mobile
REKLAMA

Nie ukradli samochodu, bo przeszkodziła im pokrzywdzona

Mokotowscy kryminalni zatrzymali dwóch mężczyzn podejrzanych o usiłowanie włamania i kradzieży samochodu hyundai elantra. Obaj wybrali po cudze auto się swoim samochodem. Wjechali za pokrzywdzoną do podziemnego garażu jednej z galerii handlowej i poczekali, aż wysiądzie. Szybko otworzyli jej auto i chcieli je uruchomić. Zdziwili się, że właścicielka wróciła po chwili. A jeszcze bardziej zaskoczyła ich jej postawa. Pokrzywdzona najpierw grzecznie kazała im opuścić jej samochód, a później wręcz wyszarpała ich z wewnątrz. Wystraszeni jej determinacją uciekli. Chwilę później na miejscu pojawili się wezwani policjanci. Po trzech dniach dwaj mężczyźni trafili do policyjnego aresztu. Grozi im kara do 10 lat więzienia.

inf. prasowa
Nie ukradli samochodu, bo przeszkodziła im pokrzywdzona

To, co warto podkreślić w postępowaniu pokrzywdzonej to odwaga i waleczność o swoje mienie oraz umiejętność logicznego postępowania w stresującej sytuacji. Dzięki determinacji pokrzywdzonej, udało się jej przegonić z samochodu rosłego 40-latka oraz jego nieco mniejszego i młodszego o 6 lat wspólnika.

Jak ustalili policjanci, obaj podejrzani przyjechali w walentynkową niedzielę swoim oplem do podziemnego garażu w jednej z mokotowskich galerii handlowych. Mieli w planach ukraść samochód, za którym wjechali.

Wykorzystując moment, że kierująca opuściła pojazd, otworzyli go i chcieli uruchomić, ale po chwili kobieta wróciła, gdyż pracownik ochrony poinformował ją, że to miejsce, do którego się wybierała, jest nieczynne.

Kiedy stanęła przed swoim autem, nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła. Za kierownicą siedział rosły mężczyzna i majstrując coś pod kolumną kierownicy, próbował uruchomić jej auto. Wtórował mu przy tym siedzący obok mężczyzna. Kobieta najpierw zapytała, dlaczego siedzą w jej samochodzie i chcą jej zabrać pojazd, a kiedy nic nie odpowiedzieli, zawinęła rękawy i siłą zaczęła wypraszać napastników z samochodu.

Obaj zobaczyli, że determinacja kobiety walczącej o swoją własność, jest na tak wysokim poziomie, że lepiej się wycofać. Czym prędzej opuścili jej samochód, wsiedli w ciemnego opla insignia i odjechali.

Pokrzywdzona natychmiast wezwała policjantów, którzy kilka minut później zajęli się sprawą. Funkcjonariusze uspokoili zdenerwowaną całym zdarzeniem pokrzywdzoną, przyjęli od niej zawiadomienie, zabezpieczyli ślady w aucie i przeprowadzili oględziny. Inne patrole przeczesywały pobliski teren w poszukiwaniu sprawców, którzy jak się później okazało, na krótki czas wyjechali z Warszawy.

Policjanci z wydziału kryminalnego mokotowskiej Policji w niespełna trzy dni operacyjnie ustalili, że za sprawą usiłowania kradzieży samochodu stają 40-letni mieszkaniec Służewia nad Dolinką i jego młodszy kolega. Wobec powyższego postanowili ich odwiedzić.

Starszego z nich zauważyli w samochodzie w pobliżu miejsca zamieszkania. Nie chcąc go stracić z oczu, pojechali za nim na stację paliw przy ul. Nowoursynowskiej, do której się wybrał. To był ostatni przystanek podejrzanego. Został zatrzymany i przewieziony do swojego mieszkania, które przeszukali. W pomieszczeniach piwnicznych funkcjonariusze odnaleźli ponad 21 gramów mefedronu. Po wszystkim mężczyzna trafił do policyjnej celi. W trakcie czynności bardzo wyraźnie manifestował swoje niezadowolenie z racji pozbawienia go wolności głównie poprzez zachowania autoagresywne. Policjanci poskromili jego zamiary robienia sobie krzywdy, stosując odpowiednie środki zapobiegawcze, w tym kask ochronny.

36-latek został zatrzymany również w jednym z mieszkań na warszawskim Mokotowie. W odróżnieniu od swojego kolegi był bardziej spokojny.

Obaj spędzili w policyjnych celach kilkanaście godzin. Po zebraniu dowodów rzeczowych pozwalających na przedstawienie zarzutów zostali przesłuchani. Starszy z podejrzanych usłyszał zarzuty usiłowania kradzieży z włamaniem samochodu oraz posiadania środków odurzających. Młodszy stanął pod zarzutem usiłowania. Mężczyźni przyznali się do przestępstw i zadeklarowali chęć dobrowolnego poddania się karze. Teraz o ich dalszym losie zadecyduje sąd, który może ich skazać nawet na 10 lat więzienia.

 

 

podkom. Robert Koniuszy/ea

Źródło: Komenda Stołeczna Policji

KOMENTARZE

aktualności

więcej z działu aktualności

sport

więcej z działu sport

kultura i rozrywka

więcej z działu kultura i rozrywka

Drogi i Komunikacja

więcej z działu Drogi i Komunikacja

Kryminalne

więcej z działu Kryminalne

KONKURSY

więcej z działu KONKURSY

Sponsorowane

więcej z działu Sponsorowane

Biznes

więcej z działu Biznes

kulinaria

więcej z działu kulinaria

Zdrowie i Uroda

więcej z działu Zdrowie i Uroda