Heroiczna walka Warszawianki bez happy endu
Bardzo blisko sprawienia dużej niespodzianki byli w sobotnie popołudnie piłkarze ręczni KS Warszawianki. Do stolicy zawitał aktualny lider I ligi gr. C mający na koncie 22 zwycięstwa, zespół Enea Orlęta Zwoleń. Przyjezdni, którzy w dalszym ciągu marzą o wygraniu ligi musieli zostawić na parkiecie sporo zdrowia, żeby pokonać walecznie usposobionych stołecznych szczypiornistów.
Od początku spotkania dało się odczuć, że nie będzie to dla lidera łatwa przeprawa. Gospodarze niesieni dopingiem licznie zgromadzonych kibiców bronili twardo i zdecydowanie, nie przebierając w środkach ,co kilkukrotnie skończyło się karą 2-minutowego wykluczenia. Świetnie w bramce spisywał się Przemysław Wachowicz, zaś bramki zapewniała para rozgrywających Kacper Smaga oraz Szymon Księżopolski. W 17 minucie spotkania przy stanie 7:5 dla gospodarzy była znakomita okazja, żeby odskoczyć faworytowi na trzy trafienia, jednak bramkarz gospodarzy nie trafił do pustej bramki. Po tej niewykorzystanej sytuacji inicjatywę przejęli gracze ze Zwolenia. Maciej Jeżyna, dwukrotnie skutecznie wykorzystał rzuty karne, kolejne dwa trafienia dorzucił Sebastian Konewka i goście wyszli na prowadzenie 11:10. Dwie minuty przed zakończeniem pierwszej połowy doszło do niebezpiecznego zdarzenia. Bardzo brutalnie został zaatakowany gracz stołecznych, Michał Stolarski i para arbitrów Przemysław Chojnacki i Jakub Saluk nie miała wątpliwości, że rozgrywający gości Michał Pyzara zakończy swój udział w tym meczu. Tymczasem zawodnicy obu ekip nie zamierzali zwalniać tempa i dalej serwowali publiczności emocje z najwyższej półki. Michał Stolarski rzucił nie do obrony, następnie dwa razy interweniował bramkarz gospodarzy Mikołaj Gołębiewski, co dało do przerwy wynik remisowy 11:11.
Pierwsze dwie minuty drugiej odsłony spotkania to popis gry Bartosza Pawa po stronie przyjezdnych oraz Mateusza Nodzaka po stronie gospodarzy. Obraz gry łudząco przypominał sytuację z początku pierwszej połowy, z tym, że to teraz goście w 37 minucie spotkania wyszli na prowadzenie 16:13. Zawodnicy ze Zwolenia mogli podwyższyć prowadzenie do czterech trafień, gdyby rozgrywający dobre zawody Bartosz Paw był bardziej skuteczny. W 42 minucie najpierw za sprawą Filipa Mieszkowskiego a następnie Kacpra Smagi Warszawianka objęła prowadzenie 17:16. Od tego momentu gra wyrównała się i żaden z zespołów nie potrafił odskoczyć na więcej niż dwie bramki. Gospodarze mieli swoje szanse. Przy stanie 22:23 oraz 23:24 dla Orląt dwukrotnie mogli doprowadzić do remisu. Jednak albo brakowało zimnej krwi w wykończeniu akcji albo bronił znakomicie dysponowany tego dnia Emil Wiejak. Szansa na urwanie liderowi choćby punktu nadarzyła się tuż przed końcem spotkania. Na minutę przed końcem meczu o czas przy stanie 24:25 dla zawodników ze Zwolenia poprosił szkoleniowiec stołecznych Robert Bliszczyk. Niestety plan zdobycia bramki na wagę remisu nie powiódł się, zaś ostatecznie szansę na rzuty karne odebrał znakomity tego dnia Bartosz Paw, który ustalił wynik meczu na 26:24 dla zespołu Enea Orlęta Zwoleń.
Dla obu drużyn sobotnie starcie było jednocześnie pożegnaniem sezonu 2023/2024 I ligi gr. C.. Gospodarze z dorobkiem 43 punktów kończą rywalizację na 5 miejscu, natomiast przyjezdni ciągle są w grze o pierwsze miejsce. Ich los zależy, jednak od SPR Pabiksu Impact Pabianice, który ma sześć punktów mniej, dwa spotkania do rozegrania oraz lepszy bilans bezpośrednich spotkań. O tym, kto ostatecznie zostanie zwycięzcą ligi zadecyduje być może inna stołeczna ekipa, AZS UW Warszawa, która na sam koniec rozgrywek zmierzy się właśnie z zespołem z Pabianic.
fot. pixbay