mobile
REKLAMA

Anja Orthodox, Dno duszy wysłane czarnym aksamitem

16 grudnia w Ursynowskim Centrum Kultury „Alternatywy”, w ramach cyklu „Odcienie”, gościła królowa gotyckiego rocka, wokalistka zespołu Closterkeller, Anja Orthodox. Każdy, kto zna jej twórczość, teksty piosenek, wywiady, biografię (póki co, jeszcze nie ujętą w książkowe ramy), wie że Anja to osobowość. Kobieta niebanalna, wszechstronna, otwarta i bardzo ciekawa świata, a zwłaszcza nowych technologii i tajemnic ludzkiego mózgu. Do tego pochłaniaczka literatury S-F.

Katarzyna Kałaska
Anja Orthodox, Dno duszy wysłane czarnym aksamitem

Spotkanie poprowadzone przez Pawła Szamana, było podróżą, w której zajrzeliśmy do początków jej muzycznej kariery, w relacje z kolegami-muzykami, do domu Państwa Beksińskich (Anja przyjaźniła się z Tomaszem Beksińskim). Usłyszeliśmy skąd wzięła się nazwa kapeli, i pomysł nazywania kolejnych wydawnictw kolorami. Dlaczego muzycy zespołu Virgin nie wyrzucili z niego Dody. I co nas czeka w 2026 (koncerty).

Tanie wino

Teoretycznie wszystko się zaczęło w 1988r. – to data umowna utworzenia Closterkeller. Wcześniej pojawił się pomysł na śpiewanie. Pomysł chłopaka Anji, muzyka. Dziś, z perspektywy czasu, wokalistka z dużym dystansem i humorem recenzuje swoje wczesne „śpiewacze” dokonania:

Wtedy byłam ponuro-bucząca.

Na spotkanie z kapelą do której „startowała” jako wokalistka, poszła w… różowej kurteczce. Zaśpiewała przy zgaszonym świetle (trema).

Na szczęście tak samo się nie znali jak ja, więc przyjęli mnie. I tak żeśmy zaczęli.

Poszukiwanie nazwy dla zespołu nie było łatwe. Wśród pomysłów znalazła się Chinchilla (szynszyla). Ale stało się inaczej. Wygrał przypadek, i pusta butelka w bramie. Nazwa Closterkeller pochodzi od taniego, słodkiego białego wina (nota bene, ponoć w skutkach koszmarnego).

Rzygową nazwę sobie wzięliśmy. Ale to ładna nazwa. Zamieniłam na C. Dla Niemców musi być fajne, bo to jak po naszemu „clasztorna piwnica”. Gotyckie strasznie.

Początki

Anja bardzo otwarcie opowiada o pierwszych publicznych występach. W całej kapeli tylko basista miał muzyczne przygotowanie. Tomek Grochowalski jako jedyny wiedział, jak grać, jak zachować się na scenie. Reszta, „totalna surówka” szła na żywioł, co niekiedy uderzało w tony na poły kabaretowe (perkusista Grzegorz przerywa granie, aby przeprosić za zgubienie rytmu).

Końcówka lat 80-tych to czas festiwali, muzycznych przeglądów; wydarzeń, gdzie można się było „pokazać”. I jak się okazało, Closterkeller wygrywał w tych wyścigach.

Śpiewałam nadal jak sfrustrowany łabędź, ale w nas była energia, pasja. Bardzo dbaliśmy o image. Wolfgangowi (T. Grochowalski) pożyczałam moje perły. Fajnie wyglądaliśmy. Ta muza była sugestywna. No, podobało się. Byliśmy grupą przyjaciół, takich najbliższych.

Deep Purple

Wszystkie płyty mają nazwy kolorów. Najświeższa, Argento to po włosku Srebro.

To miła, świecka tradycja. Zaczęło się od utworu „Purple”. W szkole podstawowej na Ochocie były młodzieżowe koła. Pan Krzysio, instruktor, o młode zespoły dbał jak o własne dzieci. Dziwnie na nas patrzył. – Dziwnie gracie, ale jest to ciekawe. Mi się to tak kojarzy z Deep Purple -.

Na pierwszej płycie najbardziej reprezentatywny był „Purple”. Na drugiej kawałek o tytule „Blue”. I tak się samo zrobiło. Kolory są mroczniackie, na razie różowego nie było.
 

Inne brzmienia

Lata 90-te to szał na muzykę chodnikową, potem przekutą w Disco Polo. Pojawiła się koncepcja, aby pójść w tę stronę. Perkusista Posejdon miał stanąć za mikrofonem, a płyta nosić szlachetną nazwę „Wiśnia”…

Pierwszy raz, gdy występowaliśmy na scenie, to był przegląd w DK „Kamionek”, wtedy drugie miejsce zajął Top One. Pierwszy był zespół blues’owy. Na kolejnych przeglądach, zawsze Top One był oczko nad nami. Mieliśmy taką fankę, która kochała tylko dwie kapele – Closterkeller i Top One.
 

Złoty człowiek - Tomasz Beksiński

Tłumacz, radiowiec, dziennikarz; syn Zdzisława i Zofii. Miłośnik grupy Monty Pythona, której humor połączył z polskimi realiami, w wyniku czego w jednym ze skeczów pojawia się m.in. Closterkeller.

Także byłam wśród jego słuchaczy, zanim się z nim poznałam. To był cudowny człowiek. Był moim najbliższym przyjacielem. Jedynym. Miał poczucie humoru tak samo koszmarne, jak ja. Wielu mroczniaków jest bardzo wesołymi ludźmi. Ja to samo. Ja się śmieję cały czas. Ale to chodzi o dno duszy wysłane czarnym aksamitem.

Rodziców Tomka, Anja poznała będąc u tegoż w szpitalu. Scenka rodzajowa godna zapamiętania i uwiecznienia. Bluzgający, pobudzony pacjent. „Nieruchomy” ojciec, uspokajająca, pacyfikująca wybuchy syna, matka.

To był cyrk, po prostu.

Publikacje (książki M. Grzebałkowskiej, W. Weissa) dotyczące rodziny Beksińskich, czy Tomasza Beksińskiego w szczególności, nie były z Anją konsultowane. Jedynie do filmu „Ostatnia rodzina”, Dawid Ogrodnik skorzystał z Jej wspomnień.

[Tomasz zmarł śmiercią samobójczą w 1999r.]

Teksty dla Dody

Zespół Virgin, stworzony przez Tomka Luberta, Krzysztofa Najmana, Piotra „Posejdona” Pawłowskiego miał wokalistkę, ale nie miał tekstów. Część, na prośbę kolegów, popełniła Anja. Problemem były występy, a dokładniej ich odwoływanie. Powód - młodziutka wokalistka stawiała na dobry look, a nie na zdrowie.

Szesnaście lat miała. Fajna była. Pyskata małolata; hej do przodu.

Mówiłam - nie wyrzucajcie jej, bo jest osobowością.

Jakaś wokalistka poukładana, dbająca o ciepłe majtki etc., może nie być stworzona na charyzmatyczną gwiazdę.

Pasje i plany

Podczas wielobarwnego, upojnego (słowem) wieczoru, posłuchaliśmy także o pozamuzycznych doświadczeniach Anji – sex telefon, serwis komputerowy. O byciu radną (SLD), do czego przyczynił się Piotr Ikonowicz. O ogromnej pasji w zakresie neuronauki; o możliwościach mózgu i jego „odpowiedzialności” między innymi za poglądy polityczne.

Prowadzący razem z gościnią zupełnie „odpłynęli”, przerzucając się tytułami, dzieląc zachwytami nad literaturą S-F, czy fachową z zakresu wspomnianej neuronauki.

Usłyszeliśmy także, że wiosna przyszłego roku to koncerty. Tym razem nie „urodziny” konkretnego wydawnictwa, a sięgnięcie do całego repertuaru. Lato – festiwale (czyżby Castle Party?). A jesienią 30-lecie płyty Cyan. Poza tym szykuje się „coś nowego”, a zważywszy na formę i zapał Orthodox, będzie ogień.

 

 

fot. FB Ursynowskie Centrum Kultury "Alternatywy"

KOMENTARZE

aktualności

REKLAMA
więcej z działu aktualności
REKLAMA

sport

więcej z działu sport

kultura i rozrywka

więcej z działu kultura i rozrywka

Drogi i Komunikacja

więcej z działu Drogi i Komunikacja

Kryminalne

więcej z działu Kryminalne

KONKURSY

więcej z działu KONKURSY

Sponsorowane

więcej z działu Sponsorowane

Biznes

więcej z działu Biznes

kulinaria

więcej z działu kulinaria

Zdrowie i Uroda

więcej z działu Zdrowie i Uroda