Legia pewnie wygrywa z Pogonią
W ostatnim meczu rundy zasadniczej Lotto Ekstraklasy piłkarze stołecznej Legii podejmowali na Stadionie Miejskim im. Marszałka Józefa Piłsudskiego przy ul. Łazienkowskiej Pogoń Szczecin. Po słabszej pierwszej połowie i bardzo dobrej drugiej "Wojskowi" pokonali "Portowców" 3:1.
- Nie będziemy mogli skorzystać z Michała Kucharczyka oraz Jarosława Niezgody. Nie zagra również Radosław Majecki. Pozostali zawodnicy są do mojej dyspozycji. W tej lidze każdy mecz jest trudny i wymagający. Uczy nas tego ten sezon, uczyły nas również poprzednie. Aby osiągnąć cel, trzeba się napracować. Chcemy wyjść na mecz z Pogonią z pełną koncentracją i motywacją. Zespół ten był do niedawna bardzo chwalony i w mojej opinii nic się nie zmieniło, ponieważ wciąż jest bardzo silny - powiedział trener Aleksandar Vuković. - Byłbym bardzo bogaty, gdybym przed meczem umiał przewidzieć jego przebieg. Wiadomo, nie mogę obstawiać wyników w zakładach bukmacherskich, ale gdyby człowiek wiedział, to mógłby sobie dorobić (śmiech). Wielu zawodników i trenerów powtarza, że każdy mecz jest inny. My musimy sprawić, żeby odbył się on na naszych warunkach. Chcemy dominować, to nasz cel. Zobaczymy, czy Cafu wystąpi, ponieważ nie jest to jeszcze przesądzone. W czasie jego nieobecności zarówno Martins jak i Antolić prezentowali się bardzo dobrze. Cieszy powrót Portugalczyka, mam teraz jeszcze większe pole manewru. Rozróżniam szacunek i respekt od obaw i myślę, że nie mamy prawa się obawiać. Wierzymy w jakość, którą posiadamy. Chodzi o to, aby szanować rywala i pamiętać, że Pogoń do niedawna była chwalona za bardzo ofensywny futbol i umiejętność rozgrywania piłki. Bardzo rzadko korzystali z długich podań, starali się „grać w piłę”. Niewiele się zmienia. Nie jest tak, że w ostatnim czasie osiągnęliśmy nie wiadomo co. Po wysokiej porażce z Wisłą Kraków potrafiliśmy wygrać dwa spotkania z trudnymi rywalami. Dla mnie to powrót na zwycięski szlak. Teraz walczymy o to, aby na nim pozostać - dodał szkoleniowiec "Wojskowych".
Pierwszą połową znakomicie rozpoczęli goście. Już w dwunastej minucie Radosława Cierzniaka pokonał Adam Buksa. Napastnik "Portowców" skorzystał ze znakomitego dogrania z rzutu wolnego Ricardo Nunesa i pewnie głową pokonał golkipera Legii. Podopieczni trenera Vukovicia próbowali odrobić straty, ale strzały Andre Martinsa, Kaspra Hamalainena, Sebastiana Szymańskiego czy Mateusza Wieteski pewnie bronił stojący w bramce Pogoni Łukasz Załuska.
Drugie czterdzieści pięć minut nie mogli lepiej rozpocząć legioniści. Minutę po wznowieniu gry Carlitos znalazł się w polu karnym rywali i strzałem w długi róg pokonał bramkarza "Portowców". Cztery minuty później Legia już prowadziła. Niemal z tego samego miejsca Łukasza Załuskę pokonał Iuri Medeiros. Trybuny na stadionie przy Łazienkowskiej oszalały, a to jeszcze nie był koniec. W 73 minucie ładną akcję lewą stroną przeprowadzili legioniści wprowadzając lewą stroną w pole karne Luisa Rochę. Portygalczyk mocno dośrodkował wzdłuż piątego metra, a piłkę do własnej bramki skierował Jarosław Fojut. Legia wygrała ostatecznie spotkanie 3:1, co przy porażce lidera - Lechii Gdańsk w Krakowie pozwoliło warszawianom na odrobienie strat punktowych. Rundę zasadniczą na pierwszym miejscu kończy drużyna z Pomorza tylko i wyłącznie dzięki lepszemu bilansowi bramek.
Legia Warszawa - Pogoń Szczecin 3:1 (0:1)
Bramki: Carlitos (46), Iuri Medeiros (50), Jarosław Fojut (73 - samobójcza) - Adam Buksa (12)
Żółte kartki: Marko Vesović, Mateusz Wieteska, Andre Martins - Jarosław Fojut, Sebastian Kowalczyk, Kamil Drugas
Składy:
Legia Warszawa: Radosław Cierzniak, Marko Vesović, Mateusz Wieteska, Artur Jędrzejczyk, Luis Rocha, Iuri Medeiros (81 - Miroslav Radović), Domagoj Antolić, Andre Martins, Kasper Hamalainen (71 - Cafu), Sebastian Szymański, Carlitos (75 - Sandro Kulenović).
Pogoń Szczecin: Łukasz Załuska, David Stec, Jarosław Fojut (76 - Spas Delew), Mariusz Malec, Ricardo Nunes, Sebastian Kowalczyk (52 - Michał Żyro), Kamil Drygas, Tomas Podstawski, Zvonimir Kozulj, Radosław Majewski (58 - Soufian Benyamina), Adam Buksa.
Fot. Mateusz Kostrzewa/legia.com