Najlepsza ósemka w Polsce brzmi dumnie
O karierze, sukcesach i rodzinnej rywalizacji z Jakubem Buczkiem, przyjmującym siatkarskiej drużyny UMKS MOS Wola Warszawa rozmawia Marcin Kalicki.
Marcin Kalicki: Zanim poświęciłeś się siatkówce trenowałeś piłkę nożną…
Jakub Buczek: Prawie jak każdy młody chłopak zaczynałem od futbolu. Trenowałem piłkę nożna cztery lata i pływanie przez półtora roku.
M.K.: Swoją przygodę z piłką siatkową rozpocząłeś w Stalowej Woli pod czujnym okiem trenera Ireneusza Kryszczuka. Co spowodowało, że porzuciłeś futbol dla tej dyscypliny?
J.B.: Decyzję o zmianie dyscypliny tak naprawdę pomógł mi podjąć tata. Już od jakiegoś czasu pozycja bramkarza do końca nie dawała mi satysfakcji. Chodziło mi po głowie boisko i akcja, w której biorę bardzo czynny udział. Razem z tatą postanowiliśmy, że skończę z futbolem, a ponieważ sport mam we krwi to zamieniłem piłkę nożną na siatkową. Cegiełkę do mojej decyzji dołożył również fakt, że mój starszy brat Kacper już wtedy grał w siatkówkę w klubie Orkan Nisko i między innymi on jak i mój nauczyciel wychowania fizycznego w szkole podstawowej pan Wasyliszyn zaszczepili we mnie miłość do siatkówki. Za to dziś chciałbym mu bardzo podziękować i serdecznie go pozdrowić. Prawdziwą przygodę z siatkówką i profesjonalne treningi zacząłem w szóstej klasie szkoły podstawowej pod skrzydłami trenera Ireneusza Krzyszczuka w UKS "Dwójka" Stalowa Wola. Zawdzięczam mu to, że widział we mnie potencjał siatkarski i nauczył mnie podstawowych technik gry w siatkówkę. Z perspektywy czasu dziś mogę stwierdzić, że jego wkład w pracę ze mną w dużej mierze zaprocentował w tym co dotychczas osiągnąłem w swojej karierze w młodzieżowej siatkówce.
M.K.: W 2018 roku przyjechałeś do Warszawy. Co zdecydowało, że wybrałeś stolicę?
J.B.: Po ukończeniu gimnazjum i za namową trenera z Rzeszowa, złożyłem dokumenty do liceum sportowego w tym mieście, aby grać w zespole AKS Resovia. Jednak po rozmowie z rodzicami i starszym bratem zdecydowałem się też na pójście na testy do UMKS MOS Wola Warszawa, gdzie spotkałem sie z pozytywnym przyjęciem kadry trenerskiej MOS-u. Wtedy zakiełkowała mi myśl, że może nie Rzeszów, a jednak Warszawa. Po powrocie do domu i przeanalizowaniu z moimi bliskimi wszystkich za i przeciw, podjąłem ostateczną decyzję, dlatego jestem dziś w MOS-ie.
M.K.: Grałeś już jako przyjmujący, występowałeś również na boisku jako atakujący. Na której pozycji lepiej się czujesz?
J.B.: Moją pozycją na boisku jest przyjęcie. Trener Ireneusz Krzyszczuk twierdził, że jestem do niej stworzony. Tak, to prawda, grałem również z dużymi sukcesami na pozycji atakującego w Mistrzostwach Polski juniorów i kadetów w 2019 roku, ale nie wynikało to jednak tak do końca z mojej decyzji, a potrzeby drużyny. Trenerzy nie jednokrotnie podkreślali, że jestem zawodnikiem wszechstronnym i można z pełną odpowiedzialnością zmieniać mi pozycje. Mimo sukcesów jakie osiągnąłem na pozycji atakującego dużo lepiej się czuje na przyjęciu, ponieważ pozycja ta daje mi większy wachlarz zagrań.
M.K.: W Mistrzostwach Polski kadetów w Szczytnie zdobyłeś z UMKS MOS Wola srebrny medal. Jednocześnie zostałeś wybrany najlepszym atakującym turnieju finałowego zdobywając blisko 100 punktów. Które z tych osiągnięć jest dla Ciebie cenniejsze?
J.B.: Wszystkie osiągnięcia, które pan wymienił są dla mnie ważne. Jednak siatkówka jest sportem drużynowym i zawsze na pierwszym miejscu jest zespół, a nagrody indywidualne są niezwykle miłym dodatkiem i nie byłyby możliwe do osiągnięcia bez moich kolegów z drużyny. Choć nie ukrywam zadowolenia z indywidualnej nagrody najlepszego atakującego Mistrzostw Polski to z faktem tym związany był jednak duży niedosyt, gdyż przez pomyłkę organizatorów statuetką otrzymałem dopiero po oficjalnej ceremonii. W wyniku zasady fair-play przekazał mi ją kolega Bartosz Gomułka, który otrzymał ją pomyłkowo.
M.K.: W tym roku z drużyną juniorów wygrywacie póki co wszystko co można było wygrać: sezon zasadniczy, Mistrzostwa Mazowsza, turniej ćwierćfinałowy i półfinałowy Mistrzostw Polski. Teraz czas na finał. Jesteście wśród ośmiu najlepszych drużyn w kraju. Jaki macie cel minimum na ten turniej?
J.B.: Cieszą mnie dotychczasowe osiągnięcia naszego zespołu mimo, że nie przyszły nam one łatwo. Najlepsza ósemka w Polsce brzmi dumnie. Marzy mi się medal, ale aby to osiągnąć to pierwszym celem do zrealizowania jest wejście do ścisłej czwórki i walka o miejsca na podium.
M.K.: Mimo młodego wieku miałeś okazję zadebiutować już w drużynie seniorskiej…
J.B.: Zgadza się. Już w ubiegłym jak i w tym roku miałem szansę grać i trenować z seniorami oraz zbierać od nich cenne doświadczenie.
M.K.: W ubiegłym sezonie grałeś przeciwko bratu, który występował wówczas w Legii.. Jakie to uczucie?
J.B.: Był to mecz, w którym zdobyłem swoje pierwsze punkty w II lidze. Za wszelką cenę chciałem zablokować brata lecz niestety nie było mi to dane. Z drugiej strony było to bardzo ciekawe doświadczenie. Zawsze mówiliśmy, że fajnie by było zgrać razem, a tu los nam zrobił psikusa i zagraliśmy przeciwko sobie.
M.K.: W obecnym sezonie macie okazję razem trenować w MOS-ie Wola. Czujesz wsparcie Kacpra czy bardziej jest to rodzinna rywalizacja?
J.B.: Zgadza się, jesteśmy w tej chwili w jednej drużynie. Gdy jestem tak naprawdę u progu swojej kariery, a mój brat już trochę za sobą ma, czuje ogromne wsparcie z jego strony. Po cichu może zazdrości mi tego, że w tym wieku jestem już tam gdzie jestem, ale czuję jego wielkie wsparcie jako młodszy brat. Uważam, że bardzo mi kibicuje i jest dumny z moich osiągnięć. Tak naprawdę dużo mu zawdzięczam, zawsze mogę na niego liczyć zarówno w sporcie, jaki i w życiu codziennym, bo nie zapominajmy jestem 250 kilometrów od domu. Kacper wspiera mnie zawsze, gdy tego potrzebuje, a rywalizacja na treningu jest, ale oczywiście czysto sportowa.
M.K.: Zawodnik, na którym się wzorujesz to?
J.B.: Moim ulubionym zawodnikiem jest Bartosz Kurek. Jest bardzo waleczny i bardzo dużo z siebie daje na boisku. Ja podobnie jak on jestem rotowany pomiędzy dwoma pozycjami przyjęciem i atakiem. Jest moim sportowym wzorem do naśladowania.
M.K.: Największe sportowe marzenie…
J.B.: Każdy kto trenuje zawodowo jakikolwiek sport ma marzenie reprezentować swój kraj na arenach międzynarodowych. Byłbym najbardziej szczęśliwy, gdyby dane było mi stanąć na środku boiska w koszulce z orzełkiem na piersi i z tysiącami kibiców na hali oraz widzów przed telewizorami zaśpiewać Mazurka Dąbrowskiego przed meczem.
M.K.: Jak zatem chciałbyś, aby potoczyła się Twoja dalsza kariera?
J.B.: Teraz zależy mi na medalowym miejscu Mistrzostw Polski juniorów. Kolejny rok to ostatni sezon w młodzieżowej siatkówce i też fajnie byłoby osiągnąć szczyty, a następnie skupię się na seniorskiej siatkówce mając nadzieję grania w najlepszych ligach na świecie: włoskiej lub naszej polskiej Pluslidze, oczywiście nie zapominając o kadrze Polski, w której występy są moim marzeniem.
M.K.: Dziękuję za rozmowę i życzę, aby marzenia się spełniły.