5000 zł kary za jazdę po pijanemu kradzionym rowerem
Policjanci z mokotowskiego wydziału wywiadowczo-patrolowego zatrzymali 48-latka podejrzanego o kradzież roweru miejskiego. Mężczyzna zwrócił na siebie uwagę mundurowych, ponieważ jechał zygzakiem ulicą Piaseczyńską.
Podczas kontroli stanu trzeźwości okazało się, że ma około półtora promila alkoholu w organizmie, a rower od ponad miesiąca figurował jako skradziony. Rowerzysta tłumaczył się, że pożyczył go, ale nie wie od kogo, bo go nie zna. Podejrzany trafił do policyjnego aresztu, a następnie usłyszał zarzuty. Za kradzież grozi mu kara do 5 lat więzienia, a za kierowanie jednośladem w stanie nietrzeźwości grzywna w wysokości do 5000 zł
Kwadrans po godzinie 12.00 policjanci patrolujący rejon ulicy Piaseczyńskiej zauważyli rowerzystę jadącego w kierunku ulicy Dolnej na warszawskim Mokotowie. Jego rozchwiany sposób jazdy wskazywał na to, że mógł on być pod działaniem alkoholu. Policjanci postanowili sprawdzić, czy ich spostrzeżenia są trafne. W czasie kontroli okazało się, że 48-latek był nietrzeźwy. Badanie alkotestem wykazało około 1,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Mężczyzna nie miał telefonu komórkowego, a tym samym aplikacji, za której pośrednictwem pobiera się rower zintegrowany z systemem ze stacji dokującej. Powiedział, że pożyczył go od kogoś, ale nie potrafił powiedzieć, kim była ta osoba. Funkcjonariusze skontaktowali się telefonicznie z administratorem systemu obsługującego rowery miejskie i okazało się, że od 1 czerwca tego roku figuruje on jako skradziony. Jednoślad został zabezpieczony. Rowerzysta natomiast trafił do policyjnego aresztu. Następnego dnia po wytrzeźwieniu usłyszał zarzuty kierowania rowerem w stanie nietrzeźwości, za co może zostać skazany na grzywnę w wysokości 5000 zł oraz kradzieży jednośladu, co może skutkować karą pięcioletniego więzienia.