Legia wygrywa pięciosetowy bój na Rogalińskiej
Było tak, jak wszyscy zapowiadali. Siatkarskie derby stolicy przyniosły wiele emocji, zwrotów akcji i pięknych zagrań. W meczu 15. kolejki II ligi mężczyzn MOS Wola uległ Legii Warszawa 2:3.
Wypełnione po brzegi kibicami trybuny hali przy ul. Rogalińskiej były świadkiem niezwykłego wydarzenia. Fani siatkówki wspierali dopingiem obydwie drużyny. Spotkanie znakomicie rozpoczęli gospodarze trzykrotnie blokując ataki legionistów w początkowej fazie meczu. Dwu-trzypunktowa przewaga siatkarzy z Woli utrzymywała się przez większość seta. W końcówce partii Legia wyrównała i gra toczyła się punkt za punkt. Lepszą koncentrację w decydującym momencie zachowali gospodarze i to oni cieszyli się z wygranej 26:24.
Druga partia to najbardziej wyrównana część meczu. Na tablicy wyników co chwilę pojawiał się remis. Przy stanie 21:21 trzy punkty z rzędy zdobył junior MOS Wola Michał Gawrzydek, który wszedł na boisko za Grzegorza Pacholczaka. Kolejny punkt także padł łupem gospodarzy i prowadzili oni już 2:0.
W trzecią partię dobrze weszli goście. Legioniści od razu zdobyli kilkupunktową przewagę chcąc zawalczyć jeszcze w tym meczu choćby o punkt. Dobra gra podopiecznych trenera Kamila Trzcińskiego przyniosła efekty. W końcówce seta MOS doprowadził do wyrównania 23:23, miał także piłki meczowe, ale partię tą na przewagi wygrali goście.
Czwarty set od początku do końca należał do Legii. Goście grali pewnie wykorzystując błędy wolskiej ekipy. Partia zakończyła się rezultatem 25:18, a "Wojskowi" wrócili do gry o zwycięstwo w całym spotkaniu. Tie-break jest zawsze loterią. Dobra postawa MOS-u przez większą część meczu tym razem nie wystarczyła. Legia wygrała piątego seta 15:12 i całe spotkanie 3:2.
- Mecz z Legią rozpoczął się dla nas bardzo dobrze, prowadziliśmy 2:0 w setach przy bardzo dobrej grze. Niestety sprawdziło się stare siatkarskie przysłowie i nie zamykając meczu w trzech setach przegraliśmy w pięciu. Na pocieszenie mamy punkt i przed sobą szanse na kolejne w trzech ostatnich meczach. Dziękujemy licznie przybyłym kibicom. Myślę, ze byli świadkami na prawdę dobrego widowiska i mam nadzieje do zobaczenia na ostatnim meczu rundy z AZS UWM Olsztyn - powiedział po meczu Krzysztof Wójcik, trener wolskiej drużyny.
MOS Wola Warszawa - Legia Warszawa 2:3 (26:24, 25:21, 25:27, 18:25, 12:15)
Składy:
MOS Wola: Kajetan Iszczuk, Grzegorz Pacholczak, Brian Malangiewicz, Paweł Sęk, Paweł Pietkiewicz, Kamil Leliwa, Dominik Teklak, Jakub Skrajny, Michał Gawrzydek, Paweł Borowski, Wojciech Wachowicz.
Legia: Maciej Stępień, Tomasz Obuchowicz, Daniel Rosa, Arkadiusz Żakieta, Bartosz Stępień, Kamil Graczyk, Wojciech Sumara, Bartosz Tomczak, Mariusz Godlewski, Kamil Szewczyk, Bartosz Grzegorzewski.
Sobotnie zawody podsumowali siatkarze obydwu drużyn. - Stara siatkarska maksyma niestety się dzisiaj sprawdziła. Nie potrafiliśmy dopiąć swego, wygrać 3:0, więc przegraliśmy 2:3. Nie ma czasu żeby rozpamiętywać błędy tego meczu, bo liga pędzi. Dobrze, że w derbach zdobyliśmy chociaż ten jeden punkt. Może się on okazać kluczowy przy końcowym rozrachunku. Miejmy nadzieję, że tak będzie. Nadal wszystkie karty mamy na stole. Kwestia jak je rozegramy - zaznaczył Grzegorz Pacholczak, kapitan MOS Wola. - Starcie z Legią Warszawa zdecydowanie było pełne emocji. Chcąc wygrać z tą doświadczoną drużyną, naszym zadaniem było kontrolowanie całego meczu od pierwszego gwizdka sędziego. Po pierwszych dwóch, wygranych przez nas setach, najwidoczniej byliśmy zbyt pewni siebie i przekonani, że przeciwnik nie podejmie już walki. Mieliśmy szansę zakończyć całe spotkanie w trzech partiach, niestety tak się jednak nie stało. Legia, która również miała swoje gorsze momenty, potrafiła się pozbierać, doprowadzić spotkanie do piątego seta i ostatecznie wygrać cały pojedynek. Nie mamy czasu na opuszczanie głów, ponieważ przed nami wyjazdowe spotkanie, które musimy wygrać, chcąc poprawić naszą pozycję w ligowej tabeli - zaznacza Kamil Leliwa, środkowy wolskiej drużyny. - To było dobre emocjonujące widowisko. Większość spotkania graliśmy bardzo dobrze. Na nasze nieszczęście, kiedy dochodziło do szarpaniny, punkty zdobywała Legia. Deprymowało nas to i nie pozwoliło zachować koncentracji do końca. Im dalej w mecz, z naszej strony pojawiało się coraz więcej niedokładności i nieporozumień. Szkoda, że nie zdobyliśmy trzech punktów, ale tak się zdarza. Nadal mamy wszystko w swoich rękach - dodał przyjmujący Jakub Skrajny.
A jak widzieli mecz legioniści? - Mecz pełen walki i ciekawych akcji z obu stron. Pierwsze dwa sety bardzo wyrównane lecz to MOS w końcówkach był skuteczniejszy i zasłużenie prowadził 2:0. W tych dwóch pierwszych setach bardzo skutecznie na skrzydłach grali Paweł Sęk, Grzesiu Pacholaczak oraz Paweł Pietkiewicz, a my mieliśmy spore problemy na prawym ataku co nie pomagało całej drużynie. Sprawdziło się stare porzekadło "kto nie wygrywa 3:0 ten przegrywa 3:2". W trzecim secie nie mieliśmy nic do stracenia i zaczęliśmy lepiej grać we wszystkich elementach i udało się wygrać wyrównana końcówkę seta. A czwarty i piąty set był już pod naszą kontrola i każdy po kolei dodawał cegiełkę do końcowego wyniku. Bardzo się cieszę z wygranego meczu na trudnym terenie i z moim byłym klubem. Bardzo cenne 2 punkty - powiedział Arkadiusz Żakieta, atakujący "Wojskowych".
- Myślę, że mecz z MOS-em był dla nas bardzo trudny. Pomimo naszej fali trzech zwycięstw z rzędu i dobrej formy w ostatnich tygodniach przegraliśmy dwa pierwsze sety. Nie graliśmy najlepiej, popełnialiśmy sporo błędów, a przeciwnik grał dobrze i wykorzystywał swoje akcje. Na szczęście na trzeciego seta wyszliśmy już bardziej zdecydowani wiedząc, że wszystkie punkty się liczą ze względu na sytuacje jaka panuje w tabeli i postanowiliśmy zebrać się w sobie, skoncentrować i wygrać ten mecz za wszelką cenę. Każdy zdobyty punkt budował atmosferę na boisku i dawał radość z gry. Każdy z nas zaczął lepiej grać co poskutkowało gorszą grą MOS-u. Sytuacja się odwróciła. Na szczęście udało nam się utrzymać dobrą grę i już do końca spotkania nie oddaliśmy inicjatywy przeciwnikowi. Wygraliśmy 3:2 i zdobyliśmy kolejne szalenie ważne punkty, które pozwalają nam na walkę o grę o awans. Wiadomo że zwycięstwo za trzy punkty bardziej by nas cieszyło, ale w sytuacji w jakiej byliśmy po dwóch pierwszych setach dobrze, że udało sie wygrać przynajmniej w tie-breaku. Jest to nasze czwarte zwycięstwo z rzędu i nie zamierzamy się zatrzymywać - zapowiada przyjmujący Legii Bartosz Stępień.