Marazm Polonii trwa
To nie był ten dzień. Jeszcze przynajmniej tydzień poczekają piłkarze i kibice warszawskiej Polonii na przełamanie. W sobotę kolejna porażka zespołu stała się faktem. Tym razem Polonia nie zagrała bardzo źle. Nie popełniała katastrofalnych błędów w obronie, ale na drużynę lidera z Legionowa to nie wystarczyło.
Pierwsza połowa spotkania wyglądała obiecująco. Mecz był wyrównany, żaden zespół nie wypracował sobie widocznej przewagi. Obie ekipy miały po jednej czy dwóch dogodnych sytuacjach strzeleckich. Najlepszą z nich dla Polonii zmarnował Mateusz Małek, który dostał świetne podanie w pole karne od Wiśniewskiego, ale uderzył prosto w bramkarza. Z kolei dla Legionovii mógł trafić były piłkarz Polonii, Daniel Choroś. Jego strzał głową po rzucie rożnym minimalnie minął słupek. Kluczowa okazała się 43 minuta. Wtedy kapitan gości, Patryk Koziara, który jako junior spędził 4 lata na Konwiktorskiej, znalazł sobie sporo miejsca przed polem karnym. Miał dużo czasu i oddał świetny strzał, który trafił w poprzeczkę. Obrońcy Polonii nie zdołali piłki wybić i z najbliższej odległości robił Lewandowski. Legionovia zeszła na przerwę z jednobramkowym prowadzeniem. Polonii w oczy zaglądało już widmo kolejnej porażki.
Ciężko nie odnieść wrażenia, że stracona bramka podcięła Polonii skrzydła. O ile pierwsza połowa była wyrównana, o tyle już w drugiej Legionovia była zespołem zdecydowanie lepszym. Polonia miała ogromne problemy w ofensywie. Jej akcje były zbyt wolne, bez pomysłu. Czarne Koszule zostały rozszyfrowane przez Legionovię, która wytrąciła im z rąk atuty. W Polonii na wyróżnienie zasłużył chyba tylko bramkarz, Jan Balawejder. Dość długo to on utrzymywał Polonię w meczu, w drugiej połowie wybronił najpierw sytuację sam na sam, a chwilę później bardzo groźny strzał z okolic linii pola karnego. Nota bene w dniu meczu obchodził on dwudzieste urodziny. W 69 minucie jednak nawet Balawejder nie uratował Polonii. Eryk Więdłocha dostał piłkę na lewym skrzydle, ściął do środka i uderzył po długim rogu sprzed „szesnastki”. Było 0:2
Ta bramka na dobrą sprawę rozstrzygnęła spotkanie. Polonia miała jeszcze jakieś sytuacje, ale to wszystko było zdecydowanie za mało, aby myśleć chociaż o remisie. Nic już więcej nie wpadło i czwarta porażka z rzędu stała się faktem. Ostatni raz tak fatalną serię Polonia miała w 2013 roku, jeszcze w ekstraklasie. Ciężko powiedzieć, co dzieje się z drużyną trenera Chrobaka, która przed tymi czterema porażkami zajmowała pierwsze miejsce w tabeli. Teraz jest już na siódmym i jeśli szybko nie wróci na właściwe tory, to niedługo może znaleźć się w drugiej połowie tabeli. Kolejne spotkanie Polonia zagra również na Konwiktorskiej. Tym razem przeciwnikiem będzie czwarty w tabeli Pelikan Łowicz. Zespół, który Polonii wyjątkowo nie leży. W zeszłym sezonie Pelikan był jedyną drużyna, która zdołała pokonać Polonię w obu meczach. O przełamanie ponownie będzie bardzo ciężko.
Polonia – Legionovia 0:2
Szymon Przedpełski /fot.pixabay