Usłyszała "Mamo umieram..." , a później straciła 6 tys. dolarów
Nie przekazujmy pieniędzy żadnym obcym osobom bez względu na okoliczności – to apel, który policja powtarza od dawna. Jak się okazuje wciąż trzeba go przypominać. Blisko 90-letnia mieszkanka dzielnicy Bielany straciła 6 tys. dolarów chcąc ratować chorego na COVID-19 syna, który jak się okazało pomocy nie potrzebował, bo chory nie był
Oszuści tym razem postanowili wykorzystać sezon infekcyjny. Jak przekazała bielańska policja do 89-letniej kobiety zadzwonił "syn", który powiedział "mamo umieram"..., następnie w słuchawce odezwał się inny mężczyzna z informacją, że jej syn ma jedną z najgroźniejszych odmian wirusa COVID. Jego życie miało zależeć od podania bardzo drogiego leku, koszt to 70 tys. zł.
Kobieta przekazała, że ma 6 tys. dolarów. - Po uzyskaniu informacji, że pokrzywdzona nie posiada innych środków pieniężnych, mężczyzna powiedział, że sprawy finansowe załatwia szpitalny notariusz i zgłosi się do niej przedstawicielka notarialna. Pokrzywdzona przekazała kobiecie, w progu drzwi do swojego mieszkania, worek na śmieci, w którym było 6 000 dolarów amerykańskich. O przekazaniu pieniędzy pokrzywdzona powiadomiła „lekarza”. Mężczyzna kazał jej czekać na przyjazd karetki, a następnie rozłączył się – relacjonuje podinsp. Elwira Kozłowska.
89-latka zrozumiała, że została oszukana, gdy po skończonej rozmowie zadzwoniła do syna, któremu nic nie dolegało.
- Policjanci, ani też prawdziwi funkcjonariusze innych służb nie mają prawa żądać od nas wydania jakichkolwiek pieniędzy, ani też numerów naszego konta czy karty bankomatowej. Pamiętajmy również, że mundurowi nigdy nie poproszą nas o przelanie pieniędzy na wskazane przez nich konto bankowe! Jeśli to robią natychmiast powinniśmy rozłączyć połączenie i poinformować o tym Policję – apeluje podinsp. Elwira Kozłowska.
fot. pixabay