Polonia złapała Tura za rogi
W Wielką Sobotę na stadion przy ulicy Konwiktorskiej 6 przybyła ekipa Tura Bielsk Podlaski. Kibice Polonii spodziewali się kolejnego spokojnego zwycięstwa przeciwko drużynie znajdującej się w strefie spadkowej. Jednak Tur łatwo skóry nie sprzedał i na Konwiktorskiej oglądaliśmy emocjonujące widowisko.
Spotkanie zaczęło się zgodnie z przewidywaniami. Polonia grała piłką, Tur starał się jej przeszkadzać i mimo kilku groźnych akcji gospodarzy, w pierwszej połowie wychodziło mu to nieźle. Polonia w początkowej fazie meczu właściwie zmonopolizowała posiadanie piłki, raz po raz stwarzając zagrożenie po koronkowo tkanych atakach pozycyjnych. Tur ograniczał się do wybijania piłki, która zazwyczaj momentalnie wracała pod nogi Polonistów.
Kiedy wszystko wskazywało na to, że pierwszy gol dla Polonii jest kwestią czasu, bramkę zdobył Tur. Goście w dwudziestej minucie meczu wyprowadzili szybki kontratak, który wykończył z najbliższej odległości Karol Kosiński. Na trybunach zapanowała konsternacja, jednak kibice nie przestali dopingować swoich ulubieńców, po których widać było, że stracony gol tylko ich rozdrażnił. Czarne Koszule rzuciły się do odrabiania jednobramkowej straty, a ich ataki jeszcze nabrały tempa. Nie trzeba było długo czekać na efekty. Już po dziewięciu minutach Marcin Bochenek wywalczył rzut karny, który pewnie wykorzystał Krystian Pieczara. Ta bramka dodała polonistom więcej spokoju w grze i przed przerwą nie zdołali oni wyjść na prowadzenie mimo miażdżącej przewagi w posiadaniu piłki.
Jak mówi przysłowie, "co się odwlecze to nie uciecze". Polonia zdobyła gola na 2:1 już po kilku minutach drugiej połowy za sprawą Marcina Kluski, który zaskoczył bramkarza precyzyjnym strzałem sprzed pola karnego. Ten gol nie zmienił obrazu gry. Polonia dążyła do kolejnych trafień i dopięła swego w 65 minucie, po raz drugi w tym meczu trafił Pieczara. Napastnik Polonii na początku tej rundy prezentuje niesamowitą skuteczność, zdobył już 5 bramek w trzech pierwszych meczach i udowadnia wszystkim krytykom jego ponownego sprowadzenia do Warszawy, jak bardzo się mylili.
Po tych dwóch ciosach wydawało się, że Tur jest już znokautowany, jednak Polonia w tym meczu w defensywie nie wyglądała tak dobrze jak w ataku i kilkukrotnie dawała gościom szansę na powrót do tego meczu. Jedną z tych szans wykorzystał w 80 minucie Marcin Fiedorowicz, pokonując Janka Balawejdera pięknym uderzeniem nożycami. Było już tylko 3:2 i piłkarze Polonii zafundowali sobie i kibicom niepotrzebną nerwówkę. Dużo pretensji miał o to również trener Chrobak.
Od tego momentu Tur atakował odważniej i już w doliczonym czasie gry był o włos od wyrównania. Najpierw strzał za 16 zbił Balawejder, a potem zdołał obronić dobitkę z najbliższej odległości. Chwilę później wynik na 4:2 ustalił Tomasz Chałas i kibice Dumy Stolicy mogli odetchnąć z ulgą. Czwarte zwycięstwo z rzędu, a zarazem czternasty mecz Polonii bez porażki, stały się faktem.
Szansa na kolejne już w piątek, Polonia zmierzy się na wyjeździe z ostatnim w tabeli Wikielcem, natomiast 14 kwietnia u siebie podejmie swojego ostatniego pogromcę, Pelikana Łowicz, z którym przegrała 3:2 we wrześniu. Emocje w tym spotkaniu są gwarantowane.