„Na końcu zawsze decyduje siatkówka”
Koniec roku i połowa sezonu 2021/2022 to dobry moment, aby podsumować dotychczasową rywalizację drużyny MOS Wola Tramwaje Warszawskie. O rozgrywkach ligowych, sukcesach i porażkach, a także prezentach świątecznych z Krzysztofem Wójcikiem, trenerem wolskiego klubu rozmawia redaktor Marcin Kalicki.
Marcin Kalicki: Sezon rozpoczęliście od trzech wygranych z drużynami, z którymi nie rywalizowaliście w poprzednich sezonach. Co zaważyło o tak dobrym starcie w lidze?
Krzysztof Wójcik: Chyba ciężko wymienić jedną rzecz. Na pewno wszystko po trochu. Dobrze trenowaliśmy w okresie przygotowawczym. Graliśmy ambitnie i realizowaliśmy założenia taktyczne. Ponadto dobra atmosfera, możliwe, że też trochę szczęścia i dobry terminarz. Początek ligi jest ważny i drużyna może nabrać rozpędu, a może też się zakopać w dole tabeli. Gdybyśmy rozpoczynali z BAS-em i Chełmem mogło być dużo trudniej i prawdopodobnie byśmy mówili o pogoni za resztą zespołów. Jednak dobrze się to ułożyło i po dobrej grze odnieśliśmy trzy zwycięstwa.
Później przyszła dość nieoczekiwana pierwsza porażka z IŁ Capital Huraganem Wołomin…
Ta porażka niestety cały czas nam ciąży. Brakuje mam trochę tych trzech punków. Z perspektywy czasu nawet dwa byłyby dobre. Tym bardziej, że do dziś jesteśmy jedyną drużyną w lidze, która z nimi przegrała. To nie powinno się wydarzyć, dostaliśmy nauczkę odnośnie właściwego podejścia do meczów.
Znakomicie poradziliście sobie w piątej kolejce z drugim zespołem poprzedniego sezonu – UKS Spartą Grodzisk Mazowiecki. Własna hala stała się waszym atutem, czego trochę brakowało przed rokiem. Jakie są tajemnice sukcesów na Rogalińskiej?
Gdyby nie poprzedni sezon to można by było mówić, że hala przy Rogalińskiej jest atutem i trudno się w niej wszystkim gra, ale w tamtym roku więcej meczów wygraliśmy na wyjeździe niż u siebie. Na końcu zawsze decyduje siatkówka, hala może pomóc, ale raczej minimalnie. Po prostu mamy w tym sezonie trochę lepszy zespół i jesteśmy groźniejsi w polu serwisowym, co przekłada się na lepsze wyniki i łatwiej wykorzystać atut swojej hali.
Porażka z Arką nie odbiła się na Was negatywnie. W kolejnym spotkaniu pokonaliście Campera, który także potrafi „urwać” punkty…
Camper jest też akurat dobrym przykładem do poprzedniego pytania i atutu swojej hali. W poprzednim sezonie u siebie wygrali prawie wszystko łącznie z play-offami przeciwko Legii, która ostatecznie awansowała do 1 ligi. Po prostu rok temu lepiej grali w siatkówkę, w tym sezonie grają słabiej i częściej przegrywają i u siebie i na wyjeździe. Byliśmy faworytem w tym meczu i spokojnie wygraliśmy.
Derby Warszawy z Metrem na Ursynowie to jeden z tych meczy, o których Trener chciałby zapomnieć najszybciej czy wracasz do niego jeszcze myślami?
Rozpamiętywanie tego meczu niewiele da. O ile porażka w Wołominie była bolesna i można powiedzieć sensacyjna, tak Metro ma więcej siatkarskich argumentów i można było spodziewać się trudniejszego meczu. Co nie zmienia faktu, że zwycięstwo podarowaliśmy im na tacy. Przed nami rewanż u siebie i mamy szansę ten bilans wyrównać.
Po słabszym meczu dokonaliście niemożliwego. W 9. kolejce II ligi pokonaliście BAS Białystok, jako pierwsze drużyna w rozgrywkach. Wierzyliście w zwycięstwo?
Jak najbardziej wierzyliśmy. Liga jest bardzo wyrównana i to nie tylko pierwsza czwórka zespołów, ale i kolejne. Przy odpowiedniej dyspozycji dnia praktycznie każdy z każdym może wygrać. Oczywiście BAS był faworytem i do tej pory przegrywali tylko pojedyncze sety. To było na pewno jedno z lepszych spotkań jakie można było oglądać w tej lidze w ostatnich latach. Bardzo dużo siatkarskiej jakości po obu stronach przy małej ilości błędów i pięć setów zaciętej walki do samego końca. Nam udało się ich pokonać i obyśmy poszli za ciosem w kolejnych spotkaniach, wtedy te punkty zdobyte z BAS-em będą miały podwójną wartość.
4 grudnia rozegraliście ostatni mecz ligowy na własnym boisku przy Rogalińskiej w tym roku, pierwszy raz pokonując w tym sezonie przeciwnika bez straty seta, robiąc swoim kibicom doskonały prezent mikołajkowo-świąteczny…
Dokładnie tak. Długo czekaliśmy na pierwszą wygraną 3:0. Mam oczywiście nadzieję, że przyjdą kolejne, choć naszym celem są zwycięstwa. Nie nastawiamy się, że z kimś musi być 3:0. Szanujemy każdy zdobyty punkt i chcemy dokładać kolejne.
Zajmujecie dobre, czwarte miejsce w lidze ze stratą pięciu punktów do Arki Tempo Chełm. Na co stać MOS Wola w tym sezonie?
Stać nas na pewno na dużo, ale sam potencjał nie wygrywa. Dużo rzeczy by się musiało wydarzyć, żebyśmy realnie mogli powalczyć o 1 ligę. Oczywiście nie zakładamy, że się nie wydarzą, ale na razie patrzymy na to na chłodno. Po pierwsze sami musimy punktować. Zespoły z czołówki zaraz będą grały ze sobą więc ktoś zgubi punkty. Poza tym na razie nie można powiedzieć, że sprzyja nam szczęście. Już trzech podstawowych zawodników zmaga lub zmagało się z poważnymi urazami. To wybija z rytmu, utrudnia trening, gdzie automatycznie spada trochę jakość. Najważniejsze, żeby wszyscy byli zdrowi, żebyśmy mogli sprawdzić się sportowo w pełnym składzie z kolejnymi rywalami. Aktualnie czekamy na powrót Szymka Pałki, który, jeśli wróci do formy jest zawodnikiem, który może decydować o wynikach ważnych meczów. Wierzymy, ze tak będzie i powalczymy o jak najwyższą lokatę na koniec sezonu.
Przed nami okres świąteczny. Jak Trener spędza ten szczególny czas?
Raczej tradycyjnie. Święta w domu rodzinnym. Oby tym razem było mniej siedzenia przy stole (śmiech).
Czy jest jakiś prezent, na który Trener czeka?
Bogaty sponsor w MOS Wola!
Dziękuję za rozmowę
Fot. MOS Wola