„Nie spodziewałem się tego…” – tłumy na przeglądzie filmów Polańskiego
W dniach 11 - 16 listopada, w stołecznym kinie Kultura odbyły się pokazy filmów Romana Polańskiego, uświetnione obecnością samego reżysera. Mimo kontrowersji związanych z twórcą (a może w jakimś stopniu w związku z nimi) sale wypełniły się po brzegi. Wejściówki rozeszły się w kilka godzin, a spory o możliwość uczestnictwa mimo ich nieposiadania, towarzyszyły każdej projekcji
Przegląd rozpoczęto filmem „Pianista” z 2002r., a zakończono „Dzieckiem Rosemary” z 1968r. Rozmowy poprzedzające projekcje prowadzili Grażyna Torbicka i Tomasz Raczek. Poza Polańskim gośćmi byli w kolejności i w połączeniu z konkretnymi, prezentowanymi obrazami: scenograf Allan Starski („Pianista”), operator Paweł Edelman oraz historyk i polityk prof. Paweł Kowal („Autor widmo”), reżyser Janusz Majewski („Matnia”), scenografka Ewa Braun („Tess”), prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich Jacek Bromski („Chinatown”) oraz profesor Tadeusz Lubelski („Dziecko Rosemary”).
Przysłuchiwaliśmy się rozmowie wieńczącej wydarzenie, a związanej z pokazem ostatniego festiwalowego filmu, czyli demonicznej opowieści z Mią Farrow w roli głównej.
Czas w którym dzieło powstawało (rok 1968) był szczególny, zatem musiało paść pytanie o kontekst, atmosferę i pracę w obliczu wydarzeń w kraju.
RP: To były czasy wyjątkowe, i nie można było oddzielić się zupełnie, zapomnieć o tym, co się działo po drugiej stronie planety. Zwłaszcza, że miałem Komedę w domu, bo u mnie mieszkał wtedy.
Padły pytania o plan zdjęciowy. Tomasz Raczek podkreślił, że kamienica w której rozgrywa się historia Rosemary w rzeczywistości była sfilmowana jedynie od zewnątrz. Ujęcia w pomieszczeniach to obrazy z planu filmowego.
Polański w lekko ironiczny sposób podsumował tę konstatację, stwierdzając:
RP: To nie kwestia pozwolenia, tylko byłoby to niepraktyczne. Widzę, że nie jest pan reżyserem filmowym.
Na „zarzut”, że najnowszy film „The Palace”, twórca nagrywał we wnętrzach hotelu, spuentował krótkim:
RP: To było głupstwo.
Sporo uwagi rozmówcy poświęcili odtwórczyni roli Rosemary – Mii Farrow.
Według źródeł z których Tomasz Raczek korzystał, pierwotnie rolę tę miała otrzymać Jane Fonda.
RP: Nie, zupełnie nie, coś się panu pomieszało. Mówi pan o filmie, który wczoraj był pokazywany (Chinatown). Mia Farrow była młodsza i trzeba było dziewczynę w jej wieku.
New York, New York
W czasie, gdy kręcono „Dziecko Rosemary”, Farrow była żoną Franka Sinatry. Niestety film stał się przyczynkiem do rozpadu związku. Według Polańskiego, piosenkarz był przeciwny jej obecności w tym przedsięwzięciu, bo liczył że będzie mu towarzyszyła przy jego projekcie.
RP: Frank Sinatra był wrogi wszystkiemu, co Mia robiła poza jego kręgiem. I to się zresztą bardzo źle skończyło, bo rozwodem w czasie zdjęć. Rozwiedli się przez ten film.
W trakcie kręcenia Sinatra posłał jej adwokata z papierami.
Lullaby
Mówiąc o „Dziecku Rosemary” nie da się pominąć głównego muzycznego motywu do tego obrazu - „Kołysanki” Krzysztofa Komedy, nuconej przez Farrow. To kompozytor uznał, że aktorka świetnie poradzi sobie z tym zadaniem, a reżyser nie oponował.
Polański podkreślał, że Farrow bardzo profesjonalnie traktowała swoją pracę, nie przerywając zdjęć nawet, gdy niespodziewanie otrzymała dokumenty rozwodowe.
Pytany o Johna Cassavetesa (filmowy mąż Rosemary), reżyser nie odniósł się do jego kreacji aktorskiej, a jedynie do pracy po drugiej stronie kamery, uznając że to kiepski reżyser.
Wiara w Szatana i siły zła
Profesor Tadeusz Lubelski podkreślając znaczenie książki Iry Levina, jako jednej z tych pierwszych, ważnych książek satanistycznych, a na kanwie której film powstał, wskazał na niejednoznaczność zastosowaną przez Polańskiego.
Czy faktycznie mówimy o narodzinach Szatana, czy jest to pewna intelektualna kreacja/prowokacja?
RP: Ja po prostu nie wierzę w Szatana. I nie mogłem zrobić filmu, w którym rodzi się szatan. Naprawdę.
Według Lubelskiego wielu widzów, wolałoby uwierzyć, acz pozostawienie niejasności, było celowe; było „stawką”. Profesor nadmienił, że jedyne „ukazanie” diabła, osiągnięto poprzez podprogowe ujęcie – obraz kocich oczu, w scenie snu Rosemary. To również służyło podkreśleniu nieoczywistości.
Reżyser został też zapytany o aurę jaka towarzyszyła filmowi. O przesądy i obawy, że sięgnięcie po taką tematykę jest ściągnięciem na siebie „złego”.
RP: To o czym pan mówi nie było spowodowane filmem, tylko tragedią, która się potem zdarzyła.
A o czym jak reżyser zastrzegł – rozmawiać nie będzie. (Napad grupy Charlesa Mansona na willę w której przebywała Sharon Tate, żona Polańskiego. W jego wyniku aktorka będąca w dziewiątym miesiącu ciąży, zmarła.)*
Tomasz Raczek podkreślając sukces filmu, zapytał twórcę, czy był świadomy, że to początek wielkiej kariery.
RP: Nie zdawałem sobie z tego sprawy. Nie czułem tzw. motyli w brzuchu. Uświadomiłem to sobie, i pomyślałem o tym jak kręciłem mój pierwszy krótki metraż na pierwszym, czy drugim roku szkoły filmowej. I pamiętam tę noc nieprzespaną przed zaczęciem zdjęć i pomyślałem że szkoda, brakowało mi tego.
fot. Katarzyna Kałaska