Grad goli w Warszawie. Legia przygrywa z Rakowem
Piłkarze stołecznej Legii zanotowali kolejną porażkę w PKO Bank Polski Ekstraklasie. Podopieczni trenera Czesława Michniewicza przegrali przed własną publicznością z Rakowem Częstochowa 2:3.
Kibice na stadionie przy ul. Łazienkowskiej czekali na ciekawe widowisko i pnięcie się Legii po ligowych szczeblach w górę ligowej tabeli. Niestety, tym razem się nie udało. Pomimo stworzenia sobie większej liczby okazji, oddaniu większej liczby celnych strzałów na bramkę, mając ogromną przewagę w liczbie podań, to goście z Częstochowy cieszyli się po ostatnim gwizdku sędziego ze zdobycia trzech punktów.
Legia Warszawa – Raków Częstochowa 2:3 (1:1)
Bramki: Mahir Emreli (33), Ihor Charatin (70) – Ivan Lopez (29-k, 57), Fran Tudor (53)
Żółte kartki: Artur Jędrzejczyk, Maik Nawrocki, Bartosz Slisz, Andre Martins, Ihor Charatin - Ioannis Papanikolaou, Vladislavs Gutkovskis.
Składy:
Legia: Cezary Miszta, Artur Jędrzejczyk, Mateusz Wieteska, Maik Nawrocki, Filip Mladenović, Bartosz Slisz (64 – Tomas Pekhart), Andre Martins (58 – Ihor Charatin), Josue, Lirim Kastrati (71 – Rafael Lopes), Kacper Skibicki (58 – Ernest Muci), Mahir Emreli.
Raków: Kacper Trelowski, Andrzej Niewulis, Tomas Petrasek, Fran Tudor (78 – Żarko Udovicić), Ioannis Papanikolaou, Marko Poletanović (54 – Igor Sapała), Walerian Gvilia, Ivan Lopez (81 – Daniel Szelągowski), Mateusz Wdowiak, Vladislavs Gutkovskis (71 - Fábio Sturgeon), Sebastian Musiolik (79 - Alexandre Guedes).
- Mecz rozpoczął się dla nas dobrze. Budowaliśmy akcje, mieliśmy swoje sytuacje. W jednej z nich Andre trafił w poprzeczkę. Później popełniliśmy błąd, którego powinniśmy uniknąć. Sprezentowaliśmy tę bramkę naszym rywalom. Szybko odpowiedzieliśmy po pięknym golu Mahira Emrelego, a mecz się wyrównał. W przerwie powiedzieliśmy sobie, co musimy zmienić, jednak po wejściu na boisku wydarzenia nie potoczyły się zgodnie z planem. To czego się obawialiśmy - goście wykorzystali swoje warunki fizyczne, a my przegrywaliśmy pojedynki główkowe. Przygotowaliśmy zmianę. Miał wejść na boisko Ihor Kharatin i Ernest Muci. Niestety, sfaulowaliśmy rywala w tym miejscu, w którym nie mogliśmy tego zrobić. W efekcie daliśmy przeciwnikowi szansę i Lopez zrobił świetnie to, z czego słynie w ekstraklasie. Było 1:3. Dokonaliśmy kilku zmian, stwarzaliśmy sobie okazje, ale nie potrafiliśmy tego zamienić na bramki. Szkoda zwłaszcza tej główki Mahira, która dałaby nam remis. Byliśmy nieskuteczni w przeciwieństwie do Rakowa. Jak się gra u siebie i ma się tyle sytuacji, to trzeba je wykorzystywać – powiedział na konferencji pomeczowej Czesław Michniewicz, trener Legii. - Straciliśmy dużo punktów, to fakt. Polskie zespoły muszą się nauczyć gry w podobnej sytuacji, do tej, którą my aktualnie przeżywamy. My cieszymy się z tego momentu, gdzie teraz jesteśmy. Nie jest jednak łatwo łączyć meczów w Europie z ligą, bo do tego dochodzą podróże. To wszystko ma znaczenie. Niemniej trzeba wyjść i grać. Nie będę narzekał na swój los. W meczach ze Śląskiem, czy Wisłą mieliśmy tyle okazji, żeby oba spotkania wygrać. Raków był groźny po tym, czego się spodziewaliśmy - stałe fragmenty gry, kontrataki i walka wręcz. Mam dzisiaj o czym myśleć, ale od jutra skupiamy się na Leicester. Chcemy zaprezentować się lepiej pod względem wyniku. Wiem, że to nie będzie łatwe, ale stać nas na lepszą grę – dodał szkoleniowiec „Wojskowych”.
Niezadowolony z gry był również bramkarz Legii – Cezary Miszta. - Mieliśmy dużo sytuacji i naszym problemem na pewno była dziś skuteczność. Ciężko też wygrać mecz, kiedy traci się trzy bramki. Mogliśmy jednak to zrobić, stworzyliśmy mnóstwo okazji i wielka szkoda, że ich dziś nie wykorzystaliśmy. I kontynuował: - Jako drużyna zagraliśmy bardzo słaby mecz. Straciliśmy gole po stałych fragmentach gry. Przy pierwszej bramce nie chciałem faulować, zamierzałem odpuścić sytuację, ale napastnik we mnie wpadł i był karny. A później poszło – rzut rożny i wolny. Ćwiczyliśmy zachowanie przy rogu, trener nas przed tym przestrzegał, ale straciliśmy z tego bramkę. Jeśli chodzi o wolnego – cała liga wie jak strzela Ivi i niestety w tym meczu również mu się to udało.
Fot. Mateusz Kostrzewa/legia.com