Warszawa – fatalne zauroczenie
Znamy ją z wielu opowieści: śpiewał o niej Grzesiuk, w wersji lirycznej – Mieczysław Fogg i Czesław Niemen. Ze współczesnych zespołów wystarczy wymienić T. Love czy Lady Pank. Jednak tym razem spójrzmy na to miasto z perspektywy artystów, którzy niekoniecznie kojarzą nam się z Warszawą. Oto nieoczywiste piosenki o stolicy, które was zaskoczą.
W tym artykule nie będziemy podążać utartymi ścieżkami. Pokażemy wam utwory o Warszawie, które nie będą waszym pierwszym skojarzeniem.
W „Pięciu smakach” i „Varsovie” Moniki Brodki - z pochodzenia góralki - stolica ukazana jest jako miasto pełne paradoksów. Pełno w nim kolorów szarości i barów szybkiej obsługi, w których serwowane są popularne dania kuchni orientalnej: W pięciu smakach kaczka tapla się / Mija soję, tofu, ryż / Uduszona latająca ryba / Ćwiczy w piwie skoki wzwyż. W teledysku do piosenki „Varsovie” artystka nawiązuje do panujących w mieście nierówności społecznych – z jednej strony wytworność i warszawski snobizm, z drugiej budki z kebabem, tani chleb z wędliną i życie studenckie.
Zahaczając o temat wariacji smakowych, nie sposób nie wymienić piosenki – „Następna stacja” Taco Hemingwaya. Bohater po mocno zakrapianym wieczorze wraca do domu metrem i zmagając się z własnym żołądkiem, obserwuje wsiadających do wagonu ludzi. Taco Hemingway zamiast kuchni wietnamskiej opisuje inne „lokalne” specjały i sposób ich spożywania: Jedząc kanapkę, strasznie mlaszcze chłopak / Wraz z kebabem wsiedli ludzie, mieląc mięso w pyskach [...] Kac-gigant i pizza na tłustym cieście - tutaj je się szybko i często byle jak.
Album Taco Hemingwaya „Trójkąt Warszawski” z 2014 roku wprowadza nas w życie nocne warszawskich ulic i lokali: szlugi, mocz, wóda i pot, weekendowa mekka wszystkich mieszkańców: ul. Świętokrzyska, Krakowskie Przedmieście i Powiśle, a obok w Zakąskach za barem się pląs Pan Roman. Popołudniowe imprezy przeciągają się do rana. Przysłuchując się piosenkom Taco Hemigwaya, można odnieść wrażenie, że tutaj życie toczy się głównie w nocy, a warszawiacy nieustannie wprowadzają się w stan upojenia. Miasto można chłonąć wtedy wszystkimi zmysłami, np. w „Szlugach i kalafiorach” stolica wydziela woń, która jednocześnie odurza i upaja: To miasto pachnie jak szlugi i kalafiory [...] To miasto pachnie jak mięso smażone w piekle. [...] Mleko, miód w tej krainie, która zwykle płynie dymem i smalcem.
Myśląc o Warszawie w gatunkach muzycznych, zdecydowanie za jej patrona można uznać polski hip-hop. Tak różnorodnych emocji w stosunku do tego miasta, nie znajdziemy w żadnym innym współczesnym nurcie muzyki. Raperzy śpiewają o Warszawie jak o miejscu, w którym obowiązuje prawo silniejszego. Sokół w „Zepsutym mieście” nie pozostawia suchej nitki na stolicy - jej ulice tętnią prostytucją i szemranymi układami, w niej gasną marzenia i znikają auta. W wyobraźni - Amerykański sen tu w Warszawie, ale rzeczywistość okazuje się brutalna. Ludzie w poszukiwaniu lepszego życia, jeśli nie potrafią twardo stąpać po ziemi, popadają w moralną nędzę. Mimo nieprzychylnego obrazu miasta, w tekście piosenki, wyczuwalny jest podziw i trudne do zrozumienia zauroczenie.
Choć wokalista zespołu Pablopavo, w utworze „Sobota” z płyty z 2014 r. stwierdza, że już tylko nie ma tego / Kto by to dobrze spisał, on sam wydaje się być jednym z celniejszych komentatorów wielkomiejskiego życia. Paweł Sołtys to artysta na wskroś przesiąknięty Warszawą. W jednym z wywiadów zdradził, że nawet gdy próbuje uciec od tego miasta, ono nigdy nie opuszcza jego piosenek. Raper, w przeciwieństwie do większości hip-hopowych zespołów, nie powiela obrazu Warszawy jako miasta, w którym nie panują żadne zasady. Pokazuje je przez pryzmat mieszkańców, który wiodą szary żywot, skądinąd barwny dla trafnego obserwatora. W „Generale” Pablopavo śpiewa o bezdomnych, którzy wpisali się w miejski krajobraz jak w nigdzie indziej w Polsce. Samotność, ciepły browar na drogę i gazetki pełne bredni, brudne dworce i obklejone reklamami przystanki, na których Za braci będą ci przyjezdni i odjezdni.
Sołtys w utworze „Indziej” z albumu „10 piosenek” i „Piosence ze śmieci” z płyty „Telehon” obrazuje Warszawę jako miejsce, które mami iluzją wielkomiejskiego życia:
I możesz kochać to miasto jak głupi,
którego stać na dodatkowy ser
Aż cię listopad w końcu ucapi
Weźmie myśli na hol, za ster.
Tutaj dzień niepostrzeżenie przemyka za oknami biurowców, sklepów albo szyb komunikacji miejskiej: I tyle słońca co w folderach wypatrzysz / Foldery ci dadzą przed metra wejściem, a to wszystko w gonitwie za czymś, co nie daje gwarancji spełnienia. Według artysty, prędzej czy później przestaje się dostrzegać, że na powierzchni jest powierzchowni i dopada mieszczańskość. Przysłowiowa meblościanka trafia na śmietnik, bo przy meblach z Ikei była nie na miejscu - to cytat z „Piosenki ze śmieci”, a w niej znajome zapachy: Pachnie nikotyną i zielonkawym mięsem / Wonią nurka, który w śmietniku za aluminium węszy.
Przekaz tych wszystkich utworów jest prosty: to miasto albo się kocha, albo nienawidzi. Albo jest się z niego dumnym, albo się do niego nie przyznaje. Warszawa jest szybka, a gdy wpadnie się w jej wir - wypalająca. To miasto nocy, wtedy wydaje się być najpiękniejsze i najbardziej pociągające. To fatalna miłość, od której nie można uciec: Zepsute miasto kocham cię mocno / Inni to nazwą toksyczną miłością – śpiewa Sokół.
Niech podsumowaniem tego artykułu będzie fragment z „Dzienników” Iwaszkiewicza. Zdaje się, że najlepiej oddaje to, co chcieliby powiedzieć o Warszawie wszyscy wymienieni wokaliści:
Charakter Warszawy zależy głównie od charakteru jej mieszkańców. Dziwny to lud, zaczepliwy, gniewliwy, dowcipny, twardy, bezlitosny, kłótliwy, nieustępliwy – i niewątpliwie bohaterski, chociaż to swoje bohaterstwo umie i wykpić, i przekląć.
Do nieoczywistych piosenek o stolicy wrócimy w kolejnym artykule, dla odmiany pokażemy miasto od sentymentalnej strony.