Warszawa – miasto, które przywołuje wspomnienia
W naszym piątkowym cyklu kolejny tekst z blogu Warszawianka Flancowana.
Jaka jestem? Spóźniona. Tak. Całe życie jestem spóźniona…To pytanie i ta nieco zawstydzająca refleksja mimowolnie przyszły mi na myśl w przymierzalni jednej z największych mokotowskich galerii handlowych. I wtedy, kiedy miałam już zamiar zrezygnować z koncertu i zadzwonić do Ju, usłyszałam dobiegający zza kotary głos mojej Kuzynki: „I jak, rozmiar w porządku”? Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i zobaczyłam dziewczynę wyjętą jakby z lat trzydziestych XX wieku. „Sukienka lila niebieska” – natychmiast pobrzmiała mi w uszach jedna z moich ulubionych piosenek, która wyjątkowo pasowała do okoliczności. – Muszę się spieszyć na koncert! – Ale przecież nie zdążysz – usłyszałam w odpowiedzi. – No właśnie! Jestem spóźniona.
Po czterdziestu minutach byłam na miejscu. Na Pl. Krasińskich trwały uroczystości otwierające oficjalne obchody 74. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Tegoroczny koncert odbywał się pod hasłem „Sierpniowa Miłość” i w ten szczególny sposób wprowadzał w nastrój, który już nazajutrz miał opanować całe Miasto. Miłość. Trudno było chyba kochać w czasie wojny, choć z drugiej strony – kto wie? – może prościej… Popatrzyłam na licznie zgromadzonych wokół mnie warszawiaków i pomyślałam: nie do wiary, że jestem tu całkiem sama! W pewnym momencie zwróciłam uwagę na człowieka, który sprzedawał powstańcze broszki. Chciałam kupić jedną, ale kiedy sięgnęłam po portfel zorientowałam się, że poza karta płatniczą nie mam ani grosza. Ponownie rozejrzałam się wokół i zobaczyłam, że nie jestem jedyną osobą, która przyszła tu sama. Tuż przede mną stał trzydziestolatek, w eleganckich choć krótkich spodenkach w kant i lnianej koszuli. Nonszalancko palił papierosa i patrzył na scenę, z której pobrzmiewała „Piosenka o mojej Warszawie”. W oryginale śpiewał ją jedyny w swoim rodzaju Pieśniarz Warszawy – Mieczysław Fogg. Zaledwie kilka dni wcześniej wybraliśmy się ze znajomymi na koncert organizowany przy Muzeum Powstania Warszawskiego, podczas którego Warszawskie Combo Taneczne Janka Młynarskiego wykonywało jego utwory. Chłopak wciąż patrzył przed siebie, słuchając kolejnych piosenek. Przyszło mi do głowy, że gdyby akcja tego wieczoru działa się w filmie, sytuacja z pewnością wyglądała by tak, że odwróciłby się teraz w moją stronę, uśmiechnął i zapytał czy moglibyśmy się spotkać…
Jakim cudem jestem tu sama? Dlaczego? Pytanie powróciło jak mantra i wtedy kiedy pomyślałam, o tym jak bardzo chciałabym, być tu z kimś bliskim zobaczyłam na projektorze moją Ciocię i mojego Wujka. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że w przerwie pomiędzy piosenkami wyświetlano na ekranie archiwalny film „Epidemia Miłości”. Patrzyłam teraz na Siostrę mojej Babci i jej ukochanego Męża i miałam ochotę krzyczeć: Ludzie, to jest moja Rodzina! Nie jestem tu sama! Patrząc w stronę telebimu uśmiechałam się z radością dziecka, które się zgubiło, ale któremu w końcu udało się odnaleźć najbliższych. Po raz kolejny słuchałam historii, którą dobrze znałam.
„W Warszawie pocałowałem ją po raz pierwszy. Zakochałem się, po prostu – jak wariat! Zbyszko Bednorz – mój Wujek podczas okupacji niemieckiej zamieszkał w stolicy i wstąpił do ruchu oporu. „Dostałem informację od mojego Szefa, że będę miał nową łączniczkę. Podeszła do mnie, w umówionym wcześniej miejscu i powiedziała: dzień dobry, czy jest coś interesującego w gazecie którą Pan czyta? I po chwili ciszy dodała: „Pan wie, kim ja jestem”. Tę historię często opowiadało się w moim domu. Pamiętam, że kiedy słuchałam jej po raz pierwszy wydała mi się niezwykle romantyczna, bo jako dziecko abstrahowałam od okoliczności wojny, w których miało miejsce pierwsze spotkanie Cioci Róży z jej przyszłym Mężem. „Mój Szef czekał na mnie zawsze na dworcu, co było zresztą trochę lekkomyślne, bo ja miałam przy sobie konspiracyjne materiały, za przewożenie i dostarczanie których byłam odpowiedzialna. – „Zacząłem kupować miednicę, kolejne meble do pokoju, który wynajmowałem u zaprzyjaźnionej Starszej Pani. Pytała mnie po co to robię. A ja na to: bo ja się proszę Pani będę żenić… A z kim? – „Mam taką jedną wspaniałą łączniczkę”. W tym momencie na scenie pojawiają się kolejni wykonawcy i śpiewają może także jest w rozterce zakochane Twoje serce? Może potajemnie kochasz i po nocach tęsknisz, szlochasz? Moja Ciocia w czasie powstańczych walk nie wiedziała, gdzie przebywa mój Wujek. Jednak przypadkiem dowiedziała się, że jej wybranek oświadczył się jej na ręce jej Mamy. Listy, które przysyłał swojej ukochanej były inne niż wszystkie, które Ciocia Róża znała do tej pory. Już wtedy wyróżniał się poetyckim zamysłem i słowem: moja ukochana Kurierka! miłość jaką mam do Ciebie najsłodsza dziewczyno jest tak prosta, jak pieśń co żołnierzy prowadziła do czynu – pisał w jednym z listów.
„Zawsze w moim mniemaniu podczas okupacji to ja byłem szefem. Ale okazało się, że to jest nieprawda. Szefem była moja Narzeczona, Łączniczka, a potem Żona, Matka i Królowa. Księżniczka po prostu!” W tym momencie rozległy się brawa, a mnie w oczach stanęły łzy wzruszenia. Jakby na zamówienie na scenie pojawiła się Natalia Grosiak śpiewając „Sukienkę lila niebieską”! Koncert na pl. Krasińskich różni się od tego na pl. Piłsudskiego zasadniczo tym, że nikt poza wokalistami nie śpiewa. Abstrahując od tego, że wszyscy wokół mnie jedynie słuchali zaczęłam śpiewać. Po tej piosence były kolejne, raz po raz przerywane opowieściami zakochanych powstańczych par: w naszym ślubie było znacznie więcej treści, a znacznie mniej formy. Ślub wzięłam w jedynej jaką miałam sukience – tej samej, w której zastało mnie powstanie. Do kościoła wchodziliśmy po drewnianej desce, przez okno. Nie było specjalnych przygotowań, bo nie było czego przygotowywać. To była po prostu: decyzja, przysięga, deklaracja, którą trzeba wypełnić. Powstanie i towarzyszące mu okoliczności wszystko przyspieszyły, jednak kochaliśmy się i tak zostało…
Ze sceny popłynęły pierwsze dźwięki Warszawskich Dzieci, które śpiewali już wszyscy. Nie zorientowałam się kiedy obok mnie pojawił się Sprzedawca powstańczych kotylionów. -„Proszę, to dla Pani, w podziękowaniu, że tak pięknie śpiewa pani powstańcze piosenki”. W tym momencie kiedy przypinałam do swojej bluzki otrzymaną broszkę usłyszałam głos: – Czy lubi Pani Turnaua? Spojrzałam na chłopaka w okularach i koszuli w kratę i zastanawiając się czemu właściwie pyta mnie o to odpowiedziałam: tak, lubię. – W takim razie może pójdzie Pani ze mną na kawę? -Przepraszam, ale niestety nie… Mówiąc to zobaczyłam, że chłopak, który w dalszym ciągu stał przede mną i obserwował tę scenę, uśmiechnął się ukradkiem, nadal trzymając w ręku papierosa… Nie zdążyłam jednak odwzajemnić uśmiechu, bo zaczęłam w pośpiechu szukać telefonu, który wibrował w mojej torebce. – Halo! Nie uwierzysz kogo spotkałam…
Po raz kolejny, okazało się, że w moje osobiste warszawskie doświadczenie wpisane jest spotkanie. Ludzie, których tu spotykam determinują uczucie jakim darzę to Miasto. Z czym jednak związane jest spotkanie? Z tym, że nie powinno się na nie spóźnić, powinno się być punktualnym, inaczej można je przegapić. Powstańcy byli na czas. Na czas honoru i czas niezwykłej miłości.
Moja Ciocia i Mój Wujek są w miejscu, w którym znajduje się wiele z ukochanych mi Osób. Jednak wielu Powstańców Warszawskich wciąż jeszcze żyje i daje świadectwo. Ważne, aby o nich pamiętać, zwłaszcza w tych dniach, w których szczególnie żywa jest pamięć o Powstaniu. Co roku w terminie od 1 sierpnia do 2 października, w ramach akcji „BohaterOn – Włącz historię” można wysłać kartkę do Powstańca. Darmowe karty są dostępne na stacjach paliw PKN Orlen, w placówkach Poczty Polskiej, wybranych punktach LOTTO, samolotach LOT, Muzeum Powstania Warszawskiego, Biurze Obsługi Klienta PGE i kilku innych placówkach wymienionych na stronie www.bohateron.pl.
Fot. Zofia Zabrzeska