Siatkarskie derby stolicy. Pięć setów na Ursynowie
Derby stolicy obfitowały w wiele emocji zarówno sportowych, jak i tych pozasportowych. Siatkarze KS Metro w hali przy ul. Dereniowej podejmowali MOS Wola. Mecz zakończył się dopiero po rozegranych pięciu setach.
Spotkanie na Ursynowie dobrze rozpoczęli goście, którzy po kilku akcjach osiągnęli trzypunktową przewagę. Radość nie trwała jednak długo. Dwa błędy rozgrywającego, a także atak poza strefę boiska przyniósł wyrównanie. Od tej pory to podopieczni trenera Wojciecha Szczuckiego przejęli inicjatywę i stopniowo powiększali swoją przewagę punktową. Pomimo rotacji w składzie gra MOS-u nie uległa znaczącej poprawie. Pierwszy set zakończył się wynikiem 25:17.
Druga partia choć początkowo wyrównana z biegiem minut ponownie należała do gospodarzy. Siatkarze Metra skutecznie wykorzystywali błędy zawodników z Rogalińskiej co przyniosło kilkupunktową przewagę, którą Ursynowianie utrzymali do końca seta. Ostatnią akcję mocnym ataku zakończył Mateusz Cackowski.
Do połowy trzeciej odsłony meczu MOS był nie do zatrzymania. Świetne akcje w bloku i skuteczne w ataku dawały nadzieję na to, że mecz nie skończy się w trzech setach. W połowie partii gospodarze doprowadzili do wyrównania, a następnie wyszli na prowadzenie. To oznaczało nerwową końcówkę i rzeczywiście tak było. Najwięcej emocji przyniosła akcja przy stanie 22:21 dla gospodarzy. Najpierw kontrowersyjna decyzja sędziów, nie pierwsza w tym meczu, przyniosła jak się wydawało z trybun sześć odbić i punkt gospodarzom, a w jego konsekwencji sportową złość w sztabie gości. - Chcę tylko powiedzieć, że przerwa spowodowana wylaniem wody wynikała z tego, że nie mieliśmy już żadnego czasu, a sytuacja po dwóch kolejnych błędach sędziowskich, w tym akcji rozegranej na sześć odbić przez zawodników Metra, była wybuchowa i musiałem znaleźć sposób na chwilę oddechu i uspokojenie moich bardzo wzburzonych zawodników. Moim celem zawsze jest pomoc zespołowi i tak pozostanie - powiedział po meczu Krzysztof Wójcik. Emocjonująca końcówka seta należała do MOS-u.
Cztery pierwsze piłki w czwartej odsłonie wygrali zawodnicy Metra. Wydawało się, że tak rozpoczęty set nie może się skończyć inaczej niż zwycięstwem. A jednak. Dobra gra kapitana drużyny z Woli - Grzegorza Pacholczaka przyniosła MOS-owi kilka punktów. Wyrównana końcówka ponownie zakończyła się grą na przewagi, w której lepiej poradzili sobie goście pokonując rywali 26:24.
Tie-break to zawsze wielka niewiadoma. Piąty set wyrównany był do stanu 11:10 dla gospodarzy. I gdy można było przypuszczać, że kibiców czeka trzecia emocjonująca końcówka partii to kolejne cztery akcje z rzędu wygrali zawodnicy Metra i to oni sięgnęli po dwa punkty i zwycięstwo w derbach stolicy.
- Na wstępie gratulacje dla zespołu Metra. W pierwszych dwóch setach zespół Metra prezentował niezłą siatkówkę i ciężko się z nimi grało. Szkoda, że na takie mecze między wyrównanymi zespołami, walczącymi o najlepszą czwórkę ligi, wyznaczani są najsłabsi sędziowie. Pan sędzia prowadził to spotkanie w sposób karygodny i stronniczy i trzeba to otwarcie powiedzieć. Jeśli przyjmuje się, że pierwsza odgwizdana nieczysta piłka wyznacza linię na cały mecz, to mieliśmy tu do czynienia ze skandalem. Liczba sytuacji, w których zespół gospodarzy miał puszczoną grę, mimo błędu ustawienia, nieczystego odbicia, czy ataku w taśmę była porażająca i nie pozwalała nam toczyć wyrównanej walki. To samo tyczy się oceny zachowania zawodników i sztabu. My dostaliśmy żółtą kartkę już przy pierwszej spornej sytuacji, a zespół gospodarzy nie otrzymał nawet ostrzeżenia przez całe 5 setów, mimo częstych prowokacji przez siatkę i krytykowania decyzji sędziowskich. Jest to po prostu śmieszne i niech pan sędzia się zastanowi, czy nie ma ciekawszych zajęć w sobotnie wieczory, niż psuć takie widowiska - mówi Krzysztof Wójcik, trener wolskiej drużyny.
KS Metro Warszawa - MOS Wola Warszawa 3:2 (25:17, 25:18, 26:28, 24:26, 15:10)
Składy:
KS Metro: Marcin Mołs, Filip Troczyński, Paweł Szczepaniak, Michał Gregorowicz, Mateusz Cackowski, Maciej Ostaszyk, Tomasz Głód, Marcin Lubiejewski.
MOS Wola: Grzegorz Pacholczak, Brian Malangiewicz, Paweł Sęk, Paweł Pietkiewicz, Kamil Leliwa, Kajetan Iszczuk, Dominik Teklak, Paweł Borowski, Wojciech Wachowicz, Michał Gawrzydek, Jakub Skrajny, Kamil Kubeł, Karol Kubisz.
Spotkanie na Ursynowie podsumowali zawodnicy obydwu drużyn. - Mecz z Metrem to spotkanie obfitujące w wiele emocji. Pozytywnych i negatywnych, sportowych i około-boiskowych. Poziom sportowy zawodów pozostawiał wiele do życzenia. Obie drużyny falowały. Dwa pierwsze sety w wykonaniu Metra były dobre, głównie dlatego, że im na to pozwoliliśmy. Potem zaczęliśmy grać na emocjach, nie było nic do stracenia i udało się wyrównać stan meczu. W tie-breaku jednak uważam, że zabrakło nam sił zarówno fizycznych, jak i mentalnych. Byliśmy wyczerpani - taka jest moja opinia. To co działo się na boisku jak i dookoła wpłynęło znacznie na stan naszego zmęczenia. Wiadomo Metrowcy wcale nie mieli łatwiej, jednak jak się okazało lepiej to znieśli i za to należą im się brawa. Te nie należą się za to sędziom, którzy nie potrafili kontrolować przebiegu spotkania. Od błędów technicznych, gdzie postawili sobie poprzeczkę bardzo wysoko już w 2 lub 3 akcji, a potem zupełnie się tego nie trzymali, po aspekt pozaboiskowy, gdzie afer było znacznie więcej niż na samym parkiecie. Takie sytuacje nie mogą mieć miejsca - powiedział Grzegorz Pacholczak, kapitan wolskiej ekipy. - Był to dla nas bardzo ważny mecz w kontekście układu tabeli i walki o miejsca 1-4, premiowane grą w play-offach. Zaczęliśmy nie najlepiej, przegrywając dwa pierwsze sety, lecz pokazaliśmy charakter i zdołaliśmy doprowadzić do tie-breaka. Niestety w 5 partii lepsi okazali się gospodarze. Był to mecz przepełniony emocjami, zarówno tymi dobrymi jak i negatywnymi. Mecz walki. 2,5-godzinne spotkanie, pokazujące, że potrafimy się podnieść nawet z najcięższych sytuacji - dodał Paweł Borowski.
- Z pierwszych dwóch setów nie możemy być zadowoleni. Nie graliśmy swojej siatkówki i tego, na co nas było stać. Wyrównany trzeci set i ,,wyszarpana" końcówka pokazała, że nie dużo trzeba z naszej strony, aby przeciwstawić się drużynie Metra. Czwarty set również wyrównany i nasza chłodna głowa pozwoliła na doprowadzenie do tie-breaka. W nim niestety zabrakło konsekwencji w niektórych akcjach i to Metro zwyciężyło w tym spotkaniu. Za tydzień ostatnie spotkanie z Olsztynem i jeżeli zagramy swoją siatkówkę, zgarniemy 3 punkty - oświadczył Dominik Teklak, libero MOS Wola.
A co o meczu sądzą siatkarze Metra? - Mecz z MOS-em od początku układał się po naszej myśli. Dwa pierwsze sety to zdecydowana dominacja naszej drużyny. Początek trzeciego seta przespaliśmy i gra się trochę wyrównała, jednak udało się nam odrobić straty i wyjść nawet na prowadzenie w końcówce. Niestety po karygodnym zachowaniu trenera drużyny gości, mecz został przerwany na dobre 10 minut. Takich sytuacji nie powinniśmy oglądać na żadnym poziomie rozgrywkowym, szczególnie u człowieka, który jest odpowiedzialny za szkolenie młodzieży. Drużyna MOS-u wykorzystała zamieszanie i wygrała trzeciego seta na przewagi. Wyrównana gra w czwartym secie i kolejna nerwowa końcówka padła łupem gości. W decydującej partii od początku przejęliśmy inicjatywę. Mądra i pewna gra pozwoliła nam wygrać piątego seta i cały mecz 3:2. Dopisujemy ważne 2 punkty w ligowej tabeli i dalej liczymy się w walce o play-off. Wygrał sport - podkreśla Marcin Mołs, wybrany najlepszym zawodnikiem meczu.
- Cały mecz przebiegał po naszej myśli, jednak w końcówce 3 seta, gdzie wygrywaliśmy 23:21 stała się niespotykaną rzecz. Trener MOS-u rozlał specjalnie wodę na parkiet po czym zgłosił, że trzeba wytrzeć boisko...Wycieranie boiska zajęło tak długo, że sędzia główny musiał zejść z słupka sędziowskiego i poczekać, aż drużyna MOS-u wytrze rozlaną wodę. Po przerwie, gdzie wyprowadzono nas z rytmu dobrej gry przegraliśmy 3 seta na przewagi po zaciętej walce. Niestety trener MOS-u nie został ukarany żadna kara za to co zrobił.... 4 set był zacięty, ale musieliśmy uznać wyższość gry przeciwników natomiast w decydującym secie postawiliśmy kropkę nad i - powiedział atakujący Paweł Szczepaniak.
- W końcu udało nam się przełamać we własnej hali, co bardzo nas cieszy i postawiliśmy kolejny krok w stronę play-off, ale nie zapominamy, że kolejne dwa są wciąż przed nami. To był bardzo dobry mecz w naszym wykonaniu i gdyby nie sytuacja, której nie zamierzam komentować, to skończyłby się wynikiem 3:0. Mimo to jednak, mieliśmy wszystko, żeby mecz zakończyć w 3 setach, lecz niestety cała sytuacja w końcówce, wybiła nas z rytmu. Ważne jest to, że mecz wygraliśmy, dopisaliśmy kolejne punkty w tabeli i wracamy na halę by pracować dalej - zaznacza Filip Troczyński, rozgrywający Metra.
A już w najbliższy weekend kolejne spotkania stołecznych drużyn. MOS Wola zmierzy się we własnej hali z AZS UWM Olsztyn, zaś zawodnicy Metra pojadą do Międzyrzeca Podlaskiego, by zmierzyć się z miejscowym Huraganem.