Słodkiego, miłego życia...
Blikle to nazwisko, marka i symbol miasta. Od kilku pokoleń rodzina cukierników związana jest z Warszawą i jej losami. Na dobre i na złe.
Historia rozpoczyna się wraz z Antonim Blikle, który mając czternaście lat zaczyna naukę cukiernictwa w Łomży. W poszukiwaniu szczęścia, nasz bohater przeniósł się do Warszawy i zatrudnił u Michalskiego w cukierni na Nowym Świecie. Antoni odkupił to miejsce od swego pracodawcy 11 września 1869 roku i otworzył cukiernię pod swoim nazwiskiem. Bardzo szybko cukiernia stała się miejscem na mapie Warszawy, które chętnie odwiedzali wielcy i znani. Obok kasy swój stolik miał właściciel (za kasą stała żona właściciela). Zaglądał tu przyszły prezydent Francji de Gaulle (ten, który teraz "maszeruje" nieopodal przy rondzie swojego imienia). Lokal przyciągał towarzyską śmietankę. Bywali tu aktorzy i dyrektorzy teatrów. Przesiadywali tu Żeromski i Boy-Żeleński (do niedawna swój stolik miał tu też Tadeusz Konwicki). Do początku II wojny światowej cukiernia przeżywała okres swojej największej świetności. Potem przyszły mroczne czasy wojny i lokal musiał podzielić los Warszawy. Jednak nawet w tym morzu zła i barbarzyństwa udaje się zorganizować kawiarniany orgódek – oazę normalności w walczącym mieście. Pośród spadających bomb 24 września 1939 roku przychodzi na świat, na biurku swojego ojca w cukierni Andrzej Blikle. Po wojnie komuniści zwalczali własność prywatną dlatego cukierni groziło zamknięcie. Normą stały się uprzykrzające życie kontrole, gdzie podczas jednej z nich ówczesnego właściciela wyniesiono na noszach w stanie przedzawałowym. Kolejne zmiany i wyzwania przyniosły wydarzenia '89 roku. Andrzej Blikle zdecydował się wprowadzać firmę w nową rzeczywistość. Z większymi czy mniejszymi sukcesami nazwisko – firma trwa do dziś. I jeśli ktoś ogląda relacje z tłustoczwartkowych kolejek, to prawdopodobnie natknie się na reportaż sprzed Bliklego w Warszawie. Od zaborów, przez dwie wojny światowe, podczas ustroju słusznie minionego, aż po współczesność trudno wyobrazić sobie Warszawę bez cukierni na Nowym Świecie, bez słodkości od Bliklego.
Źródło grafiki: http://www.ekartkazwarszawy.pl