mobile
REKLAMA

Ninja z Grochowa

Oczywiście, do tytułu proszę podejść z dozą dystansu – na Grochowie nie dzieją się rzeczy rodem z łotrzykowskiej Warszawy lat powojennych. Nie zmienia to faktu, że nie wśród ruin stolicy, a na grochowskim osiedlu porządku strzeże podobny lokalny bohater, dokładnie Ninja. I jakkolwiek nie neguje to faktu, że w miejskim gąszczu bywa niebezpiecznie. Dowiedzmy się, kim jest Grochowski Ninja, co mu pozostawiło fach w rękach, jakie ma marzenia i co nim kieruje

Jędrzej Cichocki
Ninja z Grochowa

Urodził się na Grochowie, w Szpitalu Wojskowym przy ulicy Szaserów. Miasto samo w sobie nie ma na niego wpływu, nie ustanowiło jego tożsamości. Tłumaczy, że wszystko zależy od ludzi, których spotykam na swojej drodze. I od tego właściwie zaczęła się cała historia Ninjy.

Jak to się zaczęło?

Pewnego razu został ciężko pobity przez pijanego mężczyznę. Po tym przykrym wydarzeniu postanowił zadbać o bezpieczeństwo przed takimi sytuacjami. Przed zagrożeniami osiedlowej dżungli zaczął strzec siebie i innych.

Moim celem jest pomagać jak największej ilości osób. Nie ma dla mnie zgody na agresję. Chciałem mieć strój, żeby niebezpieczni ludzi się mnie bali.

Na początku reakcje były różne. Znajomi się zdziwili. Niektórzy zaczęli uważać mnie go za dziwaka, nie chcieli się z nim zadawać. Bliższe osoby, czyli przede wszystkim rodzina, wspierają Ninję dziś. To specyficzna pasja - fakt, ale tolerują ją. Zapytany o opinię społeczeństwa, odpowiada, że otrzymuje dużo wsparcia w komentarzach na swoich profilach na różnych portalach społecznościowych. Kontakt w cztery oczy mam tylko z osobami, które mnie wspierają i popierają. Hejterzy boją się wyjść ze swoim jadem do prawdziwego świata, nie mają odwagi skonfrontować swojej internetowej agresji słownej poza Internetem.

Najważniejsze jest serce

Skąd właściwie pomysł, żeby stać się konkretnie Ninją? Na to pytanie otrzymujemy prostą odpowiedź, za dzieciaka ganiało się z kijem po podwórku, wymyślało przeróżne zabawy. To, czym kij mógł być, zależało tylko od wyobraźni. Teraz za to biegam z mieczem, fach pozostał w rękach. Dodatkowo nasz bohater marzy o podróży do Japonii, ojczyzny wojowników Ninja. Trudno uzbierać na taką podróż, ale wierzę, że kiedyś się uda.

Nie uważa się za ambasadora Grochowa. Nie czerpie żadnych korzyści od władz dzielnicy za swoje działania. Może kiedyś przyjdzie na to czas i Ninja zostanie uhonorowany. Po naszej rozmowie poprosił mnie jeszcze o przekazanie jego przesłaniu dla młodzieży: spełniajcie swoje pasje, kierujcie się sercem.

fot.Jędrzej Cichocki


 

KOMENTARZE

aktualności

więcej z działu aktualności

sport

więcej z działu sport

kultura i rozrywka

więcej z działu kultura i rozrywka

Drogi i Komunikacja

więcej z działu Drogi i Komunikacja

Kryminalne

więcej z działu Kryminalne

KONKURSY

więcej z działu KONKURSY

Sponsorowane

więcej z działu Sponsorowane

Biznes

więcej z działu Biznes

kulinaria

więcej z działu kulinaria

Zdrowie i Uroda

więcej z działu Zdrowie i Uroda