Najważniejsza jest jedność
O początkach kariery, pracy trenerskiej i marzeniach związanych z kobiecą koszykówką z Katarzyną Dulnik, mistrzynią Europy z 1999 roku, obecnie trenerem kobiecej drużyny Polonii Warszawa rozmawiał Andrzej Sitko
Można powiedzieć, że pochodzisz ze sportowej rodziny. Czy uprawianie sportu było naturalnym etapem w twoim życiu, czy zostało w jakiś sposób narzucone przez środowisko rodzinne?
Podejrzewam, że w jakiś sposób przez środowisko rodzinne tak, ale nie przez ludzi. Byłam najmłodszą dziewczynką w rodzinie. Mój brat Andrzej i Marek brat cioteczny – syn Romy Olesiewicz, doskonałej koszykarki, która grała z moją mamą – byli chłopcami, którzy chętnie uprawiali sport. Marek zajął się koszykówką, Andrzej – wszystkim, czym się dało. Urodziłam się 7 lat po nich. Byłam ciągle chora, ciągle blada, ciągle byłam podejrzewana o anemię. Nikt nie myślał, żebym uprawiała jakikolwiek sport. W domu u nas ciągle rozmawiało się o koszykówce. To było naturalne, więc w wieku 10 lat poinformowałam wszystkich, że przeszłam na drugą stronę ulicy do szkoły i zapisałam się na koszykówkę. To, że się zapisałam, to był jeden problem, to jak przeszłam przez tę ulicę sama to było dla wszystkich największy problem. Zaakceptowali moją decyzję. Po pierwszym meczu mama, która na nim była powiedziała: „Dziecko ty będziesz jednak grała w tą koszykówkę”. Chodziłam do podstawówki do czwartej klasy a grałam z dziewczynkami z klasy ósmej. Pierwszy mecz zakończył się na ostrym dyżurze – wybiłam sobie palec.
Czy twoje dzieci kontynuują rodzinną tradycję?
Tak. Mam dwudziestotrzyletniego syna i piętnastoletnią córkę. Obydwoje grają w koszykówkę i cieszę się, że wybrali ę dyscyplinę . Wojtek wychował się na sali od małego, bo urodził się, kiedy miałam 23 lata. Zaczęłam grać w dorosłą koszykówkę. Hania urodziła się jak miałam 32 lata, więc już pod koniec kariery. Ona mniej czasu spędziła na sali. Wojtek wybrał koszykówkę i w niej pozostał. Hania, ponieważ jest tak ja zodiakalnym Strzelcem, próbowała różnych dyscyplin żeby mi udowodnić, że nie będzie grała w kosza. Pokochała jednak koszykówkę i radzi sobie naprawdę dobrze. Wojtek gra teraz w koszykówkę we Francji. Zarabia grając i równocześnie pracuje. Spełnia swoje pasje. Cieszę się, że moje dzieci uprawiają sport, bo dzięki temu uniknęły wielu niebezpieczeństw dzisiejszych czasów. Uprawiając sport trudno znaleźć czas na imprezowanie, alkohol czy narkotyki. . Moje dzieci mają inny styl życia- styl sportowy. Preferują zdrowe odżywianie, oczywiście bez przesady. Nie są ortodoksyjni. Sport nauczył ich odpowiedzialności, konsekwencji w dążeniu do celu, poswięcenia, które są bardzo przydatne w dzisiejszym świecie.
Wracając do mojego wcześniejszego pytania - decyzja by samej trenować koszykówkę była twoją samodzielną decyzją?
Zdecydowanie tak. Nikt mnie nie namawiał.
Odchodziłaś od Polonii Warszawa i do niej wracałaś. Czy klub zmienił się na przestrzeni lat? Jeśli tak to jak bardzo?
Niestety bardzo się zmienił. Budynek został ten sam. Został wyremontowany tak, że jest ładniejszy niż był, kiedy trenowałam. Kibice chyba pozostali ci sami. Natomiast nie ma tej jedności, która była w Polonii, która mnie tak wzruszała i którą chciałabym, żeby wróciła.
W 1999 roku razem z zespołem zdobyłaś Mistrzostwo Europy. Teraz trenujesz zawodniczki. Na co kładziesz nacisk w pracy trenerskiej?
Zawsze byłam zawodniczką z sercem. Uważam, że zawsze miałam więcej samozaparcia niż talentu do koszykówki i wierzę w to głęboko, że można daleko zajść, jeśli ma się dużą motywację. Wiem, że niektórzy nie będą się ze mną zgadzać, będą uważać, że miałam talent. Myślę, że ważna jest ciężka praca i pasja. Dla mnie najważniejsze jest żeby one pokochały koszykówkę, żeby bawiły się nią i żeby pokonywały swoje słabości. Ktoś może być gorszy technicznie, ale mając wielkie serce i wolę walki jest w stanie osiągnąć więcej i być bardziej przydatnym na boisku dla zespołu.
Czyli bez pracy się nie da?
Nie. Uważam, że koszykówka to ciężka praca. Jestem pełna podziwu patrząc na ludzi, którzy zarabiają na życie grając w koszykówkę i nie lubią tego co robią. Ja bym nie dała rady trenować dwa razy dziennie po cztery - pięć godzin dziennie, nie chodzić na imprezy w sobotę tylko jeździć na mecze. Podporządkować życie tej dyscyplinie. Można to zrobić tylko z pasji. Zawodowe uprawianie sportu to duże poświęcenie, ale i duża satysfakcja.
Sekcja koszykówki kobiet Polonia Warszawa gra w II lidze. Poprowadzisz zespół do gry w I lidze?
Mam nadzieję. Chciałabym aby wszystko się poukładało. Stoimy trochę – jak to zwykle w Polonii niestety- na rozdrożu. Potrzebne będą znowu pewne zmiany. Mam nadzieję, że Polonia będzie się rozwijała, będzie rosła w siłę, i że ja cały czas będę częścią tej Polonii.
Masz pomysł na zespół? Na to, żeby przeszedł do I ligi?
Jak zwykle potrzebnych jest kilka czynników. Samą pasją nie da się aż tak daleko zajść. Myślę, żeby wejść do I ligi: żeby w niej grać potrzebne są pieniądze. Bez sponsora możemy być może grać w II lidze, bo mamy wspaniałych kibiców, którzy nam pomagali w zeszłym roku i wierzę, że pomogą w tym. Ale nie liczyłabym na to, że ich pomoc będzie tak duża żeby stworzyć zespół na miarę gry w I lidze.
Jakie elementy składają się na sukces zespołu?
To jest taka rzecz, którą zawsze mówię, gdy ktoś mnie pyta, dlaczego zdobyłyśmy mistrzostwo Europy, to myślę, że dlatego, że byłyśmy zespołem. Jeżeli zespół jest taką jednością gdzie każda jest w stanie zapełnić lukę po innej, naprawić błąd po koleżance nie myśląc o własnym ego, o własnym zdartym kolanie czy kolejnym guzie to jest wtedy szansa, że odniesie się sukces. Myślę, że to jest podstawowy, taki determinant. Mam przykład Polonii, męskiej Polonii, kiedy do zespołu koszykówki – nie pamiętam, który to był rok – ściągnięto bardzo wiele gwiazd. Cała dwunastka czy piętnastka – była taka, że każdy z nich mógł grać w innym zespole ekstraklasy w pierwszej piątce. To nie skończyło się najlepiej. To był rok, w którym Polonia, nie to, że nie zdobyła mistrzostwa Polski. To był rok, w którym Polonia mało, co nie spadła z ekstraklasy przez to, że tych gwiazd było tak dużo. W takim zespole powinna być pewna równowaga. Nie można w żadną stronę przedobrzyć, bo obróci się to przeciwko zespołowi.
Jakie masz marzenia sportowe?. Czego powinniśmy ci życzyć?
Sportowo jestem spełniona. Chociaż bardzo chciałabym jako zawodniczka jeszcze, jeździć na Mistrzostwa Świata, Mistrzostwa Europy w Maxikoszykówce. Żałuję, że w tym roku nie pojechałam na Mistrzostwa Świata do Orlando. Mam nadzieję, że już w następnych latach wrócimy do czasów trenera Roupperta kiedy reprezentacja była jednością. Ciągle wracam do tego, że koszykówka jest grą zespołową i to właśnie w grupie jest dużo łatwiej; dużo prościej jest osiągnąć sukces. Według mnie to jedyna droga. Nie da się indywidualnie. Natomiast sportowo – jako trener chciałabym doczekać czasów, kiedy tutaj na Polonii będzie hala i będzie zespół na miarę ekstraklasy. Byłoby cudownie gdybym mogła usiąść choćby na trybunach i obejrzeć mecz Euroligi, w którym będzie grać Polonia Warszawa.
Tego ci życzymy. Dziękuję za rozmowę.