„Sun and Soil” („Słońce i Ziemia”) w Galerii Nieformalnej
Klaudia Maison, Aleksandra Leszczyńska, Martyna Siekierska, Katarzyna Monkiewicz i Kamila Wojciechowicz – pięć artystek związanych z wydziałem Grafiki Akademii Sztuk Pięknych – pięć spojrzeń na pojęcie tożsamości – jedna wystawa „Sun and Soil” („Słońce i Ziemia”). O wystawie opowiadają trzy młode artystki.
Fot.: Karolina Wydryszek
To był Wasz debiut, jak długo rodziła się w Was myśl o wspólnym projekcie, który miałby być interpretacją tożsamości?
Aleksandra Leszczyńska: Myśl pojawiła się spontanicznie, w rozmowie. W pewnym momencie zorientowałyśmy się, że choć nasze prace na pierwszy rzut oka bardzo się od siebie różnią, mają pewien wspólny mianownik - widać w nich, że mamy podobne zainteresowania literackie i artystyczne. Wszystkie do tej pory zajmowałyśmy się w naszych pracach tożsamością, choć nie od razu byłyśmy tego świadome.
Kamila Wojciechowicz: Od dłuższego czasu myślałam o wspólnym projekcie z dziewczynami, a konkretnie po moim własnym debiucie w Galerii Parę Osób, wystawie „Fantasmagorie” w październiku 2015. Stwierdziłam, że skoro udało mi się uzyskać własny „głos artystyczny”, to może warto by było sięgnąć głębiej, do źródeł mojego pochodzenia.
Klaudia Maison: Przez dłuższy czas dyskutowałyśmy na temat idei tego projektu, by w końcu nadać mu ostateczny kształt, co zaskutkowało stworzeniem prac prezentowanych na wystawie.
Wystawa zapowiedziana była jako interpretacja tożsamości, oglądając Wasze prace odniosłam wrażenie, że każda z Was ma inny ogląd na to zagadnienie. Muszę Was zatem zapytać czym jest dla Was tożsamość i czemu w takiej, a nie innej formie zdecydowałyście się przedstawić jej interpretację?
K.M.: Zagadnienie tożsamości jest dość szerokie. Z uwagi na to mieści w sobie szereg różnych interpretacji, dzięki czemu daje możliwość subiektywnego pojmowania świata. Ja w swoich pracach odnoszę się do związków z naturą. Człowiek współczesny zatraca kontakt z przyrodą, zachwycając się otaczającym nas światem. Moje prace są formą kontemplacji świata natury, który niezmiennie mnie intryguje i inspiruje.
Na wystawę wykonałam także pracę „Nocnice”, która jest inspirowana wierzeniami Słowian, a więc odwołaniem się do kultury z której się wywodzę, i która też w pewnym stopniu wiąże się z naszą historią i tożsamością społeczną.
K.W: Tożsamość to jest pojęcie, które sugeruje jakieś pochodzenie. W moim przypadku, jestem zarówno Polką, jak i również Australijką. Mam bardzo osobisty stosunek do swojej narodowości i czuję się dumna, że mogę reprezentować dwa kraje. Jednocześnie, jako dziecko, nie czułam się przynależna ani do Polski, ani do Australii. Dopiero z biegiem lat udało mi się odnaleźć w Polsce. Bardzo mocno zostało to zaakcentowane w Londynie, gdzie w oczach Brytyjczyków stałam się stereotypem Polki i Australijki. Odkąd wróciłam, czuję, że jestem we właściwym miejscu. Zainteresowałam się folklorem słowiańskim, po tym jak mój chłopak, Kacper, wręczył mi w prezencie książkę Witolda Vargasa i Pawła Zycha, „Bestiariusz Słowiański”. Stąd narodził się pomysł, aby wykorzystać motywy folkloru oraz podań słowiańskich, aby podkreślić swoje korzenie oraz zainteresować więcej osób niesamowitą demonologią słowiańską.
A.L.: Mnie najbardziej interesuje cielesność. Fascynuje mnie to w jaki sposób ludzkie ciało jest postrzegane i interpretowane przez społeczeństwo, jakiego języka używa się, by je opisać (w moich pracach język symbolizuje siatka mapy). To w jaki sposób odnosimy się do własnego ciała jest według mnie bardzo ważnym, wręcz podstawowym elementem tożsamości.
Mamy XXI wiek, młodzi ludzie, odnoszę wrażenie, coraz mniej refleksji czynią nad własnym „JA”, a tym bardziej nad "korzeniami". Skąd w Was chęć odniesienia się w swoich pracach do "korzeni"?
K.W.: Ciekawe spostrzeżenie. Wydaje mi się jednak, że jest dosyć względne, ponieważ mitologia słowiańska, „powrót do korzeni” oraz neopoganizm stają się coraz bardziej modne w kręgach młodzieży. Zwłaszcza jest to widoczne w Estonii, na terenach Białorusi, na Ukrainie oraz w Rosji. W popkulturze, Sapkowski, Pilipiuk, oraz gra „Wiedźmin” rozprzestrzenili modę na mitologię słowiańską również na Zachodzie. Poza tym, w erze globalizmu, każdy staje przed pytaniem: Kim jest? Skąd pochodzi? To pytanie jest nieuchronne, ponieważ prędzej, czy później ktoś je zada. Pochodzenie może wręcz zadecydować o czyjejś karierze, choć kiedyś żyłam przeświadczeniem, że pochodzenie nie ma żadnego znaczenia.
K.M.: A ja myślę, że jest to temat rzadko poruszany. Być może obecnie niewiele osób zastanawia się nad tym, z czego się wywodzi, co je ukształtowało. Uważam jednak, że refleksja nad tymi zagadnieniami leży w ludzkiej naturze.
A.L.: Ja akurat w moich pracach nie odnoszę się do korzeni. Bardziej interesuje mnie tożsamość w rozumieniu bardziej ogólnym, bez zagłębiania się w historię i szczegółową analizę. Na wystawę wykonałam dodatkowy cykl kolaży inspirowany mitologią słowiańską "Chmurnicy", który jest dowcipnym spojrzeniem na słowiańskie mity i symbole. Jednak nie traktuję go jako osobistych poszukiwań, to raczej zabawa znakami i formą.
Jak scharakteryzowałybyście tę wystawę rekomendując ją w ten sposób, jako wartą obejrzenia przez znawców sztuki oraz amatorów?
K.M.: Wystawa jest ciekawa ze względu na różnorodność prezentowanych na niej prac.
A.L.: Średniowieczne inspiracje, baśniowe bestie, szlachetna tradycyjna grafika, kolaże stworzone komputerowo i ręcznie, a nawet zdjęcia...
K.W.: Te prace nawiązują do odwiecznego pytania o własne Ja. Jeżeli ktoś ma ochotę na refleksję, to warto, żeby przyszedł. Osoby beztroskie, które nie mają takich aspiracji, na pewno docenią kunszt oraz technikę wykonanych prac, zwłaszcza, że panuje duża różnorodność stylów. Prace Kasi mają swoją historię, opisaną na tabliczkach, warto je przeczytać, żeby je zrozumieć. Prace Martyny intrygują haftowanymi wzorami, a Klaudia „wyczarowała” księżyce, które przyciągają uwagę. Prace Oli mają w sobie głęboką refleksję nad życiem w skali makro. Moje prace są głęboko osadzone w dawnych wierzeniach Słowian.
W takim razie, na koniec, czego powinnam Wam życzyć?
K.M.: Kolejnych wystaw, ciekawych inspiracji i dużo twórczej energii!
K.W.: A oprócz tego, szczęścia, ponieważ ciężka praca oraz talent na niewiele się zdają bez odrobiny szczęścia.
Dziękuję bardzo za rozmowę,
Natalia Karcz-Kaczkowska
Zdjęcia: Karolina Wydryszek