Potrawy Wawy, czyli kulinarna rubryka Jędrzeja Marka Cichockiego. Odcinek piąty: zrazy po warszawsku, pogromienie mitu słoniny
Zapytałem pewnego znajomego ze Śląska, dokładnie z Mysłowic o to, czy miał styczność ze zrazami po warszawsku. Odpowiedział: że z roladą? Faktycznie, zrazy po warszawsku i rolada śląska są do siebie bliźniaczo podobne, tej analogii poświęcę oddzielny odcinek cyklu. Przyjrzyjmy się stołecznej wołowinie z ogórkiem i skwarkami
Popularna gwiazda telewizyjna i restauratorka, o charakterystycznych blond kręconych włosach, w jednym z odcinków swojego programu powiedziała, że do zrazów po warszawsku nie dodaje się słoniny. W imię Króla Stasia, Wiecha i mojego dziadka, co to za bezbożność, proszę nie słuchać tej kobiety!
Za to bez żadnego problemu dodała do nich marchewki. Zgoda, to też po warszawsku, ale żeby stołecznie pokazać swoją zawiść, ja w swoim przepisie ominę marchewkę.
Składniki, cóż, co do ilości proszę się kierować intuicją, tak w przypadku tego dania robi się w mojej rodzinie i taką informację miałem Państwu przekazać od mamy:
- Polędwica wołowa
- Musztarda, byle ostra!
- Pieprz i sól
- Kiszony ogórek
- Wędzona słonina
- Suszone śliwki i grzyby
- Cebula
Przepis, spisany z rozmowy przez telefon z moją mamą:
Wołowinę cienko pokroić i zbić. Podmalować mięso musztardą - stronę, która będzie wewnętrzną naszych zawijasków. Posolić i popieprzyć. Włożyć do środku cebulkę, ogórka, słoninę. Mięso zawinąć, można związać specjalnym sznurkiem, ale dziadek zawsze łapał wykałaczkami. Podsmażyć na patelni i przełożyć do garnka. Dolać wodę tak, żeby zakrywała mięso. Dusić do momentu kiedy będzie miękka.
Następnie sosik. Pod koniec duszenia dodać kilka suszonych grzybków, dwie śliwki suszone i podsmażoną cebulkę. Gotować, aż będzie trzeba z aromatu sosu wywietrzyć kuchnię.
Smacznego!