolii. Chociaż jego miasto obfituje w ogromne przestrzenie wypełnione ludźmi, każdy żyje w swoim własnym świecie. Kręci się on wokół zawsze obecnej technologii i wydaje się, że nie ma w nim miejsca na prawdziwe interakcje. Dobrym tego przykładem jest praca Theodore’a, który zajmuje się pisaniem personalnych listów w imieniu innych ludzi. Listów pełnych miłości, ckliwości i zaangażowania - uczuć, których główny bohater wydaje się być pozbawiony.
Wszystko zaczyna się jednak zmieniać w dniu, gdy postanawia zainstalować nowoczesny system operacyjny. Jego zadaniem jest poznawanie potrzeb użytkowników i zaspokajanie ich. Między nim a Samanthą (głos Scarlett Johansson) - OS-em wygenerowanym specjalnie dla niego - od pierwszej chwili zawiązuje się nić porozumienia. Z czasem ta więź ewoluuje, a razem z nią dwójka bohaterów. Oboje na swój sposób stają się odkryć, czym tak naprawdę jest człowieczeństwo i jakie miejsce zajmuje w ich związku.
„Ona” nie bez powodu została wyróżniona za swój scenariusz. W niecodzienny i nienachalny sposób przedstawia nam wizję społeczeństwa wysoko rozwiniętego technologicznie. Widz z pewną dozą rozpoznania może odnieść przedstawioną rzeczywistość do swojego życia. Jednakże elementy sci-fi są jedynie tłem, nadającym sens rzeczywistości, którą Jonze chce faktycznie zgłębić. Świat uczuć, relacji, oczekiwań, granic i odpowiedzialności zostaje więc ukazany w zupełnie nowym świetle, ponieważ mimo świetnej asysty OS-a, narrację prowadzi jedna osoba - Theodore. Skonfliktowany wewnętrznie człowiek, którego przemiana i jej konsekwencje skupiają naszą uwagę przez cały film.
Podsumowując, „Ona” to widowisko warte obejrzenia. Świetna gra aktorska Phoenixa oraz Johansson pozwala łatwo wczuć się w przedstawianą historię. Film porusza wiele tematów w sposób zachęcający do refleksji, jednocześnie oferując klarowną fabułę bez nagromadzenia niepotrzebnych wątków. Zdecydowanie polecam obejrzeć ten melodramat szczególnie w towarzystwie, by wspólnie odpowiedzieć na pytania postawione przed widzami przez reżysera.
fot. warnerbros.com