,,Patodeweloperka jest twarzą polskiej władzy’’ - INTERWENCJA | Ściana za oknem. Czyli o praktykach patodeweloperskich
Co łączy warszawski Hong Kong i piec Mirona Białoszewskiego? Kto ponosi odpowiedzialność za praktyki patodeweloperskie w Polsce? I jak na ich tle sytuuje się stolica? Odpowiedzi na te pytania udzielili dr Jan Śpiewak i Patrycja Jastrzębska - uczestnicy spotkania ,,INTERWENCJA | Ściana za oknem. Czyli o praktykach patodeweloperskich’’, które odbyło się 8 grudnia w Domu Spotkań z Historią.
Okna z widokiem na ścianę, nowoczesne miniapartamenty w miejscach zabytków, grodzone osiedla i wadliwa infrastruktura to tylko część praktyk patodeweloperskich, z którymi możemy się spotkać w Warszawie. Do tego dochodzą rosnące ceny mieszkań na rynku nieruchomości, coraz wyższe raty kredytów, a także brak skutecznej polityki mieszkaniowej.
- Patodeweloperka jest aktualnie gorącym tematem. Porusza sprawy, z którymi jesteśmy związani, o których się pisze i mówi. Kwestia mieszkaniowa dotyczy wszystkich - różnymi innymi dobrami możemy się nie otaczać. Dodatkowo, praktyki patodeweloperskie są dostrzegalne praktycznie na każdym roku. Przykładami są m.in. Vitkac na Brackiej - fragment luksusu powstały na miejscu zabytkowego Pawilonu Chemii - a także Osiedle Bliska Wola - warszawski Hong Kong, czyli miniapartamenty inwestycyjne powstałe na planie miejscowym przygotowanym pod dewelopera - powiedziała na początku spotkania Patrycja Jastrzębska, historyczka sztuki, przewodniczka miejska oraz autorka i redaktorka serwisu Tu było, tu stało.
Według najnowszych danych meldunkowych opublikowanych przez GUS wynika, że ponad 50% młodych Polaków (w wieku 25 - 34 lata) mieszka z rodzicami. Około 30% z nich żyje w przeludnionych mieszkaniach. Natomiast 40% mieszkań w największych polskich miastach pełni rolę inwestycyjną. Jest to wyjątkowa sytuacja na skalę całej Europy. Skąd bierze się problem? I dlaczego jest tak ogromny?
- Znajdujemy się w kryzysie, który będzie się pogłębiał. Pokolenie millenialsów i zetek czeka na krach. Aktualnie na rynku nieruchomości widzimy produkty mieszkaniopodobne a nie mieszkania. Mamy do czynienia z zaplanowanym chaosem inwestycyjnym. Wszystko zaczęło się od ustawy Leszka Millera z 2003 roku. To wtedy Polacy stracili ochronę urbanistyczną, bo przestano przywiązywać wagę do planowania przestrzennego i wprowadzono warunki zabudowy, przez które gminy samodzielnie decydują o swoim rozwoju. Urbanistyka jest sprywatyzowana. W Polsce jest deficyt mieszkań, które są dobrem podstawowym, ale na dzisiejszym rynku nieruchomości nie działają normalne prawa rynku. Dane Urzędu Statystycznego w Warszawie pokazują, że w stolicy jest 207 tysięcy niezamieszkanych lokali. 98% mieszkań, które powstawały tutaj od ponad 20 lat, ma podłoże deweloperskie. W ten sposób działa kapitalizm polityczny - państwo kompletnie rezygnuje z polityki mieszkaniowej. W ramach paradygmatu neoliberalnego politycy mogą więcej. Pokazują to m.in. afery frankowa i reprywatyzacji. Wolny rynek jest konstruowany, a patodeweloperka jest twarzą polskiej władzy - powiedział podczas spotkania dr Jan Śpiewak, socjolog, działacz społeczny i redaktor.
Polski rynek nieruchomości charakteryzuje prywatyzacja zysków i uspołecznienie kosztów. Praktyki patodeweloperskie były i są obecne, a my, jako społeczeństwo, je legitymizujemy. Czy sytuacja może się zmienić na lepsze?
- Dopłaty do kredytów nie są żadną drogą. Wprowadzenie kredytów 0% podniosłoby ceny do góry. Na początek warto byłoby coś zrobić ze spekulacją. Około 4% mieszkań w Śródmieściu jest przeznaczonych do chwilowego najmu ( Airbnb), co jest nieregulowane i nieopodatkowane. Dodatkowo, moglibyśmy ograniczyć możliwość kupowania mieszkań inwestycyjnych i podwyższyć podatek od najmu, co skutkowałoby spadkiem popytu. Nie da się ciagle podwyższać cen. Jeszcze inną opcją jest budowanie lokali w segmencie publicznym - stwierdził dr Jan Śpiewak.
Spotkanie ,,INTERWENCJA | Ściana za oknem. Czyli o praktykach patodeweloperskich’’, odbyło się 8 grudnia o godz. 16.00 w Domu Spotkań z Historią.
fot. Karolina Najda