Normalsi wystąpili w klubie Potok
W sobotni wieczór Warszawiacy mieli okazje bawić się przy mocnych dźwiękach zespołu Normalsi.
Grupa wróciła do Warszawy po bardzo udanym ubiegłorocznym koncercie. Zaprezentowali swoje utwory z trzech płyt, które mają w swoim dorobku, a także nowe, z nadchodzącej płyty.
Jako support wystąpili ponownie
Bloody Mess, grając krótki około 40 minutowy set.
Następnie przyszła pora na Normalsów.
Jako pierwszy wybrzmiał utwór „Nie ma lekko”, który już wprowadził wszystkich w nastrój rock n rolla.
Później można było usłyszeć takie piosenki jak „Juda” i „Ziemia” , które ukazały się na płycie „Dekalog, czyli piekło muzykantów” z ilustracjami Hieronima Boscha.
Wokalista opowiadał anegdoty dotyczące kilku utworów.
Zagrali piosenkę, która opisuje sytuacje z życia muzyków kiedy wchodząc po drabinie zjawili się przed przypadek w obcym mieszkaniu.
Był tez utwór „Czarny tydzień”, który nawiązywał do tragicznie zmarłego kolegi grupy, a także numer o bardziej rozrywkowym koledze z Warszawy, którego życie opisane jest w numerze „Wielki B.”.
Zespół wykonał najnowsze „Dargin”, przejmujące „Nie pozwól mi” i „Wieje”.
Lecz największy aplauz tradycyjnie od lat mają podczas odgrywania dwóch utwór. I tak też było w sobotę.
„Łajza”, której fani nie mogli się doczekać, skandując tytuł piosenki od samego początku sprawiła, ze pod sceną zapanowało szaleństwo i wszyscy tańczyli pogo. Drugi utwór to „Nie ma mowy”, który jest bardziej spokojny, melancholijny. Wszyscy wspólnie śpiewali refren piosenki, a nawet muzycy dali pole do popisu słuchaczom koncertu i to oni a capella zaśpiewali wspólnie.
Na koniec wybrzmiał numer „Do stracenia”, który kończy każdy koncert Normalsów.
Pod sceną ludzi było dużo, znajomych już z poprzednich koncertów w Stolicy muzykom. Pojawili się też nowi zainteresowani, którzy kiedy koncert się skończył, byli bardzo zdziwieni, że nie znali wcześniej tak dobrej muzyki. Klub zadbał o dobrą promocję i organizację koncertu. W Potoku jest wyśmienity wybór napojów, a miłe i profesjonalne barmanki doradzą każdemu wybrać coś dla siebie.
Goście śmiało mówili, ze ten koncert wybrzmiał idealnie, ale za krótko. Słysząc krzyki pod sceną „Jeszcze siedem”, muzycy zagrali jeszcze dwie piosenki.
Około 23:30 zakończyło się całe wydarzenie, ale dla chętnych zostało jeszcze posłuchanie z głośników innej, równie mocnej muzyki w klubie.