Zagadka praskiego myśliciela
Pochłonięty zadumą siedzi w bezruchu od świtu do zmierzchu. Cały czas jakby nieobecny, a mimo to jak najbardziej realny. Kim jest zagadkowy mężczyzna ze Złotej Wyspy i nad czym tak się zastanawia?
Zamyślony wyspiarz z Pragi
Wpierw może zbudzać zdziwienie, może zastanawiać, aż z czasem jakby stawał się elementem praskiego krajobrazu, częścią codzienności, która niby dalej zaskakuje, a jednak w pewnym momencie można do niej przywyknąć. Mowa o niecodziennym widoku, jakim jest tajemniczy myśliciel, każdego dnia obecny na tzw. Złotej Wyspie przy alei „Solidarności” na Pradze Północ, w miejscu dawnego wybiegu dla niedźwiedzi.
Pogrążony w bezruchu, zagubiony w rozmyślaniach
Być może wielu zastanawiało się, kim jest ten tajemniczy mężczyzna. Może ktoś nawet próbował się z nim skontaktować, zawołać, pomachać. Być może nawet komuś przyszło na myśl, by się do niego zbliżyć, ale zawsze pojawiała się jakaś niepewność, która powstrzymałaby ciekawskich. W końcu nie wypadałoby przerywać jego zadumy, z szacunku dla jego prywatności czy też determinacji w kontemplacji.
Ubrany w ciemną kurtkę, nie zważając na pogodę ani na czas, postać przebywa na wyspie, lecz to nie jest tak, że ta postać po prostu siedzi, przynajmniej mogłoby tak się wydawać. Myśliciel wygląda jakby zastanawiał się nad czymś ważnym, istotnym, na co wskazywałaby jego poza – na swój sposób majestatyczna, może unikatowa, na pewno wzbudzająca zainteresowanie. Może jego rozważania dotyczą samotności, alienacji, braku komunikacji? Może chodzi o konsumpcjonizm, materializm, pogoń za sukcesem? Może jednak chodzi o coś zupełnie innego.
Komu by jednak przyszło do głowy, że ta niecodzienna postać jest jednak manekinem?
Niby na zdrowy rozum nikt by nie poświęcał każdego dnia na kontemplację, zwłaszcza na jakiejś betonowej wyspie pomalowanej na złoto. W końcu większość z nas ma rodzinę, pracę, masę innych obowiązków, rzeczy ważniejszych na głowie. Jednak pomimo absurdu jakim jest poświęcanie całego dnia nad zastanawianie się, w mieszkańcu Złotej Wyspy jest jakiś element realności. Zdrowy rozsądek podpowiada, że to niemożliwe, by ktoś tam faktycznie przebywał, jednak tkwiąca gdzieś w głębi nadzieja sprawia, że chciałoby się to wierzyć.
Może jednak w tym jest sens?
Prawdę mówiąc, to nie wiem, ale wiem jedno. Enigmatyczny myśliciel ze Złotej Wyspy na pewno skutecznie zaintrygował mnie i być może zainteresował też swoją obecnością wiele innych osób. Być może zmusił kogoś jeszcze swoją obecnością do zatrzymania się i zastanowienia nad sobą i światem. Możliwe, że także i w kimś innym wywołał jakieś emocje i reakcje. Sprawił, że poczuliśmy się żywi i to wszystko, o ironio, za pomocą zupełnego bezruchu. Tak jakby receptą na dzisiejsze czasy było po prostu zatrzymanie się, znalezienie chwili na refleksję.
I to chyba jest największa sztuka.
fot.Jakub Szcześniak