mobile
REKLAMA

Upalne sobotnie popołudnie nad Wisłą [felieton]

Synoptycy od początku tygodnia ostrzegali, że fala upałów, które zalały Polskę nie jest jeszcze największa. Kulminacja ma być w sobotę 8 sierpnia. Wtedy też ma być najgorętszy dzień tego lata. W redakcji uzgodniliśmy, że trzeba będzie sprawdzić jak z upałem radzą sobie Warszawiacy. Wybór miejsca był prosty i logiczny – nad Wisłą. W sumie? Nic dziwnego. Nie raz moi znajomi głośno marzyli w upalne dni, że zamiast pracować woleliby siedzieć nad wodą i pić piwo.

Upalne sobotnie popołudnie nad Wisłą [felieton]

Swoją wędrówkę po warszawskich bulwarach postanowiłem rozpocząć od Portu Czerniakowskiego. Po godzinie czternastej słońce przygrzewało niemiłosiernie. Teoretycznie byłem na to przygotowany. W domu wysmarowałem się jakąś maścią z filtrem 50 a na głowę założyłem czapkę bejsbolówkę. Z przeświadczeniem, że jestem lepiej chroniony od słońca niż w swoich zbrojach rycerze pod Grunwaldem przed Krzyżakami stanąłem na wysokości Pomnika Sapera. 511 – napis zaintrygował mnie. Czy wiecie, że jest to 511 kilometr Wisły? Wiecie. W porządku. A że to jest 511 km żeglowny Wisły, liczony od ujścia Przemszy do Wisły w okolicach Oświęcimia? Miałem się zająć wypoczynkiem, więc wracam już do tematu. Plaża przy wyjściu z Portu Czerniakowskiego oblegana niczym ta nad morzem, którą widziałem w telewizji. Dookoła leżą na leżakach albo siedzą na kocach mężczyźni, kobiety i dzieci. Chociaż te ostatnie raczej zwiedzają najbliższą okolicę niż podziwiają różne widoki siedząc na jednym miejscu. Niektóre były tak małe, że jeszcze chodzić nie umiały. Inne jak chłopiec w koszulce z napisem „Jestem Rekinem” stawiał pierwsze kroki, bo widać było, że z trudem utrzymuje równowagę.
Nie można być głodnym albo spragnionym na plaży. Na miejscu powstało coś na kształt bazaru z wszelkiego rodzaju jedzeniem. Nawet wegetarianie mogą znaleźć coś dla siebie. Podobno na upał najlepsze jest piwo, więc tego, oczywiście zimnego napoju i tutaj nie mogło zabraknąć. Kilka osób leży na słońcu. Dbają o swoją opaleniznę, ale większość towarzystwa woli cień. Dodatkowo trochę ochłody daje lekki wiaterek. Gdyby ktoś chciał mieć prawdziwy wiatr we włosach może wsiąść do łodzi Taxi Wisła, Rafał i Adrian namawiają mnie na rejs, ale cóż. Praca. Muszę im odmówić. Na tej plaży działa też Flota 511, widziałem ich łódź odpływającą od brzegu. Na miejscu, dla tych preferujących bardziej czynny wypoczynek czekają kajaki.
Muszę opuścić gwarną i zatłoczoną plażę na 511 kilometrze. Wchodzę na teren bulwarów wiślanych. Oczywiście nie tych, o których można było przeczytać czy obejrzeć w telewizji. Kilka osób siedzi na kamiennych stopniach. Czasami w ręku mają butelkę piwa. Na pewno ciszej niż na 511-stce. Czasami tylko, gdy tramwaj przejedzie Mostem Poniatowskiego robi się głośniej. Na rzece płynie kilka łodzi i kajakarzy. Że też w taki upał chce im się machać wiosłami?

Świetny pomysł miał Ratusz uruchamiając nad Wisłą przeprawę promową. Z lewego brzegu można szybko przedostać się promem na prawy brzeg, na plażę przy Moście Poniatowskiego. Kolejny kursuje z przystanku Podzamcze – Fontanny, szybko nim później przedostałem się na drugi brzeg.

Im dalej od 511-tegokm, tym krajobraz bulwarowy bardziej jest mi znany. Trzeba tylko patrzeć pod nogi, żeby nie wdepnąć na rozbite z butelek szkło. Pomiędzy Mostem Poniatowskiego a Świętokrzyskim wyrosło miasteczko z jedzeniem i piciem. Plac zabaw mierzący pomoc kilometrami jest pusty. Zresztą, komu chciałoby się jeździć wkoło na rolkach w taki upał? Kilka punktów, gdzie drogą kupna – sprzedaży można było nabyć loda świeciły pustkami. W taką pogodę lepiej już chyba wypić to zimne piwo.

W cieniu Centrum Nauki Kopernik schowało się kilkanaście osób. Dzieciaki cieszą się z uruchomionej kurtyny wodnej. Może gdyby nie to, że w kieszeni mam komórkę a na ramieniu torbę z aparatem sam bym się skusił? I tak, przy takiej temperaturze wysechłbym maksymalnie w przeciągu 10 minut.

Nowe bulwary w porównaniu do tego, co było na otwarciu zieją pustką. Owszem jest kilka osób, ale cień jest tylko przy ścianach bulwaru. Tam na leżakach siedzą ludzie i patrzą się na rzekę. Młody chłopak patrzy na dziewczynę – widocznie jest dla niego ciekawsza niż rzeka. W porównaniu do hałasów z plaży 511 na nowych bulwarach jest cicho, pod warunkiem, że z plaży na prawym brzegu nie dochodzą dźwięki muzyki i zignoruje się „szu szu szu szu” – odgłos opon samochodowych trących gumą po rozgrzanym asfalcie Wisłostrady.
Pół litra wody, którą zabrałem ze sobą już wypiłem. Czuje pragnienie coraz bardziej pomimo tego, że tyle wody tuż obok. Ale przecież nie będę pił wody z rzeki. Przy tarasie widokowym mobilna stoi mobilna kawiarenka. Na kawę nie mam ochoty, a kawa mrożona? Brrr. W końcu znajduję dwa lokale. Zamawiam lemoniadę z lodem i miętą. Pycha! Z przeciwległego brzegu dochodzi do mnie muzyka. W La Playi skaczą w rytmie zumby czy czegoś tam. Widzę to na dużym ekranie. Wsiadam na prom, który chwilę wcześniej przybił do brzegu. Rejsy są darmowe, więc kilka osób spędza w ten sposób czas. Kapitan nie jest w ciemię bity – wygania towarzystwo z pokładu i każe ustawić się na końcu kolejki. Przepływamy Wisłę i wychodzę na plażę. Kilka osób kapie się w rzece. Dorośli i dzieci. Postanawiam wracać. Nie będę skakał w rytmie gorących, południowych – może latynoamerykańskich rytmów ani tym bardziej leżał plackiem na plaży. Na nowych bulwarach więcej ludzi niż jeszcze kilkadziesiąt minut wcześniej. Prom za chwilę przybije do brzegu. Na pokładzie jest przyjemnie, wiatr trochę chłodzi rozgrzane ciało.
Andrzej Sitko

KOMENTARZE

aktualności

więcej z działu aktualności

sport

więcej z działu sport

kultura i rozrywka

więcej z działu kultura i rozrywka

Drogi i Komunikacja

więcej z działu Drogi i Komunikacja

Kryminalne

więcej z działu Kryminalne

KONKURSY

więcej z działu KONKURSY

Sponsorowane

więcej z działu Sponsorowane

Biznes

więcej z działu Biznes

kulinaria

więcej z działu kulinaria

Zdrowie i Uroda

więcej z działu Zdrowie i Uroda