mobile
REKLAMA

Warszawa - miasto, które szykuje się do Świąt

W naszym piątkowym cyklu kolejny tekst z blogu Warszawianka Flancowana.

Zofia Zabrzeska
Warszawa - miasto, które szykuje się do Świąt

Dojeżdżaliśmy już do Ronda ONZ, kiedy taksówkarz obrócił się do mnie i zapytał: Cieszy się Pani na te Święta? Podniosłam oczy znad książki i przez chwilę zastanawiałam się, co by tu odpowiedzieć… prawdę? W końcu powiedziałam: bardzo się cieszę! Kierowca zareagował z nieskrywanym entuzjazmem: ale miło to słyszeć, jest Pani pierwszą od dawna osobą, która w ten sposób odpowiedziała. Popatrzyłam na niego z uśmiechem i pomyślałam: uff! Warto było skłamać… Wysiadłam z taksówki bez nadziei na to, że raptem kilka dni później moje słowa okażą się prawdą…

Podobno jest tak, że nasz sposób postrzegania rzeczywistości jest lustrzanym odbiciem tego, na co patrzymy, czego słuchamy, co czytamy i z kim rozmawiamy. W Warszawie corocznie w weekend poprzedzający 6 grudnia odbywa się Wielka Iluminacja. W całym mieście rozbłyskują strojne i misterne dekoracje, których symbolicznym uwieńczeniem jest zjawiskowa choinka postawiona na Placu Zamkowym. Zainspirowana tym wydarzeniem już od trzech lat organizuję swoją własną małą iluminację, podczas której najpierw z zaproszonymi gośćmi wspólnie ubieramy choinkę, wieszamy światełka, a potem siadamy do tradycyjnych świątecznych potraw, a to wszystko przy klimatycznych dźwiękach świątecznych melodii Michael Bublé. Nie inaczej było w tym roku, bo tradycja nakazuje, żeby zawsze było podobnie – to daje poczucie bezpieczeństwa, ale też jest czytelnym znakiem ciągłości tego co działo się kiedyś, z tym, co odbywa się obecnie. Tak wiele przecież się zmienia, nie zawsze na lepsze… Byłam pewna, że w tym roku uda nam się pomiędzy barszczem z uszkami, a pierogami wyjść z domu i pójść na spacer oświetlonym traktem warszawskim, ale udomowiona atmosfera i zapach jodły kaukaskiej były poza konkurencją. Dopiero kolejnego dnia a właściwie wieczoru zabrałam aparat i poszłam sprawdzić, jak świąteczny klimat prezentuje się na mieście… Żeby to opisać wystarczyłoby jedno słowo –imponująco, ale ja dodam kolejne – zachwycająco, bajkowo po prostu! Każdemu z Was, kto może przyjechać na weekend do Warszawy polecam rozpoczęcie świątecznie – zimowego spaceru na Placu na Rozdrożu.

Tutaj właśnie stoi zdobny autobus – prawdziwa atrakcja dla dzieci, ale co tu dużo mówić również dla dorosłych. Razem z koleżanką, która przyłączyła się do mnie miałyśmy szczęście, bo zdjęcie w tym autobusie robił nam operator kamery z TV, a oświetleniowiec sprawił, że śmiało można by umieścić je w gazecie. Podziękowałam uprzejmie i zapytałam z jakiej Panowie są telewizji? – z Polsat Sport? Ucieszyli się, gdy powiedziałam, że lubię biegać, a ja odetchnęłam w duchu, że uprawiam jakikolwiek sport. 

Nie weszłyśmy do pobliskich Łazienek, choć tam też jest pięknie, w zamian szybkim tempem przeszłyśmy wzdłuż Alei Ujazdowskich, gdzie dumnie skrzył się paw. Mijając Plac Trzech Krzyży weszłyśmy w świetlisty Nowy Świat, a stamtąd prostą drogą dotarłyśmy na czarowne Krakowskie Przedmieście. Zima, a tymczasem drzewa rozkwitły tu promykami światełek mieniących się naprzemiennie złotem i srebrem. 

Z tego, że jest nam zimno, zdałyśmy sobie sprawę dopiero przy ustrojonym na Święta Zamku Królewskim, dlatego już zdecydowanym krokiem przeszłyśmy udekorowaną w gwiazdy Świętojańską na Rynek Starego Miasta, gdzie specjalnie na czas iluminacji rozstawiono klimatyczne drewniane budy z tradycyjnym grzańcem przyprawionym do smaku korzennymi przyprawami. Rozgrzałyśmy się pijąc wino tuż przy płomieniu gorącego ognia, patrząc na dzieciaki ślizgające się na kameralnym, przyozdobionym lodowisku. Stamtąd było już nam całkiem blisko na Rynek Nowego Miasta. Powiem tak: to miejsce trzeba zobaczyć, bo ustawiona na środku placu imitacja karuzeli robi niezwykłe wrażenie; niejedna mała dziewczynka może się tu poczuć jak Kopciuszek w drodze na wielki bal, a ta duża – no cóż… Byłyśmy już zmęczone, ale rozochocone na tyle, że wróciłyśmy Piwną w stronę Zamku, przeszłyśmy dołem wzdłuż trasy W-Z i dotarłyśmy na Mariensztat. I znowu można było poczuć się jak dziecko, tylko mieszkańcy okolicznych kamienic mogli wzdychać z pretensją, gdy bez końca przyciskałyśmy poszczególne klawisze, z których wydobywały się coraz to nowe melodie… Tego wieczoru przeszłam długą drogę (i to nie tylko tę prowadzącą przez oświetlone miasto), żeby odkryć pozornie ukrytą przede mną radość. Ten czas nie był jednak bez znaczenia. Tak jak Boże Narodzenie poprzedza kilkutygodniowy Adwent, tak samo trzeba czekać na odrodzenie się piękna i dobra w nas samych. Nie, nie jest to aż tak proste, nie wystarczy chodzić w tę i we w tę. Trzeba jeszcze trochę refleksji nad tym, że szczęście to kwestia decyzji. Pytanie o to, czy cieszę się z tego, że żyję, z tego co widzę, czy jest mi to obojętne? Może właśnie jest Ci trudno i myślisz, że Boże Narodzenie przyjdzie dla Ciebie w nieodpowiednim momencie? A może właśnie jest to najlepszy czas na to, żeby pozwolić odrodzić się na nowo Nadziei? W świetle lepiej widać i jest o wiele bezpieczniej. A zatem wybierzcie się na spacer po oświetlonej Warszawie i odkrywajcie to, co piękne!

Fot. Zofia Zabrzeska

KOMENTARZE

aktualności

więcej z działu aktualności

sport

więcej z działu sport

kultura i rozrywka

więcej z działu kultura i rozrywka

Drogi i Komunikacja

więcej z działu Drogi i Komunikacja

Kryminalne

więcej z działu Kryminalne

KONKURSY

więcej z działu KONKURSY

Sponsorowane

więcej z działu Sponsorowane

Biznes

więcej z działu Biznes

kulinaria

więcej z działu kulinaria

Zdrowie i Uroda

więcej z działu Zdrowie i Uroda