mobile
REKLAMA

Porażka Zielonych Kanonierów po dramatycznej końcówce

Legia Warszawa po dramatycznej końcówce musiała uznać wyższość Rytasu Wilno, przegrywając w 77:79. Mimo momentów bardzo dobrej gry zarówno w obronie, jak i ataku, legioniści w samej końcówce minimalnie ulegli rywalom, tracąc szansę na cenne zwycięstwo w piątej kolejce Ligi Mistrzów.

Marcin Kalicki
Porażka Zielonych Kanonierów po dramatycznej końcówce

Początek spotkania należał do Rytasu – Gytis Radzevicius trafił z dystansu, a Martynas Paliukenas zaprezentował dwie skuteczne akcje indywidualne, co dało gościom szybkie prowadzenie 7:0. Legia odpowiedziała jednak błyskawicznie. Najpierw punktował zza łuku Ojārs Siliņš, a następnie Jayvon Graves i Race Thompson dołożyli swoje trafienia, dzięki czemu po trzech minutach gry wynik wynosił już tylko 6:9. W kolejnych fragmentach gra toczyła się kosz za kosz, a przewaga gości utrzymywała się na poziomie czterech punktów. Po sześciu minutach Legia przegrywała 12:16. Gdy Jerrick Harding zdobył punkty po kontrze, powiększając prowadzenie Rytasu do sześciu oczek, o pierwszy czas poprosił Heiko Rannula.Przerwa szybko przyniosła efekt. Legioniści uporządkowali grę i w dwóch kolejnych akcjach odrobili niemal całą stratę – najpierw Wojciech Tomaszewski trafił z dystansu, a chwilę później Jayvon Graves wykończył akcję pewnym rzutem, zmniejszając różnicę do jednego punktu. Tym razem na reakcję zdecydował się trener gości Giedrius Zibėnas. Po powrocie na parkiet inicjatywa wciąż była po stronie Legii. Andrzej Pluta trafił zza linii 6,75 m, wyprowadzając warszawian na trzypunktowe prowadzenie. Były to zarazem ostatnie punkty pierwszej kwarty, którą Legia zakończyła prowadząc 25:22.

Początek drugiej kwarty również należał do gości, którzy wykorzystali chwilową niemoc Legii. Rytas punktował po dobrze rozegranych akcjach i odrobił straty, wychodząc na dwupunktowe prowadzenie 29:27. Legioniści szybko jednak odpowiedzieli - świetny fragment zaliczył Race Thompson, który dwukrotnie zakończył akcje indywidualnymi wejściami pod kosz. Dzięki temu Legia nie tylko odzyskała przewagę, ale powiększyła ją do pięciu punktów. Po czterech minutach gry było 34:29, co zmusiło trenera gości do wzięcia czasu. Po wznowieniu gry obie drużyny zaostrzyły defensywę, jednak po jednej z kontr skuteczny okazał się Jacob Wiley. Legia odpowiedziała błyskawicznie. Andrzej Pluta trafił z dystansu. Stołeczna ekipa utrzymała siedmiopunktowe prowadzenie na trzy minuty przed przerwą (38:31). Końcówka kwarty należała jednak do Rytasu, który wykorzystał dwa kolejne błędy Legii i zmniejszył stratę do trzech punktów. Trener Heiko Rannula zareagował, prosząc o czas, ale po wznowieniu gry goście poszli za ciosem i wyszli na prowadzenie 42:40. Ostatnie słowo należało do Legii. W finałowej akcji przed przerwą Pluta ruszył pod kosz i pewnie zdobył dwa punkty, doprowadzając do remisu 42:42 po dwóch kwartach.

Po przerwie mecz długo nie mógł się rozkręcić. Przez pierwsze dwie minuty żadna z drużyn nie potrafiła znaleźć drogi do kosza, aż w końcu Arturas Gudaitis przełamał ciszę, trafiając dwa rzuty osobiste. Legia odpowiedziała natychmiast - Jayvon Graves przymierzył zza łuku i trafił za trzy. Mimo tego wymiana punktów nie nabrała tempa. Skuteczność po obu stronach pozostawała niska, a kolejne akcje często kończyły się niecelnymi próbami. Po dwóch udanych wejściach Jordana Walkera goście odskoczyli na pięć punktów i prowadzili 50:45, co zmusiło trenera Heiko Rannulę do wzięcia czasu. Po wznowieniu gry Rytas utrzymywał, a chwilami nawet powiększał przewagę, trzymając Legię w ośmiopunktowym dystansie. Dopiero w końcówce gospodarze odzyskali rytm - po dwóch rzutach osobistych Carla Ponsara strata zmalała do czterech punktów, a minutę przed końcem było 57:53 dla Rytasu. Końcówka kwarty należała już wyłącznie do Legii. Najpierw kolejną trójkę trafił Andrzej Pluta, a po błędzie rywali kontrę wykończył Ponsar. Dzięki temu to legioniści zamknęli kwartę mocnym akcentem i przed decydującą częścią meczu przegrywali tylko jednym punktem - 58:59.

Ostatnia kwarta od początku była bardzo wyrównana. Przełamanie przyszło za sprawą Race’a Thompsona, który najpierw przymierzył z dystansu na prowadzenie Legii, a chwilę później - niemal z identycznej pozycji - ponownie trafił za trzy. Gospodarze wyszli na sześciopunktową przewagę 72:66, co zmusiło trenera Rytasu do wzięcia czasu. Po przerwie goście ruszyli do odrabiania strat i w krótkim czasie zredukowali różnicę do zaledwie jednego punktu. Tym razem reakcją był czas dla Legii. Niestety, zaraz po nim inicjatywę przejął Jerrick Harding - dwie skuteczne akcje dały Rytasowi prowadzenie 77:74. Przy stanie 75:78 faulowany przy rzucie z dystansu został Andrzej Pluta. Trafił jednak tylko dwa z trzech rzutów osobistych, a w odpowiedzi Gytis Masiulis dołożył jeden punkt z linii. To właśnie ten rzut ustalił końcowy rezultat.

Legia Warszawa – Rytas Wilno 77:79 (25:22, 17:20, 16:17, 19:20)

Składy:

Legia Warszawa: Andrzej Pluta, Jayvon Graves, Race Thompson, Ojars Silins, Carl Ponsar, Wojciech Tomaszewski, Shane Hunter, Ben Shungu, Michał Kolenda, Maksymilian Wilczek, Błażej Czapla -, Matthias Tass –.

Rytas Wilno: Jerrick Harding, Jordan Walker, Jacob Wiley, Gytis Masiulis, Gytis Radzevicius, Ignas Sargiunas, Arturas Gudaitis, Martynas Paliukenas, Kay Bruhnke, Simonas Lukosius, Nikas Stuknys –.

/Marcin Kalicki/

Fot./Źródło: Marcin Bodziachowski/Legiakosz.com

KOMENTARZE

aktualności

więcej z działu aktualności

sport

więcej z działu sport

kultura i rozrywka

więcej z działu kultura i rozrywka

Drogi i Komunikacja

więcej z działu Drogi i Komunikacja

Kryminalne

więcej z działu Kryminalne

KONKURSY

więcej z działu KONKURSY

Sponsorowane

więcej z działu Sponsorowane

Biznes

więcej z działu Biznes

kulinaria

więcej z działu kulinaria

Zdrowie i Uroda

więcej z działu Zdrowie i Uroda