mobile
REKLAMA

Chcę być dla młodszych kolegów przewodnikiem

O setnym występie w barwach MOS Wola, atmosferze w drużynie, siatkarskich anegdotach i  obecnym sezonie z Grzegorzem Pacholczakiem, kapitanem wolskiej drużyny rozmawia Marcin Kalicki.

Marcin Kalicki
Chcę być dla młodszych kolegów przewodnikiem

Marcin Kalicki: Obecny sezon rozpoczęliście od porażki w derbach z Metrem, jednak poza pierwszym setem zaprezentowaliście się z bardzo dobrej strony. Poza tym zespół z Ursynowa miał już za sobą dwa spotkania...

Grzegorz Pacholczak: Myślę, że przewagą Metra w tamtym momencie były te rozegrane kolejki. My mieliśmy wtedy swoje problemy, głównie kadrowe i to przełożyło się na zły start tego meczu. Potem faktycznie było lepiej, aczkolwiek do optymalnej dyspozycji nadal daleko. Trzeba też podkreślić, że Metro to nie „byle jaki” zespół i tamtego dnia wygrali zasłużenie.

M.K.: Na kolejne spotkanie pojechaliście do Białegostoku na mecz z silnym w poprzednim sezonie Bestiosem. Mimo porażki w pierwszym secie wygraliście trzy kolejne partie i całe spotkanie 3:1. Co było kluczem do wygranej?

G.P.: Kluczem do wygranej w Białymstoku była konsekwencja w realizacji założeń przedmeczowych. Pomimo porażki w secie pierwszym utrzymaliśmy odpowiedni poziom koncentracji. To nie było tak, że od drugiego seta zaczęliśmy grać inaczej. Po prostu wytrzymaliśmy końcówki i ostatecznie mogliśmy się cieszyć z trzech punktów na trudnym terenie. To bardzo ważny aspekt, który w takiej drużynie jak nasza może się okazać kluczowy na przebiegu całego sezonu.

M.K.: W ostatnim spotkaniu z Centrum Augustów nie zagrałeś, podobnie jak Brian Malangiewicz czy Paweł Sęk. Zmiennicy nie zawiedli i wygrali spotkanie 3:0. Czujesz oddech na plecach młodszych kolegów?

G.P.: Ciężko powiedzieć, że to „zmiennicy” nie zawiedli. Uważam, że na każdej pozycji mamy komplet wartościowych zawodników. Jasne, każdy z nas ma swoje atuty i każdy może dać drużynie coś innego. Klucz w tym, aby te elementy poukładać w taki sposób aby w dowolnej konfiguracji gra drużyny była tak samo skuteczna. To udało się trenerowi Wójcikowi w ostatnim meczu. Podsumowując, nie chciałbym rozróżniać członków drużyny na podstawowych i zmienników. Sezon jest tak długi i tak nieprzewidywalny, co widać po ostatnich wydarzeniach, że potrzebujemy tak na prawdę 12-14 zawodników podstawowych, gotowych w każdym momencie wyjść i wygrać ligowe punkty.

M.K.: Wyglądacie na bardzo zgrany zespół, mimo iż połowa drużyny to nowi zawodnicy lub siatkarze grający swój pierwszy seniorski sezon...

G.P.: Zgadza się, mamy na prawdę fajną, zgraną ekipę. Zgrani jesteśmy zarówno sportowo jaki i towarzysko. Różnice wiekowe na papierze są spore, ale my, starsi zawodnicy staramy się dbać o dobrą atmosferę. Myślę, że nikt z młodszych graczy nie czuje się źle w tej drużynie. Każdy ma jakieś swoje doświadczenia, z gry młodzieżowej czy seniorskiej i staramy się nimi wymieniać, aby poprawiać swoje umiejętności. Poza boiskiem myślę, że ja, Brian Malangiewicz czy Paweł Sęk jesteśmy dla młodszych kolegów fajnym źródłem historii i anegdot siatkarskich. Musimy jednak dozować odpowiednio nastroje w drużynie, bo za dużo takiej luźnej atmosfery też nie jest wskazane. Póki co wydaje mi się, że radzimy sobie z tym dobrze.

M.K.: Możesz Czytelnikom zdradzić choć jedną anegdotę?

G.P.: Jeśli chodzi o anegdoty to jak w większości takich wypadków nie powinny one wychodzić poza drużynę, wiele z nich nie byłoby zabawnych dla ludzi spoza środowiska siatkarskiego. Przytoczę jedną historię, która myślę, że może być śmieszna dla każdego, nawet laika siatkarskiego. Nie będę używał nazwisk, żeby żaden z kolegów nie miał do mnie później pretensji. Sytuacja miała miejsce na treningu, kilka sezonów temu. Tego dnia ćwiczyliśmy różne warianty rozegrania piłki przez środek. Jedną z firmowych akcji MOS-u zawsze jest akcja suw - przesunięta krótka. W tej akcji środkowy bloku musi wykonać dynamiczny nabieg do ataku w pewnej, ustalonej odległości od rozgrywającego. Jeden z ówczesnych środkowych został poproszony przez trenera o pokaz. Cała drużyna obserwuje, zawodnik wykonuje dynamiczny nabieg, piłka wystawiona, ataku brak. Wszyscy zawodnicy wraz z trenerem zdezorientowani patrzą na środkowego. Jakże wielkie było nasze zdziwienie gdy zobaczyliśmy oba jego buty leżące luzem na ziemi! Okazało się, że kroki do ataku wykonał tak dynamicznie, że zgubił przy tym obuwie i nie był w stanie wyskoczyć do ataku. Nasza reakcja mogła być tylko jedna - śmiech. Na szczęście trener również z dystansem podszedł do tej sytuacji i poprosił owego zawodnika żeby następnym razem mocniej zawiązał buty...

M.K.: Jesteś kolejny sezon kapitanem drużyny. To wyróżnienie czy zobowiązanie?

G.P.: Na pewno jedno i drugie. Pamiętam, że gdy przyszedłem do MOS-u bardzo pomagało mi wsparcie starszych kolegów Pawła Sęka czy Mateusza Kańczoka. Oni potrafili w odpowiednim momencie poklepać po ramieniu, a także zganić za to co uważali za niestosowne na treningu czy meczu. Chcę być dla młodszych kolegów właśnie takim przewodnikiem. Teraz gdy czuje się już doświadczony na drugoligowych parkietach, nie czuję aż takiej presji jak miało to miejsce na początku. Moim celem jest zdjęcie tej presji, negatywnej presji z barków moich młodych kolegów.

M.K.: Trzytygodniowa przerwa to dla Was czas na dodatkowe zgranie czy wolelibyście grać żeby iść za ciosem?

G.P.: Wszystko zależy od tego jak rozdysponujemy ten czas. Osobiście wolałbym grać stałym rytmem tydzień po tygodniu. Obecna sytuacja stwarza ryzyko grania kilku meczy w tygodniu w późniejszej fazie sezonu. To nigdy nie jest komfortowe, gdy nie można odbyć pełnego cyklu przygotowawczego do meczu. Dłuższa przerwa teraz może wpłynąć korzystnie na naszą dyspozycję zaraz po niej, ale może się też odbić negatywnie na dalszej części sezonu.

M.K.: W tym sezonie masz szansę dokonać niezwykłego wyczynu - 100 spotkań w barwach seniorskiej drużyny MOS Wola. Czym jest dla Ciebie przekroczenie tej magicznej liczby?

G.P.: Oczywiście przekroczenie bariery 100 występów w MOS Wola to byłoby wyjątkowe wydarzenie dla mnie i dla klubu, bo póki co nikomu ta sztuka się nie udała. Najbliżej tego jest Brian Malangiewicz i gdyby sezon toczył się normalnym, wcześniej zaplanowanym harmonogramem to już niedługo moglibyśmy świętować jego mały jubileusz, zaraz potem mój. Samo przekroczenie tej bariery to na pewno fajny wpis w historii klubu, chciałbym jednak przede wszystkim skupić się ma tym, żeby ta droga od dzisiaj do setnego meczu była jak najbardziej punktodajna.

M.K.: Na co kibice mogą liczyć w kolejnych Waszych meczach?

G.P.: Na pełne zaangażowanie z naszej strony oraz mnóstwo sportowych emocji. Nie chce obiecywać samych zwycięstw i udanych akcji, bo piękno sportu polega na jego nieprzewidywalności i umiejętności podnoszenia się po porażkach. Takim przykładem niech będzie właśnie mecz z Bestiosem. Pierwszy, przegrany set nie zrobił na nas większego wrażenia. Podnieśliśmy się i nie oddaliśmy już żadnej partii w ręce naszych rywali. Obiecuje, że damy z siebie wszystko, aby po każdym mniejszym lub większym potknięciu wstać i walczyć do końca.

M.K.: Dziękuję za rozmowę.

KOMENTARZE

aktualności

więcej z działu aktualności

sport

więcej z działu sport

kultura i rozrywka

więcej z działu kultura i rozrywka

Drogi i Komunikacja

więcej z działu Drogi i Komunikacja

Kryminalne

więcej z działu Kryminalne

KONKURSY

więcej z działu KONKURSY

Sponsorowane

więcej z działu Sponsorowane

Biznes

więcej z działu Biznes

kulinaria

więcej z działu kulinaria

Zdrowie i Uroda

więcej z działu Zdrowie i Uroda